Z tym całym prądem to jest tak, że niby w caravaningu uciekamy przed normalnym życiem, jednak niekoniecznie chętnie pozbywamy się wszelkich zdobyczy cywilizacji podnoszących komfort naszego bytowania podczas wypoczynku. Niewielu ogranicza towarzyszące instrumentarium do minimum, chyba że mamy do czynienia z minimalistą, a prawda jest taka, że niezauważenie obrastamy w urządzenia elektryczne.
Cała nasza cywilizacja prądem stoi, a nie wiadomo, czy za 20 lat i same kampery nie będą na baterie. Póki co do przemieszczania się między miejscówkami nieustannie służą nam paliwa kopalne, ale nie znaczy to, że nie korzystamy z prądu. Bardzo miło strzelić sobie kawkę z ekspresu lub napić się chłodnego napoju. Ten i ów nie pogardzi meczykiem w TV, a do zimnego piwka całkiem nieźle pasuje upieczona w piekarniku zapiekanka. I tak amper do ampera się zbiera.
Jak te wszystkie potwory nakarmić? Najprościej zajechać na kemping z porządnym zasilaniem, wbić kły wtyczki w tętnicę gniazdka, najlepiej minimum 10 A, i wtedy można się wykazać. Aktualnie przebywam na jednym z najbardziej znanych kempingów w okolicy Wenecji i powiem wam, że ludzie nie mają umiaru. Regularnej wielkości lodówki – bynajmniej niekempingowe – lub duże klimatyzatory w przedsionkach to całkiem częsty widok. Patrzę na to trochę ze zdumieniem, trochę z rozbawieniem i zastanawiam się, co tu się wyprawia.
Rozpasanie energetyczne ulega drastycznemu ograniczeniu, gdy musimy być samowystarczalni. Zaczynamy wtedy kombinować ze zwiększeniem pojemności akumulatorów i montowaniem paneli fotowoltaicznych. Większa ilość prądu nie do końca rozwiązuje wszystkie problemy, bowiem sporo naszych urządzeń do uruchomienia potrzebuje też sporej mocy. Do tego, jeżeli są zasilane prądem zmiennym, wymagają odpowiednio mocnej przetwornicy lub dodatkowej stacji zasilającej.
Bezspornie niezbędnym urządzeniem na pokładzie kampera lub przyczepy jest lodówka. Bezpieczne przechowywanie żywności jest konieczne i nie ma w tym żadnej fanaberii, dopóki lodówka nie okazuje się dwuskrzydłowym klocem z kostkarką do lodu. Najpopularniejsze używane w caravaningu to albo te będące częścią fabrycznej zabudowy lub wolnostojące, kupowane osobno. Te pierwsze potrafią być uniwersalne, mogą być zasilane prądem stałym, zmiennym lub gazem – do wyboru do koloru, w zależności od tego, do jakich zasobów mamy dostęp. Co więcej, mogą automatycznie przełączać się między źródłami energii.
Lodówki przenośne, wolnostojące, najczęściej kompresorowe, zwykle mają zasilanie AC/DC. Najpopularniejsze są te w rozmiarach 30-50 l i charakteryzują się niewielkim poborem mocy, rzędu 50-60 W. Zdecydowana większość to urządzenia nowoczesne, posiadające ochronę przed wydrenowaniem baterii. Lodówka rozpoznaje spadające napięcie akumulatora i w pewnym momencie sama się wyłącza. Trudno mówić o alternatywie dla tego urządzenia – chwilowo można ją zastąpić zmrożonymi wkładami i torbą termiczną, ale to rozwiązanie na góra kilkanaście godzin.
Skoro jesteśmy przy przechowywaniu jedzenia, przejdźmy do jego obróbki termicznej. Kuchenki elektryczne to rzadko spotykany widok w pojazdach kempingowych z tej prostej przyczyny, że potrzebują naprawdę wysokiej mocy, by działać. Jedna z moich znajomych kupiła przyczepę z kuchenką indukcyjną i bardzo szybko okazało się, że to rozwiązanie nie ma racji bytu w caravaningu. Większość osób gotuje na gazie, mimo to na pokładzie kamperów znajdziemy coraz więcej opiekaczy, tosterów i piekarników elektrycznych. Zwykle są to urządzenia na 230 V, często zabrane po prostu z domu. Ich moc znamionowa jest na tyle wysoka, że wymagają zewnętrznego źródła zasilania w postaci przyłącza energetycznego lub porządnej przetwornicy. Jeżeli stoimy na dziko i takiego zaplecza nie mamy ani nie dysponujemy stacją zasilającą, możemy poszukać opiekaczy lub piekarników gazowych. Można w nich przygotować zaskakująco dużo smacznych potraw, a nawet upiec ciasto.
Skoro mamy już co zjeść, pora przejść do napojów. Te bardziej wyskokowe siedzą już w lodówce, pogadajmy więc o kawie i herbacie. Z tą drugą sprawa jest prosta. Czajniki dzielą się na gazowe i elektryczne, te drugie wymagają sporej mocy, więc w terenie wygrywają klasyczne, stawiane na palniku. Kawa to za to temat rzeka, bo na scenę wkracza cała armia ekspresów: przelewowe i ciśnieniowe, na kapsułki, kolbowe lub automatyczne. Niestety, kawusia z ekspresu to znów poważne odejście prądu. Zwykły miniprzelewak potrzebuje do szczęścia mocy minimum 300 W, wszystkie ciśnieniowe to kilkukrotnie większe zapotrzebowanie na waty. Istnieje za to segment rynku przeznaczony dla zasilania 12 V, w którym znajdziemy urządzenia dedykowane caravaningowcom lub kierowcom samochodów ciężarowych, acz są to ekspresy przelewowe. Jeden z producentów elektronarzędzi pokusił się nawet o wypuszczenie na rynek wersji akumulatorowej, współpracującej z bateriami od wkrętarek tej firmy. Kawa z ekspresu ciśnieniowego na 12 V chyba jeszcze musi poczekać.
Dobra nowina dla kawoszy jest taka, że istnieje sporo alternatywnych metod przygotowywania tego pożądanego o poranku naparu bez użycia prądu. Dla fanów bardzo małej i bardzo czarnej optymalnym rozwiązaniem jest klasyczna, włoska metoda przygotowywania espresso – w kawiarce. Kawiarka jest mała, poręczna i przygotuje kawę na każdym ogniu. Dla miłośników większej kawy, zwanej u nas, nie do końca zgodnie z prawdą, kawą po turecku, wystarczy tak jak w przypadku herbaty sam czajnik. Zalewamy i czekamy, aż opadną fusy. Istnieje też bezprądowa wersja ekspresu przelewowego – tak zwany drip, czyli stożkowaty lejek, w którym umieszczamy papierowy filtr, a całość stawiamy na naczyniu docelowym i zalewamy gorącą wodą (w czym znów pomoże nam stary, poczciwy czajnik). Dobrą kawę na lato możemy przygotować również za pomocą zimnej wody. Ciężko to nazywać zaparzaniem, ale metoda zwana cold brew ma coraz więcej zwolenników i nie dzieje się tak bez przyczyny.
Po posiłku czeka nas zmywanie, a ciepła woda to kolejna dawka energii, często pozyskiwanej z gazu, choć niekoniecznie. Akurat podgrzewanie wody energią elektryczną jest raczej rzadziej spotykaną opcją. Na szczęście zmywarek za często w kamperach nie widać, przynajmniej na naszym kontynencie. Pranie również odbywa się zwykle przy użyciu infrastruktury zewnętrznej, choć kto szukał, zapewne zetknął się z silikonową pseudopralką zasilaną przez USB. To naprawdę przerost formy nad treścią, nie idźmy tą drogą. Bardziej przemawia do mnie patent Tony’ego Halika, który telepiąc się po bezdrożach Amazonii, miał do swego jeepa przymocowaną dużą puszkę z wodą i detergentem, w której razem z autem telepało się pranie. Genialne w swej prostocie i skuteczne.
Urządzeniem, które bezdyskusyjnie przydaje się w utrzymaniu porządku w przestrzeni mieszkalnej, jest odkurzacz. Na rynku znajdziemy zatrzęsienie najróżniejszych odkurzaczy: przewodowych i bez, na prąd zmienny i stały, tycich, małych i większych. Ba, pojawiły się wśród nich nawet takie do pracy na mokro! Odkurzacz da się oczywiście zastąpić zmiotką, ale efekty takiego sprzątania mogą nie być zbyt spektakularne. W niedużym kampervanie szczotka wystarczy, jednak w wielkiej przyczepie trzeba się już trochę namachać. Odkurzacze samochodowe są poręczne i praktyczne. Łatwiej nimi manewrować na niewielkiej przestrzeni i wysprzątać zakamarki. Silniki tych małych pomocników nie mają powalającej mocy, zwykle jest to od kilku do kilkunastu watów, najczęściej są to też urządzenia akumulatorowe. Nie zużywają więc zawrotnych ilości energii. W ich wypadku możemy mówić co najwyżej o „posiorbywaniu” prądu niż o konkretnej konsumpcji.
Urządzenia zużywające prąd można by wymieniać jeszcze długo. Jeżdżą z nami czasem suszarki do włosów, prostownice, najróżniejszy zasilany akumulatorowo sprzęt elektroniczny, drony, kamerki, laptopy, rzutniki, sprzęt audio, zabawki, telefony i tak dalej – lista zdaje się nie mieć końca. Wśród nich mamy prawdziwe żarłoki i malutkie podjadki. Mimo to lista dalej nie jest pełna. W naszych pojazdach kryją się jeszcze duchy łakomczuchy – urządzenia niewidoczne na co dzień, ale korzystające z prądu przez cały czas. Mowa tu o systemach alarmowych, regulatorach napięcia oraz innej elektronice sterującej i monitorującej „funkcje życiowe” naszego lokum. Wszystko, co ma jakikolwiek wyświetlacz lub diodę, pobiera prąd. Mało, ale ziarnko do ziarnka i akumulator leży. Ogrzewanie postojowe również potrafi zużywać elektryczność, tak jest np. z Webasto, choć głównie zużywa paliwo płynne, jego praca wymaga też poboru energii z akumulatora.
Podsumowując nasz i tak zapewne niepełny przegląd, widać jak na dłoni, że na co dzień nie zastanawiamy się nawet, jak wiele urządzeń na prąd posiadamy i ile one go właściwie zużywają. Dopóki jeździmy na kempingi, więcej zmartwienia przysparza nam pytanie, ile te przydasie ważą i czy czasem toster wraz z indukcją nie nadwyrężają naszego dmc. Ewentualnie, czy na kempingu będzie dość słupków z prądem, zapewniających wystarczające zasilanie. Zaczynamy to wszystko przeliczać dopiero, gdy zaplecza brak. Jeżeli nie posiadamy dodatkowych pokładów energii w postaci stacji zasilającej lub instalacji z panelami solarnymi, powinniśmy używać naszych ograniczonych zasobów rozważnie i z umiarem, by nie obudzić się pewnego poranka z rozładowanym akumulatorem czy komórką w środku niczego. Warto też po prostu zastanowić się, czy w caravaningu naprawdę chodzi o to, by wozić ze sobą cały dom? Gdzie kończy się potrzeba, a zaczyna przesada? A gdzieś pomiędzy nimi jest jeszcze komfort, bo przecież też nie chodzi o to, by nagle na wyjeździe zacząć się umartwiać i ograniczać za wszelką cenę. Złoty środek każdy musi wyznaczyć sobie sam.
Dane na temat ilości energii, którą zużyje konkretne urządzenie, są umieszczone na tabliczce znamionowej w postaci informacji o mocy urządzenia. Aby obliczyć, ile energii elektrycznej wykorzysta do pracy, np. klimatyzator, musimy jego moc, wyrażoną w kilowatach, pomnożyć przez czas pracy, wyrażony w godzinach. Wynikiem będzie wartość energii w kilowatogodzinach.
ZUŻYCIE ENERGII = MOC × CZAS
W zestawieniu podano orientacyjne i uśrednione wartości mocy spotykane w urządzeniach dostępnych na rynku.
Manuela Warzybok
Artykuł pochodzi z numeru 4 (112) 2023 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.