„Huhu ha, huhu ha, nasza zima zła!” Słowa wiersza Marii Konopnickiej, znanego też jako popularna piosenka dla dzieci, wraz z globalnym ociepleniem tracą mocno na aktualności. Nie mamy już zim stulecia, gdy drogi są przez dwa dni nieprzejezdne, mrozy sięgają -30 stopni, a oblepione śniegiem linie wysokiego napięcia pękają z trzaskiem i wszyscy siedzą przy lampie naftowej i świeczkach.
Dłuższy postój po dobrym przygotowaniu – czemu nie?
Z jednej strony to wygodne, z drugiej trochę żal śniegu. Dziś, żeby zaznać białego szaleństwa, trzeba jechać w góry, z roku na rok coraz wyższe. Ale dziś nie o tym. Dziś zamiast minusów poszukamy plusów tego zjawiska. W naszym kraju na przykład globalnemu ociepleniu zawdzięczamy coraz lepszej jakości polskie wina, a mniej srogie warunki pogodowe zachęcają do śmielszych podróży brać caravaningową.
Po co kończyć sezon?
Od końca września obserwujemy w mediach społecznościowych trend przygotowywania kamperów i przyczep do zimowania. Troskliwi właściciele chowają je pod pokrowce, spuszczają ciecze ze zbiorników, zastawiają pułapki na myszy, dumają, jak zapewnić wentylację, nie zapraszając jednocześnie do wnętrza nieproszonych gości. Oczywiście każdy robi, co uważa za stosowne, wolnoć Tomku i takie tam, ale właściwie kto powiedział, że trzeba zimą zaniechać aktywności? Podróżowanie późną jesienią czy zimą na przednówku ma mnóstwo zalet i uroków, a uciążliwości ze strony natury są coraz łatwiejsze do pokonania.
Jesienią bywa jeszcze bardzo ciepło
Tłumaczenie, że caravaning zimą jest ciężki, pełen wyrzeczeń i w ogóle to jest zajęcie dla hardkorowców, ma już bardzo krótkie nóżki i jeżeli ktoś tylko szuka wymówek, to znaleźć jest je coraz trudniej. Co więcej, z praktycznego punktu widzenia żadnym pojazdom nie służy nieużywanie przez kilka miesięcy. Może pora wyzbyć się więc uprzedzeń i przedłużyć sezon? A może nawet go zapętlić na cały rok?
Złej baletnicy
Obalmy kilka zasadniczych mitów. Zimno? Zależy gdzie – zimno to teraz bywa za kołem polarnym. Pod namiot może już jest zbyt rześko, jednak jeżeli dysponujemy kamperem lub przyczepą, to wystarczy zadbać o sprawność ogrzewania i argument topnieje jak lód w wiosennym słoneczku. Wystarczy wyskoczyć raz czy dwa w Alpy, by skonstatować, że za granicą zimowy caravaning nie jest ani żadną ekstrawagancją, ani niczym niezwykłym. Trzeba dozbroić się w parę przydatnych gadżetów i zima nam niestraszna.
Jesienny zlot w winnicy sandomierskiej
Do niezbędnika zimowego podróżnika należy wpisać kilka obowiązkowych drobiazgów – porządną szczotę do odśnieżania, najlepiej na teleskopowym kijku. W rejonach, gdzie pada sporo śniegu, przydaje się też drabinka. Dobrym pomysłem w przypadku kamperów są izolatory na szyby lub całą kabinę – to ona jest zwykle najgorzej wyizolowana i warto przytrzymać tam ciepełko, gdy planujemy dłuższy postój. Jeżeli mrozy nie są duże i chcemy korzystać z wody, można dodać płynu, który zapobiegnie zamarzaniu zawartości zbiornika. Opcją de luxe jest podłączenie doń mat grzewczych.
Listopadowy nocleg na dziko
W razie obaw o przetrwanie warto rozważyć pierwszy wyjazd na kemping o podwyższonym standardzie, z porządnym zapleczem. Takie cieplarniane warunki pomogą bezstresowo zapoznać się z tematem i sprawdzić, co jest do poprawy w naszym podejściu i wyposażeniu.
Nie ma niczego
Kolejnym argumentem, częściowo zasadnym, jest ograniczony dostęp do infrastruktury. Faktycznie część obiektów zimą zamyka swe podwoje, choćby w celu dokonania prac remontowych lub rozbudowy obiektu. Jednak większość nie działa „poza sezonem” głównie z tego powodu, że gości jest za mało, aby rachunek ekonomiczny wyszedł na plus. I tu mamy trochę błędne koło, dopóki nie zaczniemy więcej podróżować w niskim sezonie, dopóty właścicielom kempingów nie będzie się opłacało utrzymywać obiektu w stanie dostępności.
Mini też potrafi
Nie siejmy jednak defetyzmu. Coraz więcej miejsc dostrzega potencjał w przyjmowaniu podróżników na kołach i inwestuje w infrastrukturę całoroczną. I choć na razie mowa tu bardziej o kamperparkach niż kempingach pełną gębą, to wyraźnie widać trend wznoszący. Warto najpierw zadzwonić w wypatrzone miejsce i zapytać, czy działa i czy są miejsca, żeby uniknąć rozczarowania po przyjeździe i gorączkowych poszukiwań alternatyw.
A może dzikusek?
Niedostatki infrastrukturalne zachęcają nas, a czasem wręcz zmuszają do próbowania sił w dzikusowaniu. O ile tygodniowy pobyt bez zaplecza wymaga już porządnego przygotowania zapasów, sporych zbiorników i dodatkowych źródeł zasilania, o tyle wyjazd na weekend jest wykonalny praktycznie każdym pojazdem. Warto rozpocząć swą przygodę z dzikim biwakowaniem jesienią właśnie od takich krótkich wypadów, by zmierzyć siły na zamiary. Zwykle okazuje się, że nie taki diabeł straszny. Czasem zamiast za dużo myśleć, trzeba po prostu ruszyć przed siebie i spróbować. Po kilku takich wypadach ustali się nam rutyna pakowania, tego, co niezbędne, a co zbędne. Zwykle możemy sobie darować wożenie stolików i krzesełek do użytku na zewnątrz, chyba że pogoda dopisuje i mamy ochotę poopalać się w zimowym słoneczku.
Dokąd ruszyć jesienią i zimą?
Idealnymi destynacjami weekendowych wycieczek są wszelkiej maści atrakcje turystyczne. Gdy dopisuje pogoda, idealnie sprawdzą się krótkie wędrówki na świeżym powietrzu, zwiedzanie ruin, podziwianie parków narodowych, skansenów lub niewielkich, urokliwych miasteczek, które często są bardzo interesujące, ale nie na tyle, by spędzić tam więcej czasu. Jesienią i zimą dzień jest znacznie krótszy, więc takie mniej absorbujące czasowo atrakcje zapewnią nam kilka godzin aktywności, póki jest jasno, zaś wieczorem po zmroku możemy posiedzieć przy ognisku albo po prostu spędzić wieczór z dobrą książką lub filmem. Gdy aura nie dopisuje, możemy wybrać atrakcje, które czekają nas w zadaszonych pomieszczeniach. To czas muzeów, wystaw, zwiedzania zamków i podziemi, smakowania lokalnych przysmaków w restauracjach.
W okolicach świąt Bożego Narodzenia doskonałym powodem, by wyruszyć na krótką wycieczkę, są jarmarki bożonarodzeniowe odbywające się w większości większych miast zarówno w Polsce, jak i za granicą.
Przybywa też zlotów organizowanych jesienią i zimą. Taki zlot to również doskonała okazja na nasz pierwszy raz poza sezonem letnim. Osoby, które nie czują się pewnie, mogą podczas takiego wydarzenia podpytać stałych bywalców o różne kwestie i liczyć na ich pomoc, gdy coś pójdzie nie tak. Doświadczeni uczestnicy takich imprez na pewno nie pozostawią świeżaka w potrzebie na pastwę losu.
Możliwości jest naprawdę dużo i ich rzekomy brak nie wystarcza nawet za najlichszą wymówkę.
Na dziko, lecz w cywilizacji
Jeżeli myślimy o dłuższych eskapadach, na przykład o wyjazdach narciarskich, lepiej zadbać o minimum zaplecza i wybrać kemping, który takowe posiada. Zimą kilka dni w jednym miejscu wymaga co najmniej podpięcia do prądu, musimy też pamiętać o zabezpieczeniu sobie paliwa do ogrzewania. Na szczęście kempingi zapraszające gości zimą mają odpowiednią infrastrukturę i większość naszych potrzeb jest tam zaspokojona.
Planowanie to podstawa
W planowaniu pobytów czy na kempingu, czy na łonie natury bardzo pożyteczne są aplikacje i grupy dyskusyjne na portalach społecznościowych, na których znajdziemy mnóstwo miejsc, ich opisów i opinii. Niegłupim pomysłem jest budowanie własnej bazy potencjalnych miejsc do odwiedzenia czy wypoczynku, na podstawie poleceń znajomych, a nawet za pomocą przewodników turystycznych.
Noc pod zamkiem Krzyżtopór
Innym aspektem, nad którym warto się pochylić, jest fakt, że jesienią i zimą tłumy spotkamy chyba tylko na wyżej wymienionych jarmarkach bożonarodzeniowych. Sezon niski charakteryzuje się bowiem znacznie niższym obłożeniem wszystkich obiektów, jest więc łatwiej o dostępność miejsc i biletów, a co za tym idzie, naszych eskapad nie musimy planować z ogromnym wyprzedzeniem. No i nie grozi nam tłok, za którym jednak większość nie przepada.
W drogę!
Przedłużenie sezonu to doskonały pomysł nie tylko z punktu widzenia naszej rozrywki, ale też dobre rozwiązanie dla naszego pojazdu. Nie musimy obawiać się o jego dobrostan zimą, gdyż używany cały czas pozostaje w dobrej kondycji. Z kolei ciągły ruch turystyczny mobilizuje branżę do utrzymywania i rozbudowy obiektów całorocznych. Widać to doskonale u naszych zachodnich sąsiadów, choćby na przykładzie wybrzeża Bałtyku. Po naszej stronie po kurortach hula wiatr, czynna jest znikoma część atrakcji i kempingów, wręcz straszą pozabijane dechami stragany. Tam funkcjonuje wszystko – od atrakcji turystycznych, przez gastronomię, po kempingi, nawet jeżeli w ograniczonym zakresie i nie wszystkie rozrywki czy udogodnienia są dostępne. Widać to już na stronach internetowych, gdzie zasady działania obiektów opisane są zwykle w podziale na sezon wysoki i niski, a nie sezon lub jego brak. Ten mały szczegół świadczy dobitnie o diametralnie różnym podejściu do sezonu.
Przyczepa czy kamper – doskonałe na narty
W Polsce na szczęście też wiele się zmienia na lepsze w tej kwestii, coraz więcej mamy czynnych kempingów, kamperparków dostępnych przy hotelach i stokach narciarskich, miejsc dla kamperów przy termach, basenach, parkach wodnych i innych atrakcjach. Coraz częściej też otwarci na turystykę kamperową są właściciele winnic i agroturystyk – bywa, że nie pobierają opłaty za postój, jeżeli zrobimy u nich zakupy. Czasami wystarczy się uśmiechnąć i zapytać, czy możemy się w danym miejscu zatrzymać, a zostaniemy przyjęci z otwartymi ramionami. Warto rozmawiać i być otwartym na innych ludzi, a oni otworzą się na nas.
Zlot mikołajkowy na Aleksie
Jesienno-zimowy caravaning jest może bardziej wymagający od wiosenno-letniego, ale często to pozory– pogoda trafia się różna o każdej porze roku, zaś zalety sezonu niskiego są nie do pogardzenia. Szkoda marnować kilka miesięcy na siedzenie w domu, ruszajmy w drogę!