Nowe przyczepy cieszą nabywców, póki nie odkryć wad fabrycznych. W Australii trwa właśnie batalia konsumentów, którzy poskarżyli się na praktyki rynkowe producentów. Tamtejszy urząd antymonopolowy wziął pod lupę umowy kupna z ostatnich 5 lat. Wnioski z nagłośnionego procederu mogą być bardzo pouczające.
Podstawowym aktem prawa antymonopolowego w Australii jest Ustawa o Konkurencji i Konsumentach (Competition and Consumer Act) z 2010 r. Zgodnie z australijskim prawem konsumenckim, jeśli przyczepa kempingowa nie spełnia jednej lub więcej gwarancji konsumenckich, na przykład nie jest akceptowalnej jakości lub nie odpowiada opisowi dokonanemu przez dostawcę, nabywca ma prawo do zadośćuczynienia od dostawcy, tj. do wymiany na towar wolny od wad lub zwrotu pieniędzy. Jeśli usterka w ramach gwarancji konsumenckiej jest niewielka, dostawca może zaoferować naprawę (poprawienie produktu). Jeśli odmówi, masz prawo do zwrotu pieniędzy lub wymiany. I okazuje się, że to właśnie drobne usterki przyczep stanowią poważny problem.
Australijska Komisja ds. Konkurencji i Konsumentów (ACCC), zareagowała na powszechne przypadki braku gwarancji konsumenckich i wprowadzania w błąd kupujących nowe przyczepy kempingowe - skądinąd popyt na kampery jest tu wiele mniejszy. Otóż okazało się, że wadliwe, tj. niekorzystne dla nabywców zapisy umów dotyczą co najmniej 60% wszystkich kontraktów zawartych na zakup pojazdów kempingowych w latach 2017-2021.
Przyczepę kempingową kupuje debiutujący fan caravaningu
O skali nadużyć może świadczyć, że aż 65 % skarżących się konsumentów to osoby, które po raz pierwszy weszły w posiadanie przyczepy kempingowej.Raport ACCC ujawnił, że w przemożnej mierze, bo w 80 procentach przypadków nabywcy mieli problemy z zakupem przyczepy. Co trzeci nabywca czekał na swą przyczepę dłużej niż 6 miesięcy, a gdy już otrzymał upragnioną, nie mógł uzyskać pomocy dilera, acz wykryte wady nie pozostawiały wątpliwości. Spośród 2270 właścicieli przyczep kempingowych, 50 procent bezskutecznie domagało się usunięcia usterek, a 48 procent musiało czekać ponad dwa miesiące na naprawę w ramach gwarancji producenta. Rozgoryczenie było tym większe, że aż 67 % konsumentów zapłaciło za swą wymarzoną przyczepę ponad 60 tys. dolarów australijskich.
- Przyczepa może stanowić znaczącą inwestycję finansową i emocjonalną. Niektórzy oszczędzają przez lata na jej zakup, a jeśli coś pójdzie nie tak, szkody mogą być znaczne - powiedziała wiceprzewodnicząca ACCC Delia Rickard.
- Jesteśmy bardzo zaniepokojeni sygnałami o unikaniu obowiązków wynikających z australijskiego prawa konsumenckiego.
I dodała, że pod lupę weźmie się w tym i w przyszłym roku kolejne umowy. Komisja opracowała również informacje dla branży producentów i sprzedawców przyczep kempingowych, aby lepiej poznali wymagania przepisów dotyczące konsumentów i konkurencji. Okazało się bowiem, że dilerzy nie dość, że pomniejszali należne rekompensaty, to żądali od konsumentów dodatkowych opłat, tłumacząc to np. koniecznością dostarczenia wadliwej przyczepy do producenta czy importera.
Caravaning w Australii
698 353 – tyle przyczep kempingowych widniało w bazie zarejestrowanych w Australii na początku tego roku. I jakkolwiek prym wiedzie trójka rodzimych producentów (Jayco, Avan, Apollo), to od kilku lat coraz mocniej obecni są producenci i dostawcy komponentów z Azji. W sumie w Australii funkcjonuje aż 150 marek pojazdów kempingowych.
Szacuje się, że w Australii powstaje rokrocznie 25 000 pojazdów kempingowych. Caravaningowy rynek zdominowany jest przez przyczepy – te stanowią 90% pojazdów kempingowych. I w coraz większym stopniu opanowany przez producentów… z Chin. Popytem cieszą się nie tylko te tradycyjne przyczepy kempingowe, ale także rozkładane i łączone z niedużym ciągnikiem siodłowym, bo bazującym na którymś z aut typu pickup.
Fot. Australian Competition and Consumer Commission (ACCC)