Posiadanie kampera czy przyczepy kempingowej niesie za sobą konieczność zapewnienia miejsca do parkowania w okresie między wyjazdami. Nie zawsze jest to łatwe do zorganizowania, tanie, a często bywa też solą w oku wścibskich sąsiadów. Na to ostatnie cwany gapa z reguły zapracowuje sobie sam.
Właściciele wspomnianych pojazdów mieszkający na terenie własnych posesji są w zdecydowanie lepszej sytuacji, gdyż mogą parkować po prostu u siebie. To niewątpliwa zaleta i wielka wartość, gdy możemy mieć swój sprzęt na oku i jeszcze parkować go pod własną wiatą czy w specjalnie wybudowanym do tego celu garażu. Pomaga to w utrzymaniu pojazdu w czystości, ale przede wszystkim zapobiega skutkom wcześniejszego starzenia się sprzętu chociażby z powodu warunków atmosferycznych (słońce, śnieg), do zagrożeń związanych z gwałtownymi zjawiskami włącznie. Nie bez znaczenia jest tu kwestia związana z bezpieczeństwem i większymi możliwościami zapobieżenia np. kradzieży czy uszkodzenia pojazdu.
W gorszej sytuacji są caravaningowcy, którzy nie mają własnego kawałka gruntu. Jeśli po koleżeńsku nie zaparkują na czyichś włościach, zaczyna się kłopot. Jeśli mieszkamy na osiedlu deweloperskim, miejsc parkingowych jest jak na lekarstwo, często odpłatne, zatem w tym przypadku jesteśmy skazani z reguły na porażkę. Nie lepiej wygląda sytuacja na parkingach osiedli zarządzanych przez spółdzielnie mieszkaniowe. Nie dość, że liczba miejsc parkingowych jest niewystarczająca na potrzeby parkowania tylko samochodów osobowych, to jeszcze tego typu parkingi okraszone są znakami D-18, co z automatu uniemożliwia zgodne z prawem zaparkowanie tam przyczepy kempingowej.
Tego typu parkingi to rozwiązanie dla tych, którzy nie mają gdzie w sposób legalny i bezpieczny pozostawić swojego pojazdu. Należy być czujnym podczas wykupywania miejsca na takim dozorowanym terenie, ponieważ powierzenie kampera lub przyczepy przedsiębiorcy, który prowadzi ogrodzony i monitorowany parking, nie daje 100% gwarancji, że pojazd będzie przechowywany w warunkach parkingu strzeżonego. Będziemy żyli w przeświadczeniu, że samochód jest bezpieczny, a w przypadku gdy zostanie uszkodzony lub skradziony, odpowiedzialność przeniesiemy na przedsiębiorcę przechowującego pojazd. Jaka jest zatem różnica między łudząco podobnymi miejscami? Pozostawienie pojazdu na parkingu strzeżonym oznacza zawarcie umowy przechowania (art. 835 k.c.), przez którą przechowawca zobowiązuje się zachować w stanie niepogorszonym rzecz ruchomą oddaną mu na przechowanie. Z kolei w przypadku pozostawienia pojazdu na parkingu dozorowanym dochodzi wyłącznie do zawarcia umowy wynajęcia miejsca postojowego (art. 659 k.c.). Trzeba mieć świadomość, że większość parkingów płatnych to wyłącznie miejsca przeznaczone do przechowania bez zapewnienia ochrony przez prowadzącego parking. Nawet jeśli parking dozoruje ochroniarz, niewiele to zmienia. Jeśli o kamperach mowa, zauważmy, że są to pojazdy, z których często korzysta się na podstawie umowy leasingu. Umowy tego rodzaju nierzadko nakładają na użytkownika obowiązek zapewnienia staranności przy przechowywaniu pojazdu. Może się zdarzyć, że w umowie znajdziemy zapis zobowiązujący do przechowywania pojazdu na parkingu strzeżonym. Zapewne nie brakuje osób, które nie będą sobie zdawać sprawy z tego, że powierzenie pojazdu przedsiębiorcy, który prowadzi ogrodzony, monitorowany parking, wcale nie musi oznaczać, że będzie on przechowywany w warunkach parkingu strzeżonego. Warto o tym pamiętać.
Łatkę tytułowego cwaniaka udającego, że się zagapił albo nie zna definicji znaków, można dostać wszędzie. Znany jest przypadek kierowcy, który, aby móc legalnie parkować przyczepę kempingową na osiedlowym parkingu, nabył za kilka stówek samochód, a raczej relikt motoryzacji, i spiął go z ową przyczepą. Stworzył w ten sposób zespół pojazdów, którym między wyjazdami urlopowymi dumnie parkował pod znakiem D-18. Wielokrotnie wzywani przez podwórkowych szeryfów mundurowi nie dopatrzyli się złamania prawa. Dura lex sed lex.
Zwracajmy baczną uwagę na to, gdzie pozostawiamy swoje domy na kołach, aby nie przysparzać problemów sobie i innym użytkownikom parkingów. W społeczeństwie coraz gęściej od ludzi roszczeniowych, zawistnych czy nawet napastliwych, a nasze pojazdy o znacznej wartości są przecież widoczne z daleka. Nie brakuje również istot ziemskich, które w dość jaskrawy i niechlubny dla całej społeczności sposób pokazują, że jeśli wydali kilkaset tysięcy złotych na pojazd, reszta im się po prostu należy. Nie tędy droga. Czy nam się to podoba, czy nie, wydatki związane z posiadaniem pojazdów kempingowych trzeba wliczyć w koszty związane z tą formą wypoczynku.
Marcin Turko
Artykuł pochodzi z numeru 5 (119) 2024 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.