- mówi Wojciech „Malina” Kowalewski, muzyk multiinstrumentalista, którego możemy usłyszeć na ponad trzystu płytach. Jest także założycielem i liderem zespołu Malina Band, znanego z programu „Śpiewające fortepiany”. Czytelnikom „Polskiego Caravaningu” pan Wojciech znany jest też jako zapalony caravaningowiec (artykuł „Nie lubię jeździć do hoteli” z numeru 3(5) 2006).
Kampery mogą być używane nie tylko do celów caravaningowych, lecz także jako sposób łączenia caravaningu z pracą zawodową. Pan, jako muzyk, wykorzystuje je w specyficzny sposób.
Jako muzyk dużo koncertuję w całym kraju. Oprócz koncertowania z własnym zespołem, gram też z innymi gwiazdami (Januszem Tylmanem, Czesławem Majewskim). Za kilka tygodni jadę do Łeby z zespołem Alicji Majewskiej. Pojadę tam kamperem i będę miał ze sobą perkusję. Nie muszę mieć hotelu, tylko stanę sobie gdzieś blisko. Zagram koncert, schowam perkusję i z powrotem mam wakacje. W innym wypadku musiałbym specjalnie przyjeżdżać po instrumenty.
W busie, którym poprzednio jeździłem na koncerty, przewozi się instrumenty, ale nie ma miejsca do spania. Powstaje więc problem, że instrumenty trzeba gdzieś zostawić, np. na parkingu. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że rano może ich nie być… W kamperze śpię, że tak powiem, przy instrumentach.
Może się też zdarzyć, że Pan dojedzie, a instrumenty się spóźnią?
Tak też może się zdarzyć. A w kamperze jestem i ja, i instrumenty.
Możemy wymienić instrumenty, które mieszczą się w luku?
Wszyscy perkusiści przeważnie grają na perkusji i ludzie myślą, że perkusja to są tylko te bębenki… A to nie jest tak. Podstawowy zestaw bębnów rzeczywiście nie jest duży i zmieści się nawet w bagażniku zwykłego, dużego samochodu. To jednak tylko instrumenty podstawowe.
Kolejnymi są: wibrafon (z metalowymi sztabkami) czy marimba (także melodyczny instrument z klepkami z drewna szlachetnego), które są dość dużymi instrumentami. Po złożeniu też mieszczą się w luku z innymi instrumentami. Mieści się też gran cassa, czyli duży bęben, gongi, wszystkie stojaki i mnóstwo innych akcesoriów. Mówiąc obrazowo: gdybym miał zagrać koncert z orkiestrą symfoniczną, to jestem w stanie pojechać kamperem i zabrać ze sobą wszystkie potrzebne instrumenty, by zapewnić oprawę perkusyjną takiej orkiestrze.
Jestem w stanie zabrać je wszystkie i dojechać w każde miejsce, nie potrzebując nawet noclegu. Bardzo cieszę się z tego, że dysponuję takim pojazdem, który mi to zapewnia. Na zdjęciach widać zresztą tylko część instrumentów, które mieszczą się do kampera. Warto wymienić jeszcze symfoniczne dzwony rurowe i kotły. A gdyby była potrzeba przewiezienia jeszcze większej ilości, to zawsze można to zrobić na dachu.
Osoby, z którymi Pan koncertuje, teraz zapewne przyzwyczaiły się do widoku Pana przyjeżdżającego kamperem i wyładowującego instrumenty. Wcześniej było zdziwienie?
I to wielkie! Gdzie to się wszystko zmieściło?! Poprzednio, gdy jeździłem Volkswagenem Westfalią, całe wnętrze było zawalone instrumentami. Teraz, w Laice, zajęty mam tylko luk, a poza tym jestem normalnym caravaningowcem.
Ostatnio nagrał Pan nową płytę. Jak słyszałem, także z myślą o caravaningowcach?
Jeżdżąc na zagraniczne kempingi zauważyłem, że często kempingowcy z różnych krajów słuchają swojej muzyki. Pomyślałem, że chciałbym, aby polscy turyści mogli posłuchać też standardów polskiej muzyki rozrywkowej. Wybraliśmy 17 piosenek, które najbardziej podobały się w programie „Śpiewające fortepiany” i nagraliśmy płytę zatytułowaną „Cała Polska tańczy z… Malina Band”. Wśród piosenek są m.in. „Już taki jestem zimny drań”, „Cicha woda brzegi rwie”, „Wio koniku”, „O mnie się nie martw”, „Autostop” i inne przeboje. Można ich zarówno posłuchać, jak i przy nich zatańczyć.
Dziękuję za rozmowę.
Opracowanie i zdjęcia: Dariusz Wołodźko