O pomyśle obowiązkowej jazdy na zimówkach w okresie zimowym portal www.motogazeta.mojeauto.pl informował już w lipcu tego roku.
Prace nad tym pomysłem wciąż trwają i na światło dzienne wychodzą nowe wątki. Szczytna idea, jaką ma być poprawa bezpieczeństwa na polskich drogach, może jednak odbyć się kosztem mało precyzyjnych przepisów, które w ostateczności mogą okazać się kosztowne dla kierowców.
„Dziennik Rzeczpospolita” ujawnił niedawno kolejne szczegóły nowych przepisów w nakazie jazdy na oponach zimowych w okresie zimowym. Zmiany, nad którymi pracuje obecnie sejm, mogą pojawić się w kodeksie drogowym jeszcze w tym roku.
Wiadomo już, że sezonem zimowym wg nowych przepisów ma być okres od 1 listopada do 15 marca. W tym okresie trzeba będzie jeździć na oponach zimowych lub wielosezonowych, o głębokości bieżnika nie mniejszej niż 4 mm. Mandat za brak zimówek lub zbyt płytki bieżnik wyniesie do 500 zł, kierowcy grozić może też nawet odholowanie na parking policyjny i utrata dowodu rejestracyjnego.
Co ciekawe – kary mają nie być nakładane w dni, w których panować będzie dodatnia temperatura!
Zdaniem Witolda Rogowskiego, eksperta ogólnopolskiej sieci motoryzacyjnej ProfiAuto.pl, właśnie ta kwestia jest najbardziej kontrowersyjna.
- Producenci opon jako temperaturę graniczną dla opon letnich podają +7 stopni C. Pozostaje więc pytanie, jaką minimalną temperaturę „niekaralną” przyjmie policja? Pozostaje też stricte techniczna kwestia: kto, czym i kiedy będzie mierzył temperaturę? Jeśli legalizację musi posiadać fotoradar, to jak mamy traktować termometr, który będzie decydował o mandacie? – zastanawia się ekspert ProfiAuto.pl. – Załóżmy, że termometr w moim samochodzie pokaże +1 stopień C, a policyjny 0 stopni C. Który z nich ma być wtedy wykładnią?