W bliskości z naturą
Wielu przyjeżdża do tego kraju nie dla zabytków, ale dla niesamowitej natury. Iran jest pięciokrotnie większy niż Polska, nic więc dziwnego, że klimat i zróżnicowanie krajobrazu są ogromne. Od stoków narciarskich i temperatur sięgających zimą -20°C na północy, przez umiarkowany klimat Iranu centralnego, znanego z pięknych ogrodów, do wypalonego słońcem południa, gdzie temperatury latem przekraczają 50°C.
W krajobrazie geograficznym Iranu przeważają tereny wyżynne i górzyste, miejscami przekraczające 5000 m n.p.m. Państwo to prawie całe otoczone jest pasmami górskimi – Górami Kurdystańskimi, górami Zagros, Górami Wschodnioirańskimi oraz górami Elbrus. Na północy ma dostęp do Morza Kaspijskiego, na południu zaś – do Zatoki Perskiej. I właśnie do tych wybrzeży ograniczają się tereny nizinne na mapie tego kraju. Przeważającą większość stanowią obszary pustynne, jedynie 10% powierzchni Iranu to lasy.
Pustynie są tu praktycznie wszędzie, gdy tylko opuści się mury miast lub główne drogi. Jednak nawet pustynny krajobraz kryje w sobie piękno. Na takim pustkowiu człowiek ma szansę zajrzeć w głąb siebie, a bezkresna przestrzeń pozwala przezwyciężyć wewnętrzne ograniczenia.
Przez żołądek do serca turysty
Dla wielu jedzenie jest kolejnym powodem do odwiedzenia tego ciekawego kraju. Muszę przyznać, że nam nieszczególnie przypadło do gustu. Podstawę jadłospisu stanowi ryż jaśminowy, do tego baranina, czasem podawana w formie gulaszu, ale najczęściej po prostu gotowana razem z ryżem.
Inną tradycyjną irańską potrawą jest dizzi, czyli połączenie rosołu i gulaszu. Może smakowo nie jest niczym nowym lub zachwycającym, jednak jego podaniu towarzyszy pewien rytuał: najpierw do miseczek rozlewa się wywar, potem dokłada się mięso, następnie w kociołku wraz z chlebem rozciera się pozostałe tam warzywa i dolewa do porcji gulaszu. Wygląd tego dania nie jest zbyt apetyczny. Smak również, do jednych przemówi, do innych niekoniecznie.
Na ulicach można znaleźć budki z fast foodami – kebaby, falafele, hot-dogi i hamburgery niestety nie przypominają w smaku tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Jednak to szaszłyki są prawdziwymi królami irańskiej ulicy – wszędzie ich pełno, z reguły są smaczne, ale po dłuższym czasie po prostu „przejadają się”.
Do jedzenia podaje się herbaty lub jogurtopodobne napoje – doogh. Można trafić na pyszne koktajle i świeżo wyciskane soki owocowe. W Iranie nie można spożywać alkoholu, co dla obcokrajowców może być pewną niedogodnością. Zdesperowani turyści mogą spróbować bezalkoholowego piwa o smaku cytrynowym lub melonowym, nam to cytrynowe nawet smakowało, ale bądźmy szczerzy, to po prostu oranżada.
Kilka razy zdarzyło nam się zjeść smacznie, ale generalnie irańskie jedzenie jest bardzo monotonne i mało przyprawione, dlatego nie trafiło w nasze kubki smakowe.
Co innego słodycze! Są nie z tej ziemi! Jak ktoś lubi słodkości, to w Iranie będzie się czuł jak w niebie. Niektóre z nich są nam znane, jak kokosanki czy baklawa, inne zupełnie obce, jak na przykład lody szafranowe – ale wszystkie bez wyjątku PRZEPYSZNE! Iran deserami zdobył nasze serca!
Irańczycy uwielbiają słodkie przekąski – na każdym bazarze znajdują się stragany po brzegi wypełnione smakowitościami. W miastach – cukiernie oferujące swoje wyroby. Mnóstwo ciastek, ciasteczek, batoników, czekolad – co jedne, to lepsze. Turyści mogą wybierać spośród kilku typów „giaz”, czyli perskich nugatów z różnego rodzaju dodatkami. Innym przysmakiem są miodowo-kardamonowo-szafranowe ciastka z dodatkiem wody różanej, posypane płatkami pistacji i migdałów. Bardzo popularne są również suszone owoce – szczególnie daktyle – i orzechy.
Nie samym jedzeniem (słodyczami!) żyje człowiek, czasem zaschnie w gardle i wtedy najlepszym rozwiązaniem jest wypicie irańskiej herbaty.
Iran jest jednym z wiodących krajów produkujących herbatę, dlatego napój ten jest tu bardzo popularny, a na bazarach i w miastach jest mnóstwo herbaciarni. Produkuje się tu około 31 tys. ton herbaty, a plantacje zajmują powierzchnię blisko 32 tys. hektarów.
Nietuzinkowy jest sposób picia herbaty – z kostkami cukru w ustach! Ceremonia ta jest pozostałością po zwyczaju, który praktykowano już w czasach starożytnej Persji. Wtedy w Iranie nie produkowano jeszcze herbaty, tylko kupowano ją od karawan wędrujących jedwabnym szlakiem. Brali w niej udział tylko mężczyźni, którzy pili czarną, mocno zaparzoną herbatę, cedząc ją przez zęby, w których trzymali kostkę cukru. Dzisiaj wszyscy, nawet kobiety, mogą uczestniczyć w tej ceremonii. Takie spotkanie z lokalną tradycją pozostaje w pamięci.
Sandra Śnieżek – podróżniczka i autorka bloga Pcham do Przodu. Przed 2 laty wraz z partnerem sprzedali dom, porzucili pracę i ruszyli w podróż życia. Mimo pandemii udało się im odwiedzić kilkanaście krajów w Europie i Azji. Obecnie są w trakcie przygotowań do wyprawy po Afryce.
https://pchamdoprzodu.pl/
Artykuł pochodzi z numeru 6 (108) 2022 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.