artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord - BookingCamper wynajmij i w drogę
Powiatowe Muzeum Ziemi Głubczyckiej to kompleksowe ujęcie regionalnej historii
Powiatowe Muzeum Ziemi Głubczyckiej to kompleksowe ujęcie regionalnej historii

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy

Czas czytania 9 minut

Lubicie legendy? Ja za nimi wprost przepadam. W ogóle uważam, że każde szanujące się miasto powinno mieć przynajmniej jedną dobrą legendę wspartą kilkoma interesującymi ciekawostkami. Zdradzę Wam nawet w zaufaniu, że posiadam detektor historyjek, który tym razem zaprowadzi nas na Śląsk Opolski, obfitujący w niesamowite opowieści.

Postanowiłem, że powłóczymy się trochę przy granicy z Czechami i odwiedzimy trzy miasta: Głubczyce, Prudnik oraz Głuchołazy opisane na stronie wyprawomaniak.pl (trasa nr 22). Tereny przygraniczne, które stały się tym razem obiektem naszej eksploracji, charakteryzują się niezmiernie ciekawą historią naznaczoną wieloma zwrotami akcji, wpływem różnych narodów, kultur i wierzeń religijnych, wojnami i epidemiami. Przez wieki były częścią ziemi czeskiej, austriackiej i pruskiej, aby w końcu, po II wojnie światowej stać się arcyważną składową państwa polskiego. Oczywiście w dalekiej przeszłości Rzeczpospolita Polska także miała romans z tą krainą.

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 1

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 2
Powiatowe Muzeum Ziemi Głubczyckiej to kompleksowe ujęcie regionalnej historii

Kroniki Abrahama

Rozpocznijmy zatem tę podróż od Głubczyc – miasta, które w okresie średniowiecza zarządzało sporą częścią Śląska oraz Moraw. Chociaż te czasy są już jedynie mglistym snem o dawnej potędze, to pozostawiły po sobie trochę pamiątek w postaci zabytków i rozmaitych podań. Jak wieść niesie, w XVI w. w Głubczycach mieszkał kronikarz Abraham Hosemann, który dokumentował rozmaite zdarzenia. W końcu postanowił przybliżyć odbiorcom pochodzenie nazwy miasta, a trzeba Wam wiedzieć, że kiedyś nosiło ono imię Leobschütz. Otóż imć Abraham twierdził, że miasto to zostało założone przez rzymskiego wodza Lukę. Co więcej, ów wódz miał sprowadzić doń Franków, którzy miejsce rozbudowali i nazwali Luką. Następnie, w X stuleciu Luka została zdobyta przez Niemców i przemianowana na Leobschütz ze względu na lwią postawę zdobywców. Jak widać, wyobraźnia Abrahama była rozwinięta aż nadto. Wystarczy powiedzieć, że nikt w tę wersję zdarzeń nie uwierzył, a samego autora określono kronikarzem- łgarzem. Według ustnego przekazu nazwa miasta ma pochodzić od osiadłego w Głubczycach apostoła Leona. Pielgrzymujący do niego ludzie mieli prosić o wspomożenie słowami „Leo, beschuetz mich” (Leonie, wspomóż mnie), co z czasem w dialekcie austriackim wyewoluowało do znanej już nam niemieckiej nazwy Leobschütz.

ReklamaŚląsk Opolski i jego niebywałe legendy 3
O dziejach Głubczyc, ich niesamowitej historii, legendach i ciekawostkach dowiemy się więcej, odwiedzając Powiatowe Muzeum Ziemi Głubczyckiej mieszczące się w miejscowym ratuszu (wyprawomaniak.pl, trasa nr 22). Z kolei, aby poczuć ducha tego miasta, wybierzemy się na spacer jego uliczkami. Możemy się teraz bliżej przyjrzeć pozostałościom średniowiecznych murów obronnych, poszukać reliktów świadczących o dawnej świetności Leobschütz czy też obejrzeć zabytkowe budynki browaru Haudego/Weberbauera uruchomionego w 1856 r. i wciąż produkującego chmielowe specjały. A wiedzieliście, że z Głubczyc pochodzi także Stefania Zweig, pisarka żydowskiego pochodzenia, której książka „Nigdzie w Afryce” posłużyła jako scenariusz do oscarowego filmu z 2003 r. wyreżyserowanego przez Caroline Link?

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 4
Średniowieczne mury obronne wydają się nadal ochraniać Głubczyce

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 5
Rynek w Głuchołazach, głuchołazki rynek! Wspaniały klimat i wiele ciekawostek lokalnych

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 6

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 7

Woda ze studni miłości

Głubczyce kryją naprawdę wiele ciekawostek, ale przenieśmy się do Prudnika, kolejnego przystanku na naszej śląskiej mapce (wyprawomaniak.pl, trasa nr 22). Aby się do niego dostać, pojedziemy tzw. drogą prudnicką wiodącą wzdłuż… lasu czarownic. W zasadzie obecnie miejsce to znane jest bardziej jako Las Marysieńki, ale w XVI w. podobno spotykały się w nim rozmaite wiedźmy i debatowały nad losami świata i okolic. Do końca nie wiadomo, czy wszystkie damy poruszające się na miotłach opuściły już głubczycki las miejski, więc lepiej zachować ostrożność. Miejscowi ludzie twierdzą, że okolica jest wciąż nawiedzona. W poszukiwaniu legend dojeżdżamy wreszcie do najpiękniejszej miejscowości Górnego Śląska, jak mówiono kiedyś o Prudniku. To malowniczo położone w widłach dwóch rzek miasto o panoramie, która zadowoli gusta nawet najbardziej wybrednych obserwatorów, zachwyca swoją historią, oferuje zabytki i wabi ciekawostkami. Jego korzenie sięgają wieku XIII, kiedy to niejaki Wok z Rosenberga ufundował tutaj zamek. Co prawda z tej fortecy pozostała do dzisiaj jedynie wieża (wyprawomaniak.pl, trasa nr 22), ale warto jej się przyjrzeć bliżej, gdyż jest to najstarszy budynek w mieście. Spacerując uliczkami Prudnika, można w pewnym momencie zamknąć oczy i wczuć się w jego atmosferę. Tutaj z każdego zakamarka przemawia do nas historia. Prudnicki ratusz (wyprawomaniak.pl, trasa nr 22) na przykład czaruje nas swoimi wdziękami, dopominając się uznania. No cóż… dzieje się tak od czasu, kiedy ktoś wpisał go na listę najpiękniejszych obiektów ratuszowych ziemi opolskiej. Siedemnastowieczna fontanna oferuje nam trochę chłodu w upalne dni, a ciut młodszy, bo osiemnastowieczny Jan Nepomucen pozdrawia nas ze swojego cokołu. Ciekawe, że sprezentowało go miastu siedmiu zamożnych mieszczan, z których sześciu miało na imię Jan.

ReklamaŚląsk Opolski i jego niebywałe legendy 8
Kontynuując naszą przechadzkę śladami przeszłości Prudnika, w pewnym momencie trafiamy w intrygujące miejsce. Byliście kiedyś przy studni miłości? Jeśli nie, to w Prudniku ją znajdziecie. Co więcej, spotkacie przy niej niejakiego Wawrzyka oczekującego na ukochaną Wiewiórę skrywającą się tuż za rogiem. Według legendy para zakochanych musiała ukrywać swoje prawdziwe uczucia, gdyż Wiewióra była związana węzłem małżeńskim z innym mężczyzną. Wawrzyk, aby móc widywać swą lubą oraz ułatwić jej życie, postanowił wybudować studnię w pobliżu miejsca jej zamieszkania. Jak powiedział, tak zrobił, chociaż zajęło mu to trochę czasu. Od tego momentu młodzi mogli regularnie spotykać się przy studni i przez krótką chwilę cieszyć się sobą nawzajem. Obok takich niemal cukierkowych przekazów miasto oferuje również mroczne opowieści. Do tej grupy należy historia Ursuli Hammel, kobiety oskarżonej o dzieciobójstwo i skazanej w 1577 r. na karę pogrzebania żywcem. Ta niesamowita, mrożąca krew w żyłach relacja wciąż rozpala wyobraźnię i inspiruje twórców. W 2017 r. wydano świetny komiks Artura Biernackiego przedstawiający te wydarzenia, a zatytułowany „Hexenberg. Ursula Hammel”. 

Prudnik to także miasto tkaczy, którego tradycja sięga wieku XIX i rodziny pochodzenia żydowskiego o nazwisku Fraenkel. Nestor rodziny, Samuel, wybudował w 1845 r. fabrykę włókienniczą, będącą w XIX w. jedną z największych i najokazalszych fabryk Europy Środkowo-Wschodniej. Po II wojnie światowej przemianowano ją na Fortex i produkowano w niej znane w całej Polsce ręczniki. Zakłady zlikwidowano w 2014 r., w wyniku czego Muzeum Ziemi Prudnickiej (wyprawomaniak.pl, trasa nr 22) wzbogaciło się o ok. 1500 nowych eksponatów. Dodatkowo w mieście powołano do życia także Centrum Tradycji Tkackich oferujące odwiedzającym wiele atrakcji. O Prudniku można opowiadać wiele, ale czas na trzeci etap naszej wycieczki, czyli Głuchołazy (wyprawomaniak.pl, trasa nr 22).

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 9
Prudnicki ratusz

Śląsk Opolski i jego niebywałe legendy 10
Wok z Rosenberga ufundował w Prudniku zamek; pozostała z niego wieża Woka

Pociąg do złota

No dobrze… w Głubczycach zajmowaliśmy się trochę browarnictwem, w Prudniku tkactwem, a w Głuchołazach? W tym mieście poszukamy złota oraz odwiedzimy uzdrowisko. Nasze krótkie tête-à-tête z miastem położonym praktycznie na granicy z Czechami zaczniemy w wieku XIII, kiedy w okolicy odkryto kruszec przyprawiający o szybsze bicie serca niejednego jego poszukiwacza. Wieść niesie, że władający tymi terenami biskup Wawrzyniec postanowił skorzystać z okazji danej mu przez los. Sprowadził z Frankonii gwarków i stworzył im warunki do pracy, zakładając osadę Zlaté Hory. Oczywiście, jak to w takich sytuacjach zazwyczaj bywa, informacja o złotonośnych skałach obiegła bliższe i dalsze terytoria regionu z szybkością błyskawicy, zarażając wirusem chciwości podatnych na niego ludzi. Jednym z nich był margrabia morawski Władysław Henryk. Władek nie zwlekał zbyt długo. Szybciutko zorganizował grupę zbrojnych i najechał osadę gwarków. Biskup, chcąc uchronić się przed podobnymi zdarzeniami w przyszłości, kazał wybudować gród i otoczyć go murami, aby odstraszyć potencjalnych najeźdźców. Niestety te zabiegi nie przyniosły spodziewanego efektu, a tylko rozwścieczyły grabieżców. Ataki stawały się coraz bardziej zuchwałe, aż w końcu doszło do prawdziwego oblężenia. Postanowiono wziąć gród głodem. Cóż było robić? Oblężeni mieszkańcy długo się naradzali i szukali rozwiązań. Bez skutku. W końcu głos zabrał burmistrz i sam postanowił zgłoszony przez siebie plan wykonać. Przebrał się za kozła i żwawo skacząc po murach, naśladował to zwierzę. Przyglądający się widowisku rabusie doszli do wniosku, że próżno tracą czas, gdyż mieszkańcy grodu mają jeszcze w bród pożywienia i łatwo się nie poddadzą. Odstąpili więc od murów. Na pamiątkę zdarzenia symbolem miasta została głowa kozła, a gród zyskał miano Ziegenhals, co w tłumaczeniu brzmi ni mniej, ni więcej tylko Kozia Szyja. Są też tacy, którzy upatrują pochodzenia nazwy w krętym biegu rzeki Białej Głuchołaskiej, ale ja zdecydowanie preferuję wersję ze skaczącym burmistrzem…

Chociaż wydobycie złota w Głuchołazach odeszło już do przeszłości, to możemy poszukać śladów tej działalności, odwiedzając np. sztolnię bialską lub cygańską na Górze Parkowej, na której rozpościera się także Park Zdrojowy ściśle związany z uzdrowiskową historią miasta. Właściwości lecznicze wody zaobserwowano dawno temu. Powstała w ten sposób jedna z form leczenia uzdrowiskowego, szeroko wykorzystywana w Głuchołazach już od XIX w. Wówczas zaczęły powstawać trasy spacerowe, ławki, wiaty, urządzenia do balneoterapii, które wciąż istnieją i z których można korzystać. Naszą krótką wycieczkę zakończymy na głuchołaskim rynku, w cieniu zabytkowej, starej lipy wczuwając się w rytm miasta o średniowiecznej historii.

Ziemia, na której jesteśmy, obfituje w niesamowite zabytki i historie zapierające dech w piersi. Jest też ponadprzeciętnie malownicza. Zapraszam do jej doświadczania, w czym na pewno pomoże Wam strona Wyprawomaniak.pl. Znajdziecie na niej wiele gotowych tras opracowanych tak, aby łatwiej Wam było znaleźć to, co warte zobaczenia i poznania.

Wyprawomaniak

Artykuł pochodzi z numeru 3 (123) 2025 r. magazynu „Polski Caravaning”.

Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.


Administrator24.07.2025
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News