artykuły

nasze-rozmowyNASZE ROZMOWY
ReklamaBilbord - bookingcamper zacznij zarabiac

Pół życia w przyczepie

Czas czytania 4 minuty
Pół życia w przyczepie

Dwa małżeństwa – czworo przyjaciół. Od trzydziestu lat wszystkie urlopy spędzają razem. W przyczepach.  Inaczej nie potrafią!

Spotykamy się przy kamperze „PC” na czerwcowym zlocie w Borkach. Od słowa do słowa…  Wkrótce siedzimy pod zdobioną lampkami markizą przyczepy pana Jerzego Bidasa. Z przepastnego wnętrza pojazdu gospodarz wydobywa opasłe tomiszcze. „Album turysty caravaningowego”! Pochylamy się razem nad pożółkłymi stronicami  z brystolu. Jest rok 1981…

Zima? Co tam!
- To niedługo po tym, jak przy Automobilklubie Świętokrzyskim założyliśmy nasze caravaningowe koło. Działaliśmy ostro – robiło się nawet do 17 zlotów rocznie! Tak! Dobrze pan widzi - to śnieg. I Niewiadówki. Na zlocie w Bielsku-Białej, w gościnie u Ślązaków. Kiedyś zlot zimą to nie było nic nadzwyczajnego. Mimo że nasze przyczepy ściany miały cieniutkie, trochę tylko pokryte przez nas w środku gąbką. No i, rzecz jasna, żadnego ogrzewania. Ale nic to – bawiliśmy się dobrze. Teraz, jak ktoś przejedzie się gdzieś zimą, to zaraz wielkie halo, w gazetach o nim piszą…Przy stoliku robi się ciaśniej. Dosiada się do nas małżonka gospodarza – pani Bogumiła i para przyjaciół -  Eugeniusz i Alicja Polkowscy. Cała czwórka z Radomia jest wprost  nierozłączna. Już przez trzydzieści lat, od chwili, kiedy tylko połknęli caravaningowego bakcyla.

Pół życia w przyczepie 1

Zima była nam niestraszna.


My, Łabędzie

Pan Jerzy: – Po paru latach w automobilklubie, postanowiliśmy się usamodzielnić. Za dużo tam było ważnych osób, które koniecznie chciały wszystkim rządzić. Więc – 10 czerwca 1984 roku - powstał nasz klub, Łabędź. Skąd nazwa? Ano, tak przypadkiem. Na jednym ze zlotów każda grupa miała obowiązkowo odtańczyć swój regionalny taniec. Mieliśmy z tym kłopot, więc z braku znajomości takowego zaprezentowaliśmy… Jezioro Łabędzie! Przez lat 20 Jerzy Bidas szefował Łabędziowi, działał też we władzach Polskiej Federacji Campingu.

ReklamaPół życia w przyczepie 2

Pół życia w przyczepie 3

To był zlot!


- Tu gdzie siedzimy, w Borkach, organizowałem pierwszy zlot. Teren okazał się dziewiczy. Aby zlot się mógł odbyć, tuż po przyjeździe chwyciliśmy za szpadle, kopiąc rowy pod kable elektryczne. Udało się – prąd dotarł i 86 uczestniczących w zlocie załóg było zadowolonych. Największy zlot? Na pewno ten w Łebie. To był pierwszy w Polsce  zlot o randze światowej. Cztery i pół tysiąca uczestników. Około 2 tysięcy przyczep! Pojawili się nawet... Japończycy! Oczywiście, przyczepy wynajęli w Europie.

Pół życia w przyczepie 4

Przed 30 laty spotkaliśmy taki zestaw. Co tam auto! Ten domek, po złożeniu, okazał się przyczepą!

Pół życia w przyczepie 5

Kiedyś biwakowało się bliżej natury...



W świat
Zloty zlotami, ale przecież najprzyjemniejsze chwile to wakacje, kiedy to własna przyczepa i coś do jej ciągnięcia dawały  szansę na liźnięcie nieco świata. W trudnych latach 80. była to więc Grecja, był także wyjazd do San Marino. Przy okazji nie obeszło się oczywiście bez wizyty w Watykanie, gdzie w tłumie pielgrzymów czwórka polskich caravaningowców znalazła się przed Papieżem niemal na wyciągnięcie ręki… Jeździli całymi rodzinami, w przyczepach wychowywały się dzieci. Syn państwa Bidasów - nawet gdy był w wojsku – na przepustce gnał motorem przez pół Polski tam, gdzie właśnie stali obozem. Teraz ma już dzieci, które jednak  do wędrownego stylu życia mają  pewien dystans. 

Pół życia w przyczepie 6

Rok 1984. Nowa Niewiadówka! Podziwiamy.


Przygody

ReklamaPół życia w przyczepie 7
Hmm... było ich mnóstwo. Jednak ta najbardziej stresująca to przypadek na granicy, kiedy to celnicy uznali, że zapas... wstążek do kwiatów wiezionych przez nas z Zachodu jest nieco zbyt duży jak na indywidualne potrzeby. Cóż, może i był – takie były czasy... No, ale żeby z tego powodu aresztować przyczepę (jako narzędzie przestępstwa) i trzymać ponad pół roku na granicy? W każdym razie – wakacyjne plany diabli wówczas wzięli.

Pół życia w przyczepie 8

W przyczepie – jak w domu.

Pół życia w przyczepie 9

Na kempingu, w pełnej gali.



Marzenia
No cóż, latka lecą, człowiek chciałby na starość zaznać ciut więcej wygody. Marzyłby się kamper... Tylko za co?! Ale, podkreślmy stanowczo: w naszych przyczepach jest nam bardzo dobrze!

Janusz Czerwiński
Zdjęcia z archiwum Jerzego Bidasa oraz J. Czerwiński


12.08.2009
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News