Przyczepy kempingowe ciągniemy samochodami osobowymi, vanami, pikapami, kamperami czy nawet motocyklami. A czy można rowerem? Z pozoru wydaje się to niemożliwe, JEDNAK ROZWIĄZANIA TEGO TYPU MOŻNA SPOTKAĆ. Oto nasz krótki przegląd takich właśnie propozycji.
Oczywiście przyczepy kempingowe, które ciągniemy pojazdami mechanicznymi, różnią się od tych, które możemy pociągnąć siłą własnych mięśni. Tak naprawdę jest w nich przede wszystkim miejsce do spania i na bagaż. Trudno oczekiwać, by znalazła się w nich np. toaleta, prysznic czy kuchenka, chociaż... na telewizor już można liczyć!
Angielska propozycja
Chociaż raz możemy z pełną świadomością polecić angielską propozycję caravaningową wszystkim miłośnikom aktywnego wypoczynku. A powodem tego jest to, że w tym jedynym wypadku kierownica nie jest po lewej stronie... To oczywiście żart, choć to właśnie kierownica po lewej stronie jest jednym z głównych powodów niezbyt dużego importu nie tylko kamperów, ale także innych pojazdów, a przede wszystkim samochodów osobowych z Wielkiej Brytanii czy Irlandii. A tym razem kierownicę mamy jak w każdym rowerze: po prostu pośrodku.
Angielska propozycja dla miłośników caravaningu rowerowego (czy może lepiej: dłuższych lub krótszych rowerowych wycieczek) jest całkiem sympatyczna i w miarę wygodna oraz – co bardzo ważne – lekka, bo waży zaledwie 25 kilogramów. Przy czym oferuje aż 180 litrów przestrzeni bagażowej. Nazywa się Midget Bushtrekka i możemy na niej rozłożyć jednoosobowy namiot, w którym śmiało można spędzić noc nawet w dzikiej głuszy. A dojechać w nią możemy bez problemu, bo kółka w przyczepce kręcą się niezależnie od siebie. Dodatkowo posiada (prawie jak w prawdziwych przyczepach!) cztery podpórki stabilizacyjne, dzięki czemu można nocować nawet na pochyłym czy nierównym gruncie. Sam namiot to Tencot z firmy Kamp-Rite, który po rozłożeniu ma wymiary: ok. 240 centymetrów długości, 66 szerokości i ponad 80 wysokości. Jak widać, nie jest zbyt duży, a szczególnie niezbyt szeroki. Ale coś za coś: Midget Bushtrekka kosztuje około 900 dolarów.
Z Anglii – z telewizorem...
Kolejna przyczepa pochodzi także z Wielkiej Brytanii. Tutaj już naprawdę możemy mówić o przyczepie, a nie o rozkładanym namiocie na kołach. Bowiem ETA (nazwa od towarzystwa ubezpieczeniowego, które przyczepę zaprojektowało, by promować zdrowy sposób podróżowania na targach rowerowych) wygląda jak miniprzyczepka, podobna zresztą to marki Teardrop. Długość ETY to dwa metry, a szerokość siedemdziesiąt pięć centymetrów. W środku mieści się jednoosobowe łóżko, jest miejsce do parzenia herbaty (jakie to angielskie!) oraz 19-calowy telewizor (by oglądać go koło piątej, podczas parzenia i picia herbaty...?). Skoro jest telewizor, oznacza to, że musi być też źródło zasilania – i rzeczywiście, mamy akumulator, który dostarcza prąd o napięciu 240 V. I tylko cena wydaje się przesadą: kto da za taką rowerową przyczepkę caravaningową pięć i pół tysiąca funtów, czyli ponad trzydzieści tysięcy złotych?! Nie, ściany przyczepki nie są ze złota...
Holenderski trójkołowiec
Przenieśmy się teraz do Holandii, w której rowerową przyczepę zaprojektowano jako trójkołową, co zapewne zwiększa jej stabilność podczas jazdy, szczególnie ze względu na boczne podmuchy wiatru. A wiatru w kraju jej pochodzenia nie brakuje, podobnie jak dróg rowerowych, po których można nią podróżować.
Generalnie nie tylko trzy koła są w niej zaskakujące, ale i to, że wykonana jest z drewna i ma otwierane z boku drzwi. Praktycznie cała jej przestrzeń wewnętrzna to łóżko (wygodny materac, jak podkreślają producenci), a do dyspozycji mamy jeszcze tylko półkę na ubrania. Co ciekawe, z tyłu przyczepki znajduje się stół i lodówka i miejsce na naczynia oraz kempingową kuchenkę gazową – wszystko dostępne jest tylko z zewnątrz. Przyczepki nie można kupić, a jedynie wypożyczyć, by podróżować po północnych rejonach Holandii. Tygodniowe wypożyczenie kosztuje 90 euro.
Ciekawa propozycja z Danii
Kolejna propozycja naszego przeglądu: Wide Path Camper, pochodzi ze Skandynawii. Stworzył ją w Danii Mads Johansen i jest dostępna na zamówienie. To pierwsza w naszym zestawieniu przyczepa dwuosobowa, która jest lekka (jej ciężar to około czterdzieści pięć kilogramów), składana i zaskakująco przestronna. Przestronność zapewnia to, że jest ona rozsuwana, choć nie tak, jak do tego jesteśmy przyzwyczajeni w caravaningu – czyli na boki – lecz na długość. Na postoju rozsuwamy przyczepkę wzdłuż i podpieramy na dwóch nóżkach. Gdy podróżujemy, jej długość wynosi 105 centymetrów. W pozycji do biwakowania długość zwiększa się dwukrotnie – do 210 centymetrów. Niezmienna pozostaje wysokość, która wynosi 82 centymetry. Rozkłada się ją w bardzo prosty sposób, który zajmuje trzy minuty, łącznie z podparciem tylnej części.
We wnętrzu Wide Path Camper znajdziemy stół i krzesła turystyczne oraz oczywiście łóżko, które po rozłożeniu ma szerokość 83 centymetrów, a długość 180. Oprócz tego we wnętrzu mamy kilka półek. W opcjach dodatkowych możemy zamówić m.in. pakiet kuchenny (kuchenka gazowa, garnki, patelnie itp.) oraz baterie słoneczne. Cena przyczepy rozpoczyna się od 2150 dolarów (czyli od około 8 tys. złotych). Dla zainteresowanych podajemy adres strony internetowej: www.widepathcamper.com.
Trójkołowy kamper zza oceanu
Oczywiście w naszym zestawieniu nie może zabraknąć propozycji zza oceanu. W zasadzie to można ją nazwać rowerowym kamperem, ponieważ nie ciągniemy w tym wypadku przyczepki, ale mamy ją bezpośrednio na rowerze. To pomysł amerykańskiego artysty Kevina Cyra, który zbudował ją w 2008 roku. Na trójkołowym rowerze mieści się mały aneks kuchenny, duży schowek na rzeczy oraz telewizor (co nas już nie zaskakuje!). Nad kierującym rowerzystą znajduje się natomiast alkowa (z oknem!), w której oczywiście mamy łóżko. Twórca pojazdu od kilku lat nim podróżuje, a jego dzieło doczekało się... kilku namalowanych obrazów, które można obejrzeć na stronie artysty www.kevincyr.net.
Propozycja znanego producenta
Producenci tradycyjnych pojazdów kempingowych także nie zapominają o miłośnikach caravaningu chcących podróżować przy wykorzystaniu jedynie siły własnych mięśni. Specjalnie dla nich swoją propozycję przygotowała firma Dethleffs, która zaprezentowała ją nawet na największych targach caravaningowych w Europie, czyli Caravan Salon Düsseldorf. Mowa oczywiście o rowerowej przyczepce Dethleffs Biker, która z daleka wygląda zupełnie jak przyczepa samochodowa. Dopiero z bliska widać, że jej rozmiar jest jednak inny. Biker jest mniejsza i lżejsza, chociaż waży też niemało, bo 80 kilogramów. W środku znajduje się składane łóżko dla dwóch osób, składany stół i mała kuchnia z kuchenką gazową. Długość przyczepki to 240 centymetrów, szerokość 110 centymetrów, a wysokość prawie półtora metra. Niestety, mamy złą wiadomość dla wszystkich, których zainteresował ten model, ponieważ nie trafił on do seryjnej produkcji.
Na tym kończymy nasz przegląd sprzętu do uprawiania rowerowego caravaningu, który bliższy jest tradycyjnie rozumianemu biwakowaniu. Choć na pewno są tacy, którzy wykorzystując jedynie siłę własnych mięśni pokonują duże odległości, by aktywnie spędzać czas, poznawać nowe regiony i kraje (a przecież właśnie o to w caravaningu chodzi). Wielu z nich nie korzysta z gotowych propozycji, które można kupić czy wypożyczyć, lecz samemu buduje własne rowerowe przyczepki czy kamperki, co jest rozwiązaniem o wiele tańszym niż zbudowanie prawdziwej przyczepy lub kampera. Jeżeli wśród naszych Czytelników są takie osoby, to prosimy, by skontaktowały się z redakcją i pochwaliły swoimi konstrukcjami.
Dariusz Wołodźko
Artykuł pochodzi z numeru 2(71) 2016 Polskiego Caravaningu