Ponadczasowa jakości zasługuje na uznanie, jeśli pożądać tego, co najlepsze – tak, parafrazując Oskara Wilda, doskonalił swój warsztat założyciel marki Tabbert. Don Alfredo wyniósł synergię technologii i królewskiego sznytu wykonania na piedestał w dziedzinie produkcji przyczep kempingowych.
Pisząc o korzeniach pionierskiej firmy w Europie w dziedzinie zaawansowanych technicznie przyczep kempingowych, a dziś – po upływie 64 lat – stojącej w awangardzie do propozycji konkurentów, nie sposób nie wspomnieć założyciela firmy.
Alfred Tabbert (1908-1973) urodził się w czasach, gdy z produkcją seryjną debiutował Henry Ford. Dwie dekady później utalentowany absolwent uczelni kształcącej konstruktorów nadwozi pojazdów wziął sobie za punkt honoru zaprojektowanie przyczepy kempingowej. Wysiłki Tabberta brutalnie przerwał wybuch wojny, potem obóz sowiecki, a w końcu zrujnowane przez bombardowania zakłady w Schweinfurcie, które opuścił z 80-osobową załogą.
Mijające lata upływały mu na doskonaleniu technologii płyt, nie tylko meblowych. Dziś sandwiczowe płyty są standardem przy produkcji pojazdów kempingowych, ale wtedy poszycia z formatek utwardzanych ciśnieniowo stanowiły nową jakość. Pomysł Tabberta jawił się awangardowo i, jak można się domyślać, po dziś dzień stanowi o przewadze technologicznej producenta kojarzonego z powojenną siedzibą w Bad Kissingen. Notabene, opatentowanej koncepcji Tabbert Komfort-Dach jest po dziś znakiem rozpoznawczym produkowanych seryjnie przyczep, a firma kontynuuje marzenia mistrza Don Alfredo o anonsowaniu prawdziwie królewskich apartamentów na kołach.
Udane wakacje dla koneserów
Gdy na początku lat 50. ubiegłego wieku Alfred Tabbert zaprezentował światu La Dolce Vita – pierwszy model przyczepy opatrzony logiem Tabbert – stało się jasne, że sygnowana jego nazwiskiem firma zasłynęła w młodej branży caravaningowej propozycją w segmencie premium. Przyczepa ważyła 240 kg, wnętrze miało raptem 1,6 metra szerokości, a „ideał wakacji” kosztował 3 tys. niemieckich marek. Dziś? Gdy propozycje firmy zaliczać do awangardy w dziedzinie powiększania kubatury zabudów kempingowych w fascynujące domy wakacyjne na kołach, to synonimem luksusu może być apartament o powierzchni 19,5 m2, bo powiększany na postoju o wysuwaną ścianę typu slide-out. Cena?
Bezkompromisowe podejście w dziedzinie technologii, materiały najwyższej jakości, no i to poczucie piękna. Wszystko to sprawia, że hołdujący wyśrubowanym standardom jakościowym w przemyśle motoryzacyjnym i umiłowaniu założyciela bawarskiej firmy do rzeczy najlepszych, odpowiedzą: u nas ceny nie kończą się, gdy pomyśleć o zindywidualizowanym wykończeniu, a... zaczynają (sic!).
Bezkompromisowa izolacja termiczna to nie jedyny walor autorskiej propozycji poszycia przyczep, gdy wspomnieć o daleko wykraczających poza standardy osiągnięciach w dziedzinie izolacji akustycznej zabudów.– Od ilu? Za model flagowy apartamentu na kołach, bo dokładnie taka jest Cellini z odsuwaną ścianą boczną typu slide-out, „można” zapłacić blisko 70 tys. euro. Można, bo lista dodatkowych luksusów, gdy pomyśleć np. o skórzanej tapicerce czy lakierowanych meblach, jest tak kusząca, że najbardziej wymagający są skłonni wydać więcej – przybliża profil klienta Mateusz Klaja, współwłaściciel punktu dilerskiego marki Tabbert na Śląsku.
Cellini – apartament królewski
Kto miał okazję doświadczyć – choćby na czas prezentacji targowych, jak bezkompromisowo potraktowali inżynierowie firmy pojęcie przestrzeni – ten na pewno potwierdzi, że Cellini to prawdziwie królewski apartament. Ekskluzywne arcydzieło na dwóch osiach!
Dużo by mówić o przepychu wnętrza. Trudniej zwrócić uwagę na coś, co stanowi o przewadze technologicznej producenta. A jest nim na pewno opatentowany podwójny dach. Konstrukcja dachu made in Tabbert liczy 58 mm, a imponuje na polu izolacji termicznej, wyciszenia wnętrza (aż o 9 decybeli) i odporności mechanicznej (np. na gradobicia). Można spać spokojnie – paradygmat ten stanowi wystarczający powód pożądania wśród klientów propozycji klasy premium.
– To też jeden z wielu przykładów, dla których innowacja to pożądanie tego, co najlepsze. Nie inaczej jest, gdy wspomnieć o podłodze grubości 47 mm i dobrze izolowanych ścianach bocznych. Rezultatem jest wyraźne, bo o jedną trzecią szybsze osiąganie pożądanej temperatury we wnętrzach sygnowanych marką Tabbert. Nawiasem mówiąc, to, co sprzyja wydajności ogrzewania postojowego zimą, gwarantuje pożądany chłód latem. Ogrzać przyczepę wychłodzoną do -15°C w przeciągu paru minut do +20°C? Taki jest każdy Tabbert – dodaje Mateusz Klaja.
Paganini – kosmiczna przyczepa AD 2010
Ostatnie kilkanaście lat to nieustanna rozbudowa i nowe zakłady produkcyjne firmy, która po fuzji z firmą Knaus działa w ramach wielkiej grupy przemysłowej Knaus-Tabbert. Z początkiem tej dekady Tabbert wyznaczył kolejne standardy w dziedzinie projektowania superluksusowych domów na kołach, prezentując przyczepę Paganini. Dzieło okrzyknięte „kosmiczną przyczepą” ustanowiło wzór do naśladowania. Dzisiaj portfolio propozycji kojarzonej z arcydziełami „symfonicznej harmonii” satysfakcjonują prawdziwych „melomanów” tego, co najlepsze. Rossini, Da Vinci, PEP, Vivaldi, Puccini... – to mocno doposażone modele seryjne, skoro standardem dla wszystkich jest system stabilizacji jazdy ATC, a każda z przyczep Puccini skrywa nie tylko gazowe, ale także elektryczne ogrzewanie podłogowe.
Efekt dogłębnych studiów nad komfortem posiadaczy przyczep to jedno. Z myślą o młodym pokoleniu fanów na salonach caravaningowych w roku 2016 zadebiutowała marka PEP i z marszu wywołała uśmiech na twarzach klientów. Kolejny dowód na to, jak pomyślnie rozwija się firma zatrudniająca 1560 osób. W ubiegłym roku firma działająca pod sztandarem Knaus-Tabbert Group AG wyprodukowała 16 366 przyczep kempingowych i kamperów, ciesząc się rekordowymi obrotami w wysokości 410 mln euro.
tekst Rafał Dobrowolski
Więcej na www.tabbert.pl
Artykuł pochodzi z numeru 6(79) 2017 Polskiego Caravaningu