Peruwiańska pustynia nie oszczędza ani faworytów i najbardziej doświadczonych zawodników. W środę na własnej skórze odczuł to Rafał Sonik, kiedy spadł z wydmy razem z quadem i doznał złamania, które wykluczyło go z dalszej rywalizacji w Rajdzie Dakar.
Jubileuszowy, dziesiąty w karierze start Rafała Sonika w Rajdzie Dakar znalazł swój finał na mecie piątego etapu. Polak walcząc z potężnym bólem dotarł na biwak w Arequipie, ale badanie lekarskie wykazało złamanie dwóch kości podudzia i zamiast na kolejny odcinek specjalny, jeszcze tej samej nocy rajdowiec został przetransportowany samolotem do specjalistycznego szpitala w Limie. W najbliższych dniach wróci do Polski, by poddać się operacji.
- Ból był ogromny. Wywoływał go każdy ruch. Nie byłem w stanie nawet przesunąć stopy, nie mówiąc już o tym, żeby wstać i przenieść na nią ciężar. Jadąc dojazdówką musiałem zmieniać biegi ręką, więc domyślałem się, że niestety nie jest to tylko mocniejsze stłuczenie – przyznał quadowiec.
Kontuzjowany, ale nie jest załamany
Lewe kolano krakowianina, to samo, które ucierpiało podczas wypadku na Rajdzie Sardynii, tym razem okazało się złamane. Lekarze w rajdowym ambulatorium stwierdzili uszkodzenie dwóch kości podudzia – piszczelowej i strzałkowej. Tego samego wieczoru, samolot zabrał sześciokrotnego zdobywcę Pucharu Świata do Limy, gdzie diagnoza została potwierdzona.
- Organizatorzy Rajdu Dakar zawsze pomagają wrócić do domu uczestnikom, którzy nie ukończyli zmagań z powodu kontuzji. Jestem już w kontakcie z lekarzami w kraju i za kilka dni wrócę by poddać się operacji. Dopiero wtedy dowiemy się, jak długo potrwa rehabilitacja, ale ze wstępnej oceny wynika, że wcześniej czy później wrócę na quada – zakończył z uśmiechem.
Sonik Team nie ustępuje
Tymczasem, pod nieobecność swojego lidera, Sonik Team ruszył w dalszą drogę. Kamil Wiśniewski na trasie z Arequipy do La Paz uzyskał 15. czas, tracąc do zwycięzcy Jeremiasa Gonzaleza Ferioli 14 minut. To oznacza, że podczas dnia przerwy w najwyżej położonej stolicy świata, Kamil wygodnie rozsiądzie się na 21. miejscu – u wrót drugiej „dziesiątki”. Liderem pozostaje Ignacio Casale.
Piątek to w tegorocznym Dakarze dzień przerwy – odpoczynek dla zawodników i wytężony dzień pracy mechaników, którzy muszą przygotować pojazdy na etap maratoński i drugą część rywalizacji.
Wyniki 6. etapu:
1. Jeremias Gonzalez Ferioli (ARG) 2:29.06
2. Pablo Copetti (ARG) +1.50
3. Nelson Sanabria (PAR) + 2.18
…
15. Kamil Wiśniewski (POL) +13.38
Klasyfikacja generalna:
1. Ignacio Casale (CHL) 19:47.09
2. Alexis Hernandez (PER) +41.30
3. Pablo Copetti (ARG) +57.16
…
21. Kamil Wiśniewski (POL) +6:48.34
Polak dojechał do mety z 10. czasem, ale badania w ambulatorium na biwaku wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Samolot medyczny przetransportował rajdowca do szpitala w Limie.
Piąty etap wiódł częściowo po najtrudniejszej sekcji trasy z dnia wcześniejszego, ale zawodnicy pokonywali ją w przeciwnym kierunku. Na starcie zabrakło Sama Sunderlanda, zwycięzcy w klasie motocykli z ubiegłego roku, który uległ wypadkowi i doznał urazu kręgosłupa. Po zaledwie 44 km środowego oesu, z rywalizacją pożegnał się również zdobywca Beduina w klasie quadów. Siergiej Kariakin wywrócił się i złamał rękę. W końcówce etapu los nie oszczędził również Rafała Sonika.
Polak początkowo utrzymywał doskonałą trzecią pozycję. Potem przesunął się na 5. lokatę, ale miał wciąż niewielką stratę do zwycięzcy etapu, argentyńskiego debiutanta, Nicolasa Cavigliasso. – Czułem się bardzo dobrze. Jechałem spokojnie, ale dobrym tempem, mimo że miałem problem ze skrzynią i co jakiś czas wypadał mi bieg – relacjonował Rafał Sonik.- Po neutralizacji zaczął się 58-kilometrowy fragment oesu, który pokonały wcześniej samochody i ciężarówki – kontynuował opowieść. – Tam gdzie znajdowały się waypointy, piasek był mocno rozjeżdżony i grząski. Wspinając się na garb wydmy zredukowałem bieg, ale po drugiej stronie zobaczyłem około dwumetrową dziurę. Dodałem gazu żeby ją ominąć i wtedy znów wypadł mi bieg… Quad spadł. Nie miał napędu, więc wbił się w piach. Nie wypadłem, nie przerolowałem, ale cała siła uderzenia skupiła się w lewym kolanie. Tym, które uszkodziłem podczas wypadku na ostatnim Rajdzie Sardynii…
Ostatnie 30 km odcinka specjalnego Sonik pokonywał znacznie wolniej. Walczył z bólem, który uniemożliwiał balansowanie oraz jazdę w pozycji stojącej. Niewiele przyjemniejsza była dojazdówka do miasta Arequipa, licząca aż 470 km. Tam quadowiec udał się prosto do rajdowego ambulatorium na badania. Rentgen wykazał złamanie głowy kości strzałkowej i piszczelowej. Lekarze zadecydowali o przetransportowaniu krakowianina samolotem medycznym do szpitala w Limie.