artykuły

dobrze-wiedziecDOBRZE WIEDZIEĆ
ReklamaBilbord - ACSI przedsprzedaż 2025
Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych

Czas czytania 12 minut

Na skutek nawałnicy o rzadko spodziewanej sile setki, jeżeli nie tysiące pojazdów zostało uszkodzonych lub unieruchomionych na okolicznych kempingach. Często nawet jeżeli przyczepa jako tako przetrwała burzę, to samochód ją holujący, jeśli miał porozbijane szyby, nie nadawał się do użytku i blokował cały zestaw. Większość kamperów i przyczep miała wybite co najmniej okna dachowe i powgniatane poszycie.

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 1

Trudno oszacować zniszczenia powstałe w tamtej okolicy podczas krótkiego, ale masywnego gradobicia. Jego dotkliwe skutki okazały się tak ogromne, że niektóre kraje zapewniły swoim obywatelom wsparcie systemowe i zorganizowały powrót oraz pomoc w sprowadzeniu uszkodzonych pojazdów na poziomie rządowym. Pozostali radzili sobie z pomocą usług zapewnionych przez ubezpieczycieli.
Postanowiliśmy dowiedzieć się, jak bardzo ucierpieli w tym kataklizmie Polacy i jak poradzili sobie w obliczu katastrofy. Czy pakiety ubezpieczeń wykupione w kraju zadziałały? Jak długi był czas oczekiwania na reakcję i działanie towarzystw asekuracyjnych? Ile musieli zapłacić ci, których polisy nie miały odpowiednich zapisów, lub ci niemający pakietów „assistance”?
Jakie kwoty proponują ubezpieczyciele za często bardzo poważne uszkodzenia pojazdów i czy da się je za proponowane pieniądze porządnie naprawić?
Spróbujemy odpowiedzieć nie tylko na te pytania, zastanowimy się również nad tym, jak sprawić, by zabezpieczyć się solidnie przed takimi wydarzeniami.

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 2

ReklamaGradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 3

A miało być tak pięknie

Tegoroczne wakacje zapewniły nam sporo dobrej pogody i przyjemnych temperatur na czas urlopów i wyjazdów. Niestety, każdy kij ma dwa końce – wyższe temperatury związane są z globalnym ociepleniem, a nietypowe zjawiska pogodowe zaczynają mieć coraz gwałtowniejszy przebieg. Dotyczy to szczególnie rejonów górzystych, gdzie nawet zwyczajne zmiany pogody mają dynamiczniejszy przebieg niż na nizinach. W górach i ich pobliżu gwałtowniejsze zjawiska zaczynają być coraz bardziej nieprzewidywalne, a z małej chmury może spaść nie tylko duży deszcz, ale też porywisty szkwał czy masywne gradobicie. 
Niebo, które jeszcze przed chwilą cieszyło nasze oczy lazurowym błękitem, w ciągu pół godziny potrafi schować się za apokaliptycznymi chmurami, a z tych w minutę może zacząć padać ulewny deszcz, co gorsza grad, a wszystko to przy akompaniamencie pojawiającego się równie niespodziewanie wiatru. Te nagłe i intensywne zjawiska atmosferyczne nie wróżą nic dobrego nikomu i my, caravaningowcy, nie jesteśmy tu wyjątkiem. Wręcz przeciwnie – nasze delikatne mobilne domy są bardzo podatne na uszkodzenia. Przed częścią z nich jesteśmy w stanie się uchronić, zabezpieczając części ruchome, meble, rolety i przedsionki. Niestety w pewnych okolicznościach przyrody jesteśmy bezradni, więc pozostaje zadbać tylko i wyłącznie o własne bezpieczeństwo, zdrowie i życie. 
Nie ma w tych stwierdzeniach żadnej przesady, co udowodniły dramatyczne gradobicia mające miejsce w okolicach jeziora Garda w połowie lipca bieżącego roku, z ich katastrofalnymi skutkami przyszło się zmierzyć również wielu naszym rodakom. Dla niektórych z nich wyczekany urlop okazał się traumatycznym przeżyciem, a koszty wielokrotnie wyższe od przewidywanych. 

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 4

ReklamaGradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 5

Polak mądry przed czy tylko po szkodzie?

Temat ubezpieczeń assistance stanowczo zasługuje na osobny artykuł, tam skupimy się na warunkach i kruczkach, na które powinniśmy zwrócić uwagę. Na pewno wiadomo, że warto je mieć. Nawet przy skromniejszym budżecie już na etapie planowania zakupu pojazdu powinniśmy zarezerwować środki na jego odpowiednie ubezpieczenie. Odkąd mamy na rynku duży wybór towarzystw ubezpieczeniowych i różne wysokości proponowanych składek OC, często popełniamy błąd i skupiamy się właśnie na kwocie do zapłaty, nie wnikając dostatecznie w szczegóły tego, co nam się za tę kwotę należy. Co więcej, posiadanie OC wymusza na nas prawo, zaś AC i Assistance zależą tylko od nas, więc często są traktowane pobieżnie lub całkiem po macoszemu, jako dodatkowe, zbędne koszty. Optymistyczny hurraoptymizm połączony z „jak coś się stanie, to się będę martwił” zwykle przynoszą opłakane skutki, bo całość potencjalnych kosztów spadnie na nasze barki.
Niestety, zapobiegliwość i wykupienie ubezpieczenia to czasem również za mało, bowiem podpisując umowę, mało kto czyta owiany złą sławą „drobny druczek”, czyli OWU. A diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach. 

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 6

„Im mądrzejszy jesteś, tym wolniej czytasz” 

– powiedział kiedyś Naval Ravikant, amerykański biznesmen pochodzenia hinduskiego. Ogólne warunki ubezpieczenia to jedna z tych lektur, które powinnyśmy czytać wyjątkowo powoli i uważnie, a robimy to pobieżnie lub co gorsza wcale. Tymczasem jest to najważniejszy dokument w naszych kontaktach z ubezpieczalnią, bo to w nim zawarte są kluczowe informacje o pomocy, której możemy oczekiwać czy wręcz wymagać w razie nieszczęścia. Co jest przedmiotem ubezpieczenia, jak działa polisa i kiedy możemy spotkać się z odmową wypłaty świadczeń. Z OWU dowiemy się też, w jaki sposób rozumieć pojęcia zawarte w umowie, jak zostanie wyliczona kwota odszkodowania w przypadku szkody częściowej oraz informacje na temat wyłączeń odpowiedzialności. Są to fundamentalne zagadnienia dla naszej kieszeni.
Jest jeszcze jeden kruczek. Podpisując umowę z ubezpieczycielem, oświadczamy, że zapoznaliśmy się z ogólnymi warunkami ubezpieczenia, to zaś może nam utrudnić dochodzenie swoich praw w sądzie, bo z góry obala argument o tym, że nie mieliśmy wiedzy na temat działania polisy.
Podsumowując, nie słuchajmy wyuczonego przez handlowca trolololo, bo on ma nam sprzedać produkt – w tym celu jest szkolony. Interesują nas kwoty ubezpieczenia i OWU – tam mamy konkrety, a nie obiecanki cacanki. 

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 7

Nikt nie da ci tyle, ile ja ci obiecam

Zwykle wszystko jest fajnie i przebiega w miłej atmosferze, dopóki nie stanie się coś złego. Dopiero gdy zaczynamy dochodzić swych praw i należności, pojawiają się przysłowiowe schody. To moment, w którym nieprzeczytanie OWU odbija nam się głęboką czkawką i szybko uzupełniamy pominiętą wcześniej wiedzę. Zderzenie z rzeczywistością zwykle jest dość bolesne. Ubezpieczyciel z księcia zmienia się w ropuchę i próbuje różnych nieczystych zagrywek. Zwyczajową taktyką jest proponowanie odszkodowania niewspółmiernie niskiego w stosunku do realnego kosztu naprawy, większość z nas zna to z usuwania szkody z OC sprawcy. Mam prawo jazdy od niemalże 30 lat i nie słyszałam jeszcze, żeby pierwsza oferta towarzystwa ubezpieczeniowego satysfakcjonowała stronę poszkodowaną. Z nieoficjalnej wypowiedzi ekspracownika ubezpieczalni wiem, że to celowa taktyka. Każdy klient, który się podda lub nie wyegzekwuje w pełni należnej kwoty odszkodowania, to po prostu… czysty zysk. 
Pierwsze wyceny bywają naprawdę śmieszne. Jedna z firm serwisowych podzieliła się następującą historią: trafił do nich dość mocno uszkodzony kamper, półroczny, o cenie zakupu przekraczającej pół miliona złotych. Uszkodzone dwie ściany, okna dachowe. Klient upoważnił serwisanta do działania w jego imieniu. Pierwsza kwota zaproponowana przez ubezpieczyciela to ok. 15 tys. zł. Serwis z rozbawieniem przyznał, że wystarczyłoby to co najwyżej na ponowne oklejenie naprawionej zabudowy i wysłał kompletny kosztorys. Docelowo i tak odzyskał koszty naprawy, ale tak to już działa, że pierwsza oferta jest zwykle wyssana z palca. 

Gradobicie nad Gardą. O skutkach nieprzewidywalnych zjawisk pogodowych 8

Przypadki

W praktyce walka o swoje jest trudna i nierówna. Osoba kupująca ubezpieczenie oczekuje, że w razie czego otrzyma obiecane wsparcie, pomoc, zwrot kosztów, ale rzeczywistość weryfikuje te oczekiwania. Dotarliśmy do kilku osób, które miały nieszczęście zostać poszkodowane w lipcowej nawałnicy. Co ciekawe, nawet pakiet VIP w renomowanej instytucji jednemu z moich bohaterów nie zagwarantował spokoju.
Pan Marek jest właścicielem kampera, którego nie użytkuje cały czas osobiście, wynajmuje go również komercyjnie. Ponieważ jest rozważnym i doświadczonym człowiekiem, ma odpowiednie ubezpieczenia, które obejmują swym zakresem komercyjne użyczanie pojazdu. Ponadto postanowił wykupić bardzo bogaty pakiet VIP w jednym z towarzystw, który w teorii zabezpieczał go na każdą możliwą ewentualność. Kamper Pana Marka nad Gardą znalazł się właśnie wskutek wynajmu. Pojazd ucierpiał głównie w części mieszkalnej, uszkodzone zostało poszycie i okna dachowe, ale szyby szoferki szczęśliwie ocalały – kamper nadawał się do jazdy i po jakimkolwiek zabezpieczeniu choćby folią można było nim legalnie podróżować. Niestety, klient Pana Marka miał odmienne zdanie. Stwierdził, że ma dosyć takiego urlopu, nie będzie podróżował w takim dyskomforcie, po czym zostawił kluczyki do pojazdu na recepcji kempingu i na własną rękę wrócił do kraju. Pan Marek zmuszony był udać się po pomoc do ubezpieczyciela. Gdy po wielu godzinach udało mu się wreszcie dodzwonić do firmy, usłyszał, że sprzedawca pakietu o dumnej nazwie VIP mu nie pomoże, bo nie ma takiej możliwości, po czym pani z infolinii rzuciła słuchawką. Aby nie tracić czasu, właściciel pechowego kampera postanowił szukać transportu na własną rękę. Ponieważ nie miał możliwości osobiście pojechać po pojazd, rozpoczął poszukiwania lawety. Nie było to najłatwiejsze zadanie, bo rzeczony pojazd ma 7,4 m długości. Okazało się, że uczynni rodacy zwęszyli interes i najbardziej „obrotny” laweciarz zaproponował 17 000 zł netto za zwiezienie kampera, inny proponował już „tylko” 2000 euro, ostatecznie Pan Marek za sprowadzenie auta z powrotem zapłacił jedyne 6500 zł z własnej kieszeni. Osławiony pakiet VIP, który kosztował 660 zł, nadał się psu na budę, a historia jego reklamacji jest farsą, bo nagle firma sprzedająca te pakiety zaczęła odsyłać z reklamacjami do właściwej firmy ubezpieczeniowej, tłumacząc, że oni są tylko brokerem, zaś właściwa firma ubezpieczeniowa jest mocno zdziwiona, bo takich pakietów nie ma w ofercie. Zabawa w kotka i myszkę trwa.
To tylko jedna strona medalu, bo zostaje jeszcze kwestia naprawy samochodu. Kamper ma do wymiany poszycie ściany bocznej, dachu i wszystkie okna dachowe. Pierwsza propozycja odszkodowania ze strony ubezpieczyciela była tradycyjnie obliczona na wkurzenie lub rozbawienie poszkodowanego. Na ten moment udało się wyciągnąć kwotę opiewającą na około 50% przewidywanych kosztów. Kamper poszedł do naprawy, resztę kosztów serwis będzie odbierał od ubezpieczyciela na podstawie realnych faktur. Pan Marek scedował formalności na serwisanta, bo nie ma czasu ani ochoty walczyć z ubezpieczycielem, a w razie większych przepychanek ma w zanadrzu prawnika specjalizującego się w takich sprawach.
Pan Jan miał wątpliwą przyjemność bycia świadkiem opisywanej nawałnicy. Jest wielkim fanem Italii, jeździ tam od kilkunastu lat i nie wyobraża sobie zmiany destynacji mimo ostatnich wypadków. Posiada kampera w leasingu, uszkodzenia objęły m.in. okna dachowe, poszycie dachu, poszycie jednej ściany bocznej, obudowę klimatyzacji, wgniotki w blasze kabiny. Serwis już zapowiedział, że koszt wymiany jednej ściany poszycia to w technologii tego producenta ok. 100 tys. zł. Nie wiadomo więc, czy sprawa nie zakończy się szkodą całkowitą. A nie wiadomo, bo ubezpieczyciel miał bardzo odległe terminy na przysłanie rzeczoznawcy, a właściciel miał jeszcze plany urlopowe i podróżuje dalej, a termin oględzin rzeczoznawcy przełożył na drugą połowę września.
Osoby posiadające nowe lub prawie nowe pojazdy w leasingu zwykle mają też tzw. ubezpieczenie GAP, które chroni właściciela przed utratą wartości pojazdu. Jeden z wiodących sprzedawców kamperów w kraju przekazał mi, że jego klient wybiera już nową przyczepę w miejsce tej uszkodzonej nad Gardą – wyszła szkoda całkowita i ubezpieczenie AC + GAP pozwoliły na odzyskanie pełnej wartości zniszczonej przyczepy i zakup nowej.
Nie do końca wiem, z czego to wynika, może to jakieś standardy obsługi na poziomie korporacyjnym, ale na podstawie obserwacji różnych przypadków można wnioskować, że obsługa pojazdów leasingowanych przychodzi ubezpieczycielom z większą łatwością.

„Mądrość to córka doświadczenia” – Leonardo da Vinci

Jeżeli mamy to szczęście i nie musimy uczyć się na własnych błędach, skorzystajmy z cudzego doświadczenia. Najbardziej ekstremalne kataklizmy pogodowe są nieprzewidywalne, trudno cokolwiek zaradzić w przypadku takiego gradu, który spadł nad jeziorem Garda. Jedyne, co możemy zrobić w takiej sytuacji, to skupić się na ratowaniu własnego zdrowia i życia. Próby przykrywania pojazdów zwykle i tak na niewiele się zdadzą, a ryzyko uszczerbku na zdrowiu jest bardzo wysokie. Należy uciekać, schować się w bezpiecznym miejscu (choćby pod łóżkiem w pojeździe) i przeczekać. Wkładem w minimalizację poniesionych strat powinno być poświęcenie uwagi warunkom ubezpieczenia. Wartość naszych pojazdów w polisach jest często zaniżona, bo są wyceniane wg katalogów i „widełek”. Niełatwo to obejść, ale nie jest to niemożliwe. Musimy udowodnić ubezpieczycielowi z pomocą rzeczoznawcy, ile nasza przyczepa lub kamper są warte realnie, i dążyć do podniesienia kwoty polisy do prawdziwej wartości. Wymaga to sporo zachodu, rozpoczęcia rozmów z ubezpieczycielami odpowiednio wcześnie, a nawet poniesienia pewnych kosztów. Czy warto? Odpowiedzcie sobie sami.
Pamiętajmy też o byciu mądrym na co dzień. Czasami spore zniszczenia może wywołać zwykła burza czy ulewa. Takich nawałnic w basenie Morza Śródziemnego jest w okresie letnim mnóstwo, więc pozostawienie choćby niezabezpieczonej markizy jest proszeniem się o kłopoty. W najlepszym wypadku roleta pozostawiona bez skosu zarwie się i połamie pod naporem zebranej wody, w gorszym owinie się wokół dachu i uszkodzi inne elementy naszego lokum. Porządne pasy sztormowe to koszt 100-200 zł. Powiedzmy sobie szczerze, w caravaningu to śmieszna kwota, a skutki ich braku liczymy od kilku tysięcy wzwyż. Mimo to na kempingach wciąż widać niezabezpieczone markizy i przedsionki, bo ich właściciele nie wierzą w nagłe zmiany pogody. Toż to przysłowiowe pchanie się w gips.
Bądźmy mądrzy przed szkodą. Nie zaklinajmy rzeczywistości, twierdząc „mnie to nie spotka”. Bądźmy zawsze przygotowani na najgorsze, to się naprawdę opłaca. O ile w przypadku burz, ulew i szkwałów przed wieloma stratami jesteśmy się w stanie całkowicie uchronić, o tyle przy katastrofach naturalnych możemy zadbać tylko o odpowiednie ubezpieczenie, by zminimalizować straty i szybko odzyskać pieniądze. Nie ufajmy ślepo sprzedawcom ubezpieczeń. Oni nie są skupieni na naszym komforcie, a na swoich przychodach. Najtańsza oferta zwykle nie jest najkorzystniejsza, to nie targ. Najlepiej zabrać się do przeglądu ofert i sprawdzania upiornych OWU ze sporym wyprzedzeniem, by mieć czas na wymówienie umowy i zmianę firmy. Przezorność wymaga sporego nakładu pracy. Nie każdy ma czas lub przestrzeń na takie działania, dlatego jeżeli mamy zaufanego brokera, możemy poprosić go o pomoc w wyszukaniu najlepszej opcji. Nie warto pozostawiać tych spraw przypadkowi i liczyć, że jakoś to będzie, bo wtedy będzie źle.

Manuela Warzybok
Fot. blog naszkarawaning, midjourney, maurice hogendoorn afcaarkel

Artykuł pochodzi z numeru 5 (113) 2023 r. magazynu „Polski Caravaning”.

Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.


Administrator14.12.2023
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News