artykuły

aktualnosciAKTUALNOŚCI
ReklamaBilbord - WCF 26.04-12.05 Sebastian

Inny punkt widzenia

Czas czytania 8 minut
Inny punkt widzenia

Nasz artykuł pt. „Hel przymknięty dla turystów?” (PC, marzec 2010) wywołał kontrowersje w środowisku caravaningowym oraz wśród gospodarzy tamtejszych kempingów. Postanowiliśmy wrócić do problemu...

W naszej publikacji staraliśmy się przedstawić istotny problem – spór między ekologami a właścicielami kempingów dotyczący gospodarzenia na linii brzegowej Mierzei Helskiej. Kierowaliśmy się zarówno interesem caravaningu, jak i etyką obrońców przyrody. Dlatego też chcieliśmy poznać racje obu stron. Ekolodzy wypowiadali się chętnie i żarliwie. Niestety, prowadzący kempingi, do których się zwracaliśmy – mimo naszych zachęt – nie skorzystali z możliwości przedstawienia swoich racji. Podkreśliliśmy to w tekście. Reakcja środowiska kempingowego z Półwyspu Helskiego była bardzo emocjonalna i negatywna. Mając, jak zawsze, na uwadze dobro caravaningu w Polsce uznaliśmy, iż należy do sprawy wrócić. Postanowiliśmy odwiedzić półwysep i spotkać się z prowadzącymi tamtejsze kempingi. Wysłaliśmy na początku lipca list w tej sprawie, uprzedzając o swoich zamiarach i pragnąc umówić się na konkretne daty i godziny rozmów. Chcieliśmy zebrać wypowiedzi oraz przedstawić je w postaci osobnego tekstu – jako komentarz do naszego artykułu. Pomimo naszej zachęty, na apel odpowiedziało tylko trzech przedstawicieli branży caravaningowej. Ostatecznie zaś doszło jedynie do spotkania z Romanem Czerwińskim, prezesem zarządu firmy ABRUKO. Firma ta prowadzi m.in. kemping „Małe Morze”. Jej działania są na co dzień związane z problemami, które zostały przedstawione w naszym artykule. W rozmowie z nami prezes odniósł się do treści marcowej publikacji, prezentując stanowisko swoje oraz innych osób prowadzących kempingi.

ReklamaInny punkt widzenia 1
Caravaning służy ekologii
Napisaliśmy, iż “helska kosa” jest zagrożona ingerencją turystów, w tym również caravaningowców oraz tym, że funkcjonuje tam nazbyt wiele kempingów, które niszczą przyrodę. Według Romana Czerwińskiego, turyści, którzy przyjeżdżają na kempingi (są to przede wszystkim ludzie czynnie uprawiający kitesurfing i windsurfing) nie niszczą niczego. Od lat ABRUKO współpracuje z Urzędem Morskim – obie instytucje łączy wspólny pogląd, że jeśli teren jest urządzony i zagospodarowany, są parkingi i toalety – to normalny, kulturalny człowiek, który chce tam spędzać czas - nie niszczy niczego obok. Pan Czerwiński podkreślił, że kempingi zainwestowały olbrzymie pieniądze w infrastrukturę i ochronę brzegu oraz stały się miejscami, gdzie ludzie z przyjemnością przyjeżdżają. Kempingi są badane pod względem ochrony środowiska, a żadna z kontroli na terenie i w otoczeniu kempingu którym zarządza niczego negatywnego nie wykazała. Podkreślił, że Zatoka Pucka jest najbezpieczniejszym miejscem do nauki kitesurfingu i windsurfingu w Europie. Jest miejscem, gdzie młodzi ludzie po raz pierwszy spotykają się z caravaningiem i zarażeni tą ideą korzystają z tej formy wypoczynku, jeżdżąc po świecie.
Inny punkt widzenia 2

Widok na Mierzeje Helską z Władysławowa.

Europejski trend
Zauważyliśmy, iż na Półwyspie Helskim istnieje zjawisko, które kłoci się z ideą caravaningu. Chodzi o przyczepy stojące tam na stałe. Roman Czerwiński ma na to inny pogląd:
ReklamaŚT2 - biholiday 06.03-31.05 Sebastian
- W całej Europie jest wiele kempingów, na których część przyczep stoi cały rok (często z drewnianymi przybudówkami lub tzw. domki holenderskie) zwłaszcza w Alpach – np. “Nature Park Schluga Seecamping” w Villach. Teraz w Polsce i Europie coraz częściej jeździ się kamperem, stawia się go na kempingu lub parkingu – i nie jest to zaprzeczeniem idei caravaningu – zapewnia nasz rozmówca. Według niego, pojazdów kempingowych na drogach półwyspu jest teraz mało, a caravaningowcy stawiają swoje przyczepy na sezon lub czasami na kilka sezonów i  przemieszczają się, po zaparkowaniu, jedynie piechotą, i to wyłącznie na terenie kempingu, a po okolicy rowerami. Jest to związane z tym, że głównym celem przyjazdu na półwysep jest dla nich nauka lub korzystanie z kitesurfingu i windsurfingu. Przyjeżdżają kiedy jest wiatr, czasem tylko na kilka godzin.

Wzorowy kurort
Nasz rozmówca wspominał jak dawniej ludzie przyjeżdżali do Władysławowa jesienią lub zimą – mimo, że wtedy nie można było stacjonować tam poza sezonem letnim. Dziś jest inaczej: kitesurfingowcy mogą przyjeżdżać przez cały rok. Na przykład, ich przyczepy stoją tu długo, a oni są tylko podczas majówki. Ludzie korzystają z kempingu, lecz nie niszczą linii brzegowej ani środowiska. Przecież tak jest w całej Europie. Sezon trwa tu od kwietnia do października, tak jak sezon żeglarski, ale i zimą, kiedy przyjeżdżają amatorzy iceboardingu, snowkite lub zapomnianych już trochę bojerów.

Piach niezgody
Pisaliśmy o niszczeniu linii brzegowej oraz zawłaszczaniu terenów niedzierżawionych poprzez nasypywanie piachu na wybrzeżu. Według ekologów jest to powodem niszczenia naturalnych trzcinowisk. Co na to prezes ABRUKO? Uważa, że to ekolodzy są winni niszczenia linii brzegowej. Wywalczyli na pewien czas zakaz prowadzenia normalnej ochrony brzegu przed zalewaniem, (tj. stosowania metody podsuwania piasku z dna, gdy sztormy zabierają ten naturalny budulec), co właśnie prowadzi do jego destrukcji.
- Na odcinku między Władysławowem a Chałupami nie ma falochronu – dlatego, jeśli brzeg ma pozostać naturalny, czyli piaszczysty – to nie ma innej możliwości jego ochrony niż poprzez podsuwanie piasku z dna. Największe szkody wyrządzają sztormy zimowe. Co kempingi mają robić latem, aby uratować swój teren? – pyta prezes. - Kiedyś się podsuwało to, co morze zabrało. Skoro tego zabroniono, piach zaczęto nawozić. I tu pojawiły się znowu protesty. Wszystko co Urząd Morski zaproponuje wespół z kempingami, ekolodzy uznają za nieprawidłowe! Gdy pojedziemy dalej na wschód od Chałup, natrafimy na betonowe falochrony, niezgodne z pierwotnym ekosystemem. Powstają tam kolejne betonowe umocnienia, sypie się sterty kamieni. Dlatego, zdaniem kempingów – to one właśnie dbają o piaszczysty brzeg na półwyspie, bo chcą, aby pozostał on pierwotny i naturalny w swojej postaci. Ktoś się uparł, że zamiast kempingów powinny na odcinku Władysławowo - Chałupy zostać reaktywowane trzcinowiska. Dlaczego? – pyta nasz rozmówca. – To dzięki kempingom właśnie linia brzegowa jest niezabetonowana, nieumocniona kamieniami, a między samymi kempingami zachowała się naturalna trzcina. Jeżeli naprawdę tak bardzo brakuje trzcinowisk to dlaczego nie usunie się betonowych umocnień z pozostałych 20 km półwyspu i nie obsadzi trzciną? I jak to jest, że ornitolodzy od wielu lat swoje badania prowadzą właśnie przy betonowym falochronie pod Kuźnicą?

Czy dochodzi do zawłaszczenia linii brzegowej?
Wskazaliśmy, iż w ramach dzierżawienia dochodzi do nadużyć. Prowadzący kempingi, pod pretekstem chronienia swojej posiadłości nawożą piasek, przy okazji poszerzając teren własnych ośrodków. Tam stawiane są kolejne przyczepy, niszczony jest brzeg i sytuacja wymyka się spod kontroli. Zaprezentowaliśmy zdjęcia lotnicze, które to przedstawiają. Roman Czerwiński przyznaje, że problem istnieje. Związane jest to z uzgodnionym przed paru laty z Urzędem Morskim, ale już dziś niestosowanym, sposobem ochrony brzegu. Są przypadki, kiedy dochodzi do nadużyć, ale też jest wiele miejsc, gdzie natura zmniejszyła powierzchnię kempingu (zwłaszcza czynią to jesienno-zimowe sztormy). Jego zdaniem, nie można generalizować, że samo istnienie kempingów na terenie półwyspu jest złem. Zdjęcia lotnicze, które przedstawiono na łamach “PC” są, jego zdaniem, prawdziwe. Potwierdza, że w wyniku zagospodarowania terenu przez kempingi zmienia się linia brzegowa.
- Ale przebiega to legalnie, tego nie cofniemy – zaznacza nasz rozmówca. - Jak powstała Holandia, czy szerokie plaże i wydmy we Władysławowie?! Wskutek usypywania linii brzegowej – argumentuje. Jego zdaniem, niektórzy ekolodzy chcieliby zlikwidować kempingi i przywrócić pierwotny stan, którego się już odtworzyć nie da. Uważa, iż należy wyjść od tego, co jest teraz i dbać o to, aby nie dochodziło do łamania prawa teraz i w przyszłości. Obecnie, jak uważa pan prezes, mogło dojść do drobnych przypadków, iż w ramach ochrony linii brzegowej przy kempingu doszło do “zaokrąglenia” ich przestrzeni o parę metrów. Ale uważa, że nie ma to znaczenia, dlatego, że jednocześnie - w wyniku działalności kempingów - trzcinowisk przybywa, bo poszerza się pas brzegu, a tereny wokół są chronione.

Pan Czerwiński podkreśla, że współpracuje z naukowcami w sprawie ochrony i nasadzeń trzcinowisk. Mówi, że wspólnie nalegają na władze, aby uściśliły również sposoby naprawy i odbudowy brzegów – tak, żeby nie dochodziło do zawłaszczeń, które szkodzić mogą przyrodzie. Zwrócił też uwagę, że jeśli pojawiają się zmiany w zagospodarowanej przestrzeni na kempingach, to wynikają one ze zmian dzierżawcy; był okres, że zmieniali się często. W obecnej chwili ruchy związane ze zmianami dzierżawców są zamrożone na około 30 lat. Więc nic się tu nie zmieni. Wcześniej, podczas powstawania pierwszych kempingów na terenie półwyspu, mogło to być nie do końca unormowane.
Inny punkt widzenia 4

Hel jak Nordkapp
Ważnym wątkiem w naszym artykule był ten, związany z natężeniem ruchu na półwyspie oraz propozycjami rozwiązania tego problemu. Również o tym rozmawialiśmy z prezesem ABRUKO. Powiedział nam, że kempingi nie są powodem tamowania ruchu, bo caravaningowcy wjeżdżają tylko na wyznaczone miejsca, a te są ograniczone. Zaś jeśli chodzi o natężenie ruchu samochodowego, to jego zdaniem Hel ma to do siebie, iż to miejsce jest w Polsce obowiązkowo odwiedzane - tak jak Nordkapp w Norwegii. Wzrost ruchu na półwyspie, umieszczanie takich obiektów jak fokarium w mieście Hel sprawia, że następuje okresowe wzmożenie ruchu w okresach letnich. Dlatego nie można przesadzać z liczbą atrakcji turystycznych tego typu. Kempingi nie szkodzą, bo funkcjonują tylko i wyłącznie na zasadach proekologicznych. Nasz rozmówca uważa, że stawianie rogatek na drogach nie jest właściwym rozwiązaniem. Ze świadomością, że jazda autem to ryzyko stania w korku - ludzie powinni się przesiadać na szynobusy i pociągi, których ruch powinien być większy. W ruchu kolejowym nadzieja, ale zamykać ruchu drogowego nie można. Również ruch tramwajów wodnych wpływa na zmniejszenie liczby samochodów w sezonie letnim. Przyszłościowym rozwiązaniem (chociaż mocno futurystycznym) byłoby wybudowanie przejazdu tunelem pod Zatoką. Podobnie jak jest to w przypadku obecnego dojazdu na Nordkapp. To zmniejszyłoby ruch o połowę.

• Zainteresowanych tematem odsyłam do artykułu “Hel przymknięty dla turystów?”, który ukazał się w marcowym numerze „Polskiego Caravaningu”.

Dawid Majer


01.09.2010
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News