Łukasz Koszmicki ma 25 lat. Polską motoryzacją, jak sam mówi, interesuje się od bardzo dawna. Przez zupełny przypadek stał się posiadaczem auta wyjątkowego – polskiego Żuka przerobionego na... kampera. To jedyny taki model na świecie.
Z Łukaszem Koszmickim rozmawialiśmy na targach Retro Motor Show w Poznaniu.
Tego Żuka, którego widzimy, nabyłem przez przypadek. Znalazłem go na Allegro z jednym zdjęciem z zewnątrz, które w ogóle nie zdradzało, że jest on przerobiony na kampera. Poprosiłem sprzedającego o więcej zdjęć. Gdy tylko zobaczyłem wnętrze, już wtedy wiedziałem, że auto musi być moje. Szybko wpłaciłem zaliczkę i parę dni później stał już na podwórku.
Jak tłumaczy, auto nie było w dobrym stanie – trzeba było o nie zadbać, ale pod względem technicznym Żuk był sprawny i jeżdżący.
Po zakupie zostało założone całkowicie nowe zawieszenie na nowych częściach, został wykonany również generalny remont silnika. Był on konieczny pomimo tego, że kilkanaście lat temu również wykonano w nim podobny zabieg. Niestety, po kilku latach postoju poprzedni właściciel po prostu odpalił silnik. Pierścienie były już skorodowane, doszło do uszkodzenia cylindrów i Żuk zaczął palić olej. Zadbałem również o bezpieczeństwo, wymieniłem m.in. przewody hamulcowe i same hamulce.
Łukasz w rozmowie wyjaśnił, że być może Żuk z zewnątrz „nie jest zbyt piękny”, ale czeka na „lepszy czas”.
Przywróciłem do oryginału parę elementów, jak zderzaki czy lampki. Co do zabudowy campingowej, założyłem nowe materace, a reszta jest dokładnie taka sama, jak w latach 70.
Na wyposażeniu jest łóżko, które można przerobić na wersję dzienną, czyli stolik i dwie leżanki. Są lampki do czytania, lampy górne, firanki, kuchenka z dwoma palnikami, jest zlew z pompką wody.
Żukiem z 1968 da radę pojechać np. na wypoczynek nad jezioro, tylko trzeba pamiętać o tym, że jazda nim jest zupełnie inna niż współczesnymi camperami.
To jest swego rodzaju przygoda. W Żuku jest głośniej z przodu niż z tyłu, ponieważ ta zabudowa jest po prostu dobrze wyciszona. Z przodu jest głośno jak w każdym Żuku, rozmowa kierowcy z pasażerem przy większej prędkości jest praktycznie niemożliwa.
Łukasz Koszmicki ma w swoim dobytku motoryzacyjnym jeszcze parę Warszaw i Fiata 126p. Większość z tych pojazdów jest już wyremontowana, inne czekają w kolejce.
Remont kilku aut na raz to nie jest dobry pomysł.
A jak sam, jako młody, 25-letni człowiek ocenia dziś podejście swoich rówieśników do klasyków polskiej motoryzacji?
Moim zdaniem nie jest tak źle, bo znam sporo osób zarówno w moim wieku, jak i nawet młodszych, którzy interesują się polską motoryzacją, dbają o auta, remontują. Myślę, że ta pasja jest.