Zorza jest nieprzewidywalna. Żeby się z nią spotkać, trzeba ją wytropić i… mieć szczęście!
Zorza polarna jest płochliwa i nieśmiała. Żeby ją sfotografować, trzeba czasem godzinami szukać miejsca, skąd widać jej taniec. Podchody zaczynamy po zmierzchu. Ola, Ania i Antonio, profesjonalni łowcy zorzy polarnej z The Aurora Tour, ustalają kierunek dzisiejszej wyprawy.
Prognoza widzialności zorzy
– Przede wszystkim sprawdzamy prognozę widzialności zorzy, czyli czynnik KP – mówi Ania.
Czynnik KP opisuje zasięg zorzy. Im wyższy, tym większe prawdopodobieństwo, że zobaczysz ją na niższych szerokościach geograficznych. Zatem jeśli wynosi 7-8 w 10-stopniowej skali, to może być widoczna w Polsce, przy KP 2 w Finlandii, w Tromso wystarczy 1. To dlatego właśnie do tego miasta na dalekiej północy Norwegii przyjeżdżają turyści z całego świata, by spotkać się z zorzą. Dzisiejsze KP jeszcze w południe wynosiło 2, ale wieczorem spadło do 0,33. Nawet jak na Tromso to niewiele…Czyli: nic nie zobaczę...
Ola: Niekoniecznie. Wszystko może się zmienić. Prognozy aktualizują się co 20 minut.
Ania: Poza tym z zorzą nigdy nic nie wiadomo. Podlegamy naturze, a ona jest nieprzewidywalna.
Ola: Czasem współczynniki są bardzo dobre, a zorzy nie widać. Dlatego, kiedy odbieramy grupę, zawsze staramy się ostudzić emocje uczestników. Nie odbierają nam nadziei. Mimo słabego KP…
Antonio też się nie poddaje. Spokojnie ocenia sytuację. Tuż przed wyjazdem jeszcze raz sprawdza prognozę pogody, rozmieszczenie chmur i ich wysokość. Dzwoni na stację meteorologiczną i do innych przewodników, którzy już wyruszyli w trasę. Zaopatrzony w tę wiedzę, wyznacza na mapie miejsce optymalne do oglądania zorzy.
Godna oprawa
Zorzy nie można oglądać byle gdzie! Supershow Matki Natury potrzebuje odpowiedniej oprawy. Naturalnej.
– Szukamy miejsc, gdzie nie ma tzw. light polution, czyli świateł miejskich i drogowych, które rozpraszają blask zorzy. Nad głową nie mogą też wisieć żadne chmury.
Czasem, poszukując takiego miejsca, załoga The Aurora Tour jedzie ponad 100 kilometrów na północ, ale dziś udajemy się na południe, w stronę Finlandii.
– Macie sprawdzone lokalizacje?
– Każdy jakieś ma, ale wystarczy, że zmienią się warunki pogodowe i albo nie możesz tam dojechać, albo nic stamtąd nie widać, więc zawsze musimy być otwarci na improwizację. J
Poza tym nie wystarczy zatrzymać się w pierwszej lepszej zatoczce, z której widać tańczące światło. Czasem warto chwilę podejść, by spotkanie z zorzą celebrować na łonie natury. Dlatego brnę za Antonio przez śnieg w stronę jeziora. Mimo że założyłam kombinezon, mróz i tak odbiera mi siły. Potykam się o każdą śnieżną zaspę. Już dawno straciłam czucie w palcach i nie wiem, czy naciskam spust aparatu, czy zaledwie go dotykam, ale nie poddaję się, bo oto na niebie pojawia się… zorza!
Zielony taniec
Zorza płynie, kręci piruety, zagarnia całe niebo, po czym rozpływa się w czerni. Turyści wiedzą, że to efekt wypalania się pyłu słonecznego w atmosferze ziemskiej. Ale Samowie – autochtoniczni mieszkańcy północnej Norwegii – widzą w niej dusze małych dzieci i dziewic.
A turyści?
Ci bardzo różnie reagują na sam wyjazd. Wielu z nich podczas pogoni za zorzą po raz pierwszy w życiu wychodzi poza strefę osobistego komfortu prosto w ramiona natury – muszą zmierzyć się z przeszywającym zimnem i pochylić głowę przed potęgą natury. W grupach często zdarzają się ludzie, którzy po raz pierwszy…
– Widzą gwiazdy – rzuca Ola.
– Słyszą ciszę – dodaje Ania.
– Siedzą przy ognisku.
– Więc kiedy na niebie pojawia się zorza, kładą się na śniegu.
– I w milczeniu celebrują każdy ruch zielonego światła.
– Albo siadają na krzesełku, niczym w teatrze…
– Na takich najbardziej lubimy patrzeć – kończy Ania.
– Ale nie bierz sobie tego do serca!
Tak, ja niestety nie siedziałam ani nie leżałam, lecz skakałam, co sił starczyło. Tylko w ten sposób mogłam walczyć z paraliżującym mrozem. I chłonęłam każdy ruch zielonego światła… Ale bywa, że mimo wysokiego KP i dobrej pogody zorza jest tak słaba, że widać ją dopiero na zdjęciu o długiej ekspozycji. Bywa też, że po prostu zorzy nie ma, jak to miało miejsce kilka tygodni temu. Grupa nie miała szczęścia. Przez siedem godzin Ola, Ania i Antonio szukali, czekali… Bez skutku.
– Zawsze nam przykro, jeśli się nie uda.
– Ale ta grupa rozumiała, że to nie od nas zależy.
– Na koniec podziękowali nam za wspaniałą atmosferę.
– I dali napiwek, mówiąc: Cieszymy się, że jest jeszcze na tej ziemi coś, nad czym człowiek nie ma kontroli!
Zanim wyruszysz w drogę, przycztaj cenne informacje. Sezon na oglądanie zorzy trwa od września do kwietnia.
Dojazd:
Jeśli nie jedziesz kamperem, do Tromso dolecisz liniami Norwegian. Nie ma bezpośredniego połączenia, można jednak wygodnie zaplanować przeloty z przesiadką w Helsinkach.
Kempingi:
Wypożyczenie kampera:
Norwegia jest jednym z najdroższych państw europejskich. Dlatego wypożyczenie kampera również do tanich nie należy. Ceny za siedem dni zaczynają się od ok. 5900 zł
Internet:
Prognozę dotyczącą prawdopodobieństwa pojawienia się zorzy sprawdzisz na stronie: www.aurora-service.eu/aurora-forecast/
Mapę z najlepszymi miejscówkami do oglądania zorzy polarnej znajdziesz na stronie:
https://arcticcampers.no/guide-norway/northern-lights-spot/
Dlaczego kamperem:
Na spotkanie z zorzą polarną zabierz:
Zasady dobrego wychowania:
Autorka tekstu: Dorota Chojnowska. Autorka dziękuje agencji turystycznej The Aurora Tour, która specjalizuje się w polowaniu na zorze polarne, za pomoc w realizacji materiału.
Artykuł pochodzi z numeru 1 (92) 2020 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.