Podlasie. Kraina niechciana, z której jeszcze nie tak dawno uciekał, kto mógł. Wg statystyk podawanych przez GUS w 2011r. drugie najbardziej wyludnione emigracją województwo w kraju (9,1%). Jednak przez lata, gdy odwiedzam te strony widzę jak wiele się zmienia, jak wiele sie zmienia pozytywnie.
Nowa, szybka trasa S8. W niespełna 2 godziny można dostać się tu chociażby z Warszawy. Gdy kilkanaście lat temu pierwszy raz odkrywałem to położone nad Narwią miasteczko, urzekło mnie swoim klimatem. Tu czas się zatrzymał. Stare centrum nie obrosło w blokowiska, domy zadbane, jak kto mógł sprawiały wrażenie, że takie same były i 100 lat temu. Tylko pomnik hetmana Czarneckiego (drugi po Kolumnie Zygmunta najstarszy pomnik świecki w Polsce) ze złota buławą na rynku dodawał otuchy, że nie wszystko idzie ku gorszemu. Jeden pensjonat gdzieś na obrzeżach, bazar, stara synagoga z tynkami pamiętającymi lepsze czasy, domki z kolorowymi okiennicami na rynku… Minęło dwadzieścia lat. Co się zmieniło, czy na lepsze?
Stalowy most na Narwi pozostał taki sam, malowany na niebiesko, z wygiętymi łukami kratownic. Poza tym zmieniło sie wszystko. Od 1993r Tykocin znów jest miastem (po raz pierwszy uzyskał prawa miejskie w 1425). Dobre jedzenie podają już nie tylko w ukrytej za synagogą, żydowskiej restauracji TEJSZA. Powstało wiele nowych, ciekawych kulinarnie miejsc. Chociażby położona obok kościoła, przy rynku restauracja Alumnat
, znana z tego, że jej ozdobne wejście zagrało w filmie „U Pana Boga za piecem”. Kiedyś ta brama była zamknięta na głucho… Wspomniana synagoga zyskała remont i nowy kolor elewacji. Za rzeką pojawił się zamek… Tak, prawdziwy, renesansowy zamek. Pierwotnie rozbudowany na polecenie króla Zygmunta Augusta, na początku XVIII w, po pożarach, na polecenie hetmana Jana Klemensa Branickiego oddany do rozbiórki. Stąd okoliczni mieszkańcy zyskiwali materiał do budowy nowych domów. W XX w. pozostał po nim już tylko niewielki kopiec ziemi. A przecież to tu chronił się przed zarazą Król Zygmunt III Waza, przebywający na zamku wraz z rodziną pomiędzy 14 listopada 1630 roku a 8 lutego 1631 roku. Właścicielem twierdzy był miedzy innymi Stefan Czarniecki, który otrzymał go wraz z okolicznymi ziemiami poprzez królewskie nadanie 13 czerwca 1661 r. jako wynagrodzenie zasług dla ojczyzny. Na zamku, w 1705r ustanowiono też Order Orła Białego.Rok 2002, wbito pierwszą łopatę, wmurowano kamień węgielny i dziś po latach prac w niebo strzelają ceglane wieże i mury… Czy to dobrze, że zbudowano go raczej mniej niż więcej zgodnie z prawdą historyczną? (Na zamku przeprowadzono szeroko zakrojone badania archeologiczne, poszukiwano też źródeł historycznych, ale to już z mizernym skutkiem). Gdy wrócę pamięcią do ledwo wystających z ziemi fundamentów po pracach wykonanych z latach 60-tychXXw. i patrzę na to, co mamy obecnie to wolę jednak być dumny z potężnie już wyglądającego królewskiego zamku niż patrzeć na ledwo widoczne ślady po nim.
Jedziemy dalej w kierunku Sokółki. Jedno, co uderza w tutejszym krajobrazie to fakt jak bardzo drewniane jest tutejsze budownictwo. Jednak stare, walące się chałupy to już rzadkość. Gdy mijamy jedna z takich właśnie opuszczonych znajdujemy na niej karteczkę z ogłoszeniem. Nie, dom nie szuka nabywcy. Ktoś właśnie ogłasza ze kupiłby ten lub podobny w okolicy… Bo Podlasie się zmienia. Gdy przejeżdża się polnymi drogami wśród wiosek, widać że nadal rolnictwo i uprawa to podstawa. Jednak już nie tylko…
Ania
Nocujemy w drewnianym domku, zbudowanym z marzeń o powrocie do Polski. Ania całe dorosłe życie spędziła w Londynie. W Anglii zamieszkała już jako nastolatka. Dziś, po 25 latach ma ładny, drewniany dom zbudowany tuż obok starej chaty w której mieszkała jej babcia. Wynajmuje go przyjezdnym, gotuje, żyje lokalnymi sprawami i chyba nie tęskni już do kolorów i gwaru stolicy zjednoczonego królestwa. Ale dlaczego zamarzyła o powrocie? Zapytacie ja sami jeśli zechcecie być jej gośćmi.
Nie odjeżdżamy od Sokółki zbyt daleko. Kręcimy się po okolicznych, polnych dróżkach, zajrzymy pod resztki spalonego wiatraka, na cmentarz choleryczny z XIX w, zatrzymamy się na pieczenie kiełbas w zacisznym miejscu gdzieś na uboczu. Niby niewiele, dzień mamy wszak krótki, ale wyjazd z przyjaciółmi, wspólne szwędanie się poza głównymi drogami, wspólnie spędzony czas na niespiesznym delektowaniu chwili… bezcenne.
Po Podlasiu podróżował Irek Rek - opracował Martin
Wiecej inspiracji znajdziecie na http://www.bluephoto.pl/