Niebawem minie 5 lat, odkąd zamieszkałam na pełen etat w vanie. Pamiętam tę początkową ekscytację, gdy wyobrażałam sobie, że nareszcie będę mogła podróżować powoli, bez pośpiechu, tak jak od dawna chciałam. Poczułam zew nowej przygody, ale przede wszystkim chciałam zaznać prawdziwej wolności, doświadczyć życia blisko natury. Zakochałam się w kontemplowaniu jej piękna i złożoności, odkrywaniu nowych kultur i poznawaniu kolejnych miejsc od kuchni. Po latach odkryłam, że moje doświadczenia nie byłyby takie same, gdyby nie ludzie, których spotkałam w drodze…
Gdy zaczynaliśmy z moim mężem – Łukaszem – nowy rozdział w naszym życiu i przygotowywaliśmy się do mieszkania w vanie, polskich ekip nie było jeszcze tak dużo jak teraz. Inspiracje dotyczące budowy kampera czy bezpieczeństwa czerpaliśmy od zagranicznych vanlifersów. Gdy w trakcie pandemii polski van life ruszył ze zdwojoną siłą i mnóstwo osób zaczęło przebudowywać busy na kampery, zaczęliśmy poznawać coraz więcej ludzi, którzy myśleli podobnie. Wcześniej, gdy opowiadaliśmy o naszych planach rodzinie czy znajomym, nie wszyscy rozumieli tę decyzję.
Ustatkowane życie w Anglii, pewne prace, regularne awanse – dlaczego chcieliśmy zrezygnować z tego wszystkiego i zacząć niepewne życie w aucie? Czasem czuliśmy się jak szaleńcy, którzy wywracają swoje życie do góry nogami i stawiają na niepewne jutro. Ekscytacja nowym rozdziałem mieszała się z trudnymi rozmowami z bliskimi. Dopiero spotkania z innymi vanlifersami pozwoliły nam poczuć, że w tej odważnej decyzji nie byliśmy sami. Będąc wśród ludzi, którzy mieli podobne doświadczenia i marzenia, okazało się, że takich „wariatów” jak my jest dużo więcej. Rodząca się między nami więź sprawiała, że zaczęliśmy czuć się częścią kształtującej się społeczności polskich vanlifersów.
To, co po latach szczególnie doceniłam w podróży, to łatwość, z jaką zaczęło przychodzić mi nawiązywanie nowych znajomości. Gdy przyjeżdżamy na miejscówkę i spotykamy inne vany na polskich tablicach, zawsze się witamy. Po chwili przechodzimy do tematu naszych domów – opowiadamy o rozwiązaniach technicznych, płynach do toalet czy sposobach na nieprzyjemny zapach szarej wody. Tutaj nie ma tematów tabu, dlatego zazwyczaj dystans kurczy się już po kilku minutach rozmowy. Często po chwili zapraszamy się do naszych busów, aby się wzajemnie zainspirować. W międzyczasie dzielimy się podróżniczymi przygodami i polecamy sobie najlepsze miejscówki na dziko.
Po tej zapoznawczej rozmowie albo się żegnamy, albo umawiamy na wieczór – na wspólną kolację w vanie lub celebrowanie życia przy ognisku. Bardzo doceniam, że z tych spotkań z na pozór nieznajomymi osobami szybko zaczynają tworzyć się wartościowe relacje. Otwieramy przed sobą serca, opowiadamy o naszych doświadczeniach, planach na przyszłość, ale i obawach. Dzielimy ze sobą nie tylko piękne momenty, wspieramy się również w chwilowych niedolach i gorszych dniach; bo przecież van life nie różni się pod tym względem od „normalnego” życia – każdy człowiek, nawet ten, który spełnia swoje marzenia, przeżywa gorsze chwile. W taki właśnie sposób zaczyna się rodzić coś na kształt przyjaźni. I chociaż po pewnym czasie każdy musi jechać w swoją stronę, zawsze żegnamy się, mówiąc „do zobaczenia”, ponieważ wierzymy, że nasze drogi jeszcze kiedyś się przetną. Nie zawsze mamy wystarczająco dużo czasu, by nasza przyjaźń się utrwaliła, ale to, co nas łączy, sprawia, że nazywam nas wszystkich ludźmi drogi, jedną wielką rodziną.
Mimo tego, że często różnimy się od siebie – mamy inne wartości, style życia, doświadczenia czy sposoby na zarabianie w drodze – to łączy nas dość trudna do opisania nić porozumienia i podobne spojrzenie na wiele kwestii. Na pewno ma to coś wspólnego z dużą potrzebą wolności, życiem na własnych zasadach, poszukiwaniem alternatywnych sposobów na życie – innych niż te, do których przygotowywał nas system. W rozmowach zawsze pojawiają się wątki miłości do natury, potrzeby zmian, odkrywania świata czy uczenia się życia dzięki podróży. I choć oczywiście zdarzają się różnice, większość z nas podróże nauczyły tolerancji dla odmiennych poglądów.
Poznając się lepiej, szybko przekonaliśmy się, że van life przyciąga różne osoby, czasem z bardzo odmiennymi pomysłami na to, jak realizować życie w drodze. Są i całe rodziny z dziećmi, jak Big Five Family, którzy sprzedali dom w Polsce i zamieszkali we własnoręcznie przebudowanej ciężarówce, są emeryci, którzy postanowili zrealizować marzenie z młodzieńczych lat, czyli Podróże na emeryturze. Niektórzy, jak ekipa Wężymord w drodze, w sezonie pracują w Polsce, by zimy móc spędzać w ciepłych zakątkach świata. To tylko kilka z diametralnie różniących się od siebie historii, pokazują one, że bez względu na to, na jakich etapach życia jesteśmy, jakie mamy zaplecze finansowe czy inne zobowiązania, to łączy nas jedno – miłość do wolności, życia w naturze i spełniania marzeń.
Z ekipą The_slowlifers
Nieistniejący już dziś dziki spot w Portugalii był miejscem spotkań vanlifersów z całej Europy
Obóz w Kapadocji razem z Wężymord w drodze oraz Życie dookoła podróży
Z Mają i Krzyśkiem, czyli Życie dookoła podróży, po nagraniu Van Toura
Jak już wspomniałam, gdy zaczynaliśmy naszą przygodę z van life’em, inspirację czerpaliśmy głównie od zagranicznych ekip. Kiedy grono polskich vanlifersów zaczęło się powiększać, coraz częściej mieliśmy okazję podglądać, jak swoje życie w vanie urządzili inni. Zauważaliśmy, że stosujemy różne patenty, które podyktowane są odmiennymi potrzebami. Wnętrze własnoręcznie zbudowanego busa zazwyczaj odzwierciedla to, co lubi dana osoba, czym się zajmuje, a nawet jakie są jej pasje. Tych rozwiązań i podejść jest tak wiele, że postanowiliśmy stworzyć na naszym youtube’owym kanale serię filmów o spotykanych vanlifersach i ich domach na kółkach. Ponieważ to kampervany są osią opowieści, serię nazwaliśmy Van Tour. I mimo iż sami wybudowaliśmy dwa kampervany a w drodze zobaczyliśmy ich już setki, za każdym razem, kręcąc nowy odcinek, dowiadujemy się czegoś nowego.
Jednak najważniejsze są dla nas historie osób, które postanowiły zmienić swoje życie. Czasami są to opowieści o podążaniu za pasją albo o wielkich marzeniach, innym razem to słodko-gorzka historia o trudnych życiowych doświadczeniach i walce z przeciwnościami. Mimo tego, że każdy odcinek jest zupełnie inny, to wszystkie pokazują, że zmiana o 180 stopni jest możliwa. Jeśli chcesz poznać wspomnianych szaleńców, którzy wywrócili swoje życie do góry nogami, lub poszukujesz inspiracji do zbudowania vana, zapraszam na kolejne Van Toury, które ukazują się w każdą pierwszą sobotę miesiąca.
Na koniec chciałabym podziękować całej rodzinie vanlifersów. Dzięki Wam życie w drodze jest przyjemniejsze i wiem, że gdziekolwiek nas nie wywieje, możemy zawsze na siebie liczyć.
Katarzyna Gawlas
Artykuł pochodzi z numeru 3 (111) 2023 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.