Niezwykle cichy i stabilny jak czołg – taki jest Balcamp SM 730, którym w ramach testów wybraliśmy się do Grudziądza, a w którym spędzony weekend możemy zaliczyć do udanych. I to mimo nie najlepszej pogody.
Tak jak caravaning kojarzy się ze słońcem i wakacjami, tak nam przyszło testować nowego Balcampa w deszczu. Niezbyt łaskawą aurę wykorzystaliśmy, aby sprawdzić, jak kamper sprawuje się w trasie, na mokrej nawierzchni. Co prawda do Grudziądza mieliśmy niedaleko (zaledwie 90 km od Tczewa), ale tyle wystarczyło, aby wyrobić sobie na temat pojazdu opinię. A dlaczego Grudziądz? Po pierwsze – to ciekawe miasto z zamkiem i wspaniałymi solankami, a po drugie – zawody wędkarskie organizowane przez znanego producenta łodzi wędkarskich Fox-Boats, którym patronowaliśmy.
„Stabilny” to jego drugie imię
Ten 4-osobowy kamper powstał na bazie Mercedesa Sprintera z silnikiem Diesla o pojemności 2,2 l, z którego producent wyciągnął 165 KM. Auto wyposażono w automatyczną pięciostopniową skrzynię biegów. Z pewnością nowa 7-stopniowa 7G-Tronic spisałaby się zdecydowanie lepiej, jednak ta nie zmieściłaby się na ramie AL-KO 4320. Ale coś za coś, bowiem właśnie dzięki tej ramie zyskaliśmy pojazd niezwykle stabilny, niczym wspomniany już czołg. Kamper nie tylko radzi sobie na zakrętach (nawet pokonywanych z większą prędkością), nie straszne są mu także wszelkie nierówności – tym Balcampem po prostu nie buja, na co wpływ ma na pewno rozstaw osi i tylnych kół, czyli zasługa wspomnianej konstrukcji AL-KO. Swoje robi też masa pojazdu (ok. 3200 kg) i jego „muskulatura”, przy czym pamiętajmy, że to konstrukcja pilotażowa – kolejne modele na pewno zostaną odchudzone.
Ile tu miejsca!
Do testów otrzymaliśmy pierwszego polskiego kampera wykonanego w technologii monokok (w Europie jest jeszcze dwóch producentów, którzy budują w ten sposób swoje „domy na kołach”), dzięki czemu na szczelność jego konstrukcji udzielana jest dożywotnia gwarancja. Zabudowę wykonano z płyt sandwich o grubości 4,5 cm, ściany i drzwi (wejściowe i do schowków) wykonane są z tego samego materiału, przez co ich kontury są praktycznie niewidoczne – z zewnątrz widzimy tylko monolityczną bryłę. Mocowanie mebli i ścian to patent rodem z przemysłu jachtowego – na klej, bez jakichkolwiek mocowań mechanicznych. Stąd wspomniana we wstępie cisza.
Jak ktoś nam zwrócił uwagę, z zewnątrz kamper wydaje się mały. To jednak tylko złudzenie, o czym przekonujemy się wchodząc do środka – jakbyśmy znaleźli się w zupełnie innym pojeździe (projektant musiał być magikiem!). Wnętrze jest niezwykle przestronne, długie, co szczególnie daje się zauważyć w części dziennej, w której bez problemu możemy przyjąć gości – siedzeń starczy dla każdego, a blat na teleskopowej nodze regulować można w kilku kierunkach. Oczywiście fotel kierowcy i pasażera są obrotowe, co oznacza dodatkowe miejsca przy stole.
Ekskluzywny klub na kołach
Fronty mebli to sklejka fornirowana orzechem egzotycznym, wykończona na wysoki połysk. Jednym się spodoba, pozostałym mniej – my uznaliśmy, że nadaje wnętrzu pewnej ekskluzywności. Innym elementem spotykanym w kamperach z najwyższej półki jest specjalny system łamanych drzwiczek w szafkach wiszących.
Z ciemnymi meblami kontrastuje jasna skórzana....
Pełna treść artykułu w najnowszym wydaniu "Polskiego Caravaningu".