W dwóch poprzednich numerach „Polskiego Caravaningu” mogliśmy zapoznać się z kolejnymi relacjami Katarzyny Binder z podróży do Włoch. Dziś część trzecia – ostatnia, która rozpoczyna się od wyjazdu z południowego wybrzeża Amalfi do Vieste na półwyspie Gargano.
Spod Neapolu postanowiliśmy przejechać na wschodnią stronę wybrzeża Włoch i zatrzymać się na półwyspie Gargano, na którym byliśmy razem z naszymi córkami dwa lata temu. Liczyliśmy na to, że będzie tam ładna pogoda. Niestety, miejsce to powitało nas chłodem i deszczem. Z tak długo trwającymi ulewami nie spotkaliśmy się jeszcze w czasie żadnej dotychczasowej podróży. Dwa dni lało, dzień było słonecznie i gorąco, a potem dwa dni znowu padało i na dodatek znacznie się oziębiło. Musieliśmy założyć długie spodnie i swetry, a to nie jest zbyt normalny zestaw ubraniowy dla tego klimatu o tej porze roku. Widok gajów oliwnych z pniami oliwek moczącymi się w wodzie był dla nas nie lada zaskoczeniem. Zatrzymaliśmy się w miejscowości Vieste na kempingu Punta Lunga, którego teren schodził do samego morza. Z kamperka widzieliśmy nie tylko wodę, ale dobrze słyszeliśmy szum wzburzonego podczas opadów deszczu morza. Cena jednej doby wynosiła 20,50 euro. Ale udało nam się skorzystać ze zniżki na jeden dzień, bo zadziałała nasza karta ASCI. Na kempingu spędziliśmy pięć dni.
Planujemy dalszą trasę - kemping w Vieste.
Półwysep Gargano – kemping w Vieste.
Apeniny - płaskowyż Campo Imperatore.
Na połów i wycieczkę
W wielu miejscach na skalistym wybrzeżu Gargano można zobaczyć trabucco, drewniane wysięgniki, kołowrotki i liny używane przez rybaków do połowu kiełbi. Kiełbie mają w zwyczaju pływać jeden za drugim. Do linki więc przywiązuje się żywą rybę na przynętę, kiełbie wpływają do zwieszonej poniżej sieci, która następnie podnoszona jest na platformę. Z Vieste można wybrać się natomiast małym statkiem na wycieczkę wzdłuż wybrzeża i do grot wokół Testa del Gargano lub na jedną z wysp Tremiti. Warto potargować się o cenę biletu, bo przewoźników jest tak wielu, że jest to możliwe. Widoki warte zachodu! Nie należy zapominać o nakryciu głowy i ramion, bo słońce mocno przygrzewa.
Apeniny
To kolejny przystanek w naszej podróży. Są to najmłodsze góry w rodzinie wysokich gór Europy. Postanowiliśmy przejechać jeden z ich fragmentów drogą biegnącą przez płaskowyż Campo Imperatore. Oddziela on dwa równoległe łańcuchy górskie Gran Sasso i ciągnie się na długości ok. 27 km, przekraczając nawet 2000 m n.p.m. Jest to wyjątkowo odludne miejsce. Krajobraz przypomina miejscami księżycowy. Ciągnące się w nieskończoność pofałdowane pastwiska, malutkie wioski w dolinach i wędrujący po stokach pasterze – to zewsząd otaczające turystę widoki. Drogą tą, lekko zbaczając ze szlaku, dojechaliśmy do Obserwatorium Astronomicznego znajdującego się na wysokości 2130 m n.p.m. Miejscami leżało tam ponad dwa metry śniegu. Z góry widać było najwyższy szczyt Corno Grande (Wielki Róg) - 2912 m n.p.m. Trasa przez płaskowyż jest bardzo dobrze przygotowana dla turystów. Co chwila mijaliśmy miejsca przeznaczone do zatrzymania się na krócej, na dłuższy odpoczynek bądź na nocleg. Drogę kilka razy przecinały liczne piesze szlaki turystyczne.
Apeniny - płaskowyż Campo Imperatore - krowy wędrują do źródełka koło naszgo kampera.
Apeniny - płaskowyż Campo Imperatore - poranny widok z okien kampera.
Nocleg w górach
Na noc zatrzymaliśmy się na jednym z miejsc przygotowanych specjalnie do tego celu. Pod rozłożystym drzewem stał drewniany stół z ławkami, a tuż obok niego z góry spływała woda do kamiennego poidełka. Byłam bardzo przerażona, kiedy wczesnym świtem obudziły mnie dziwne odgłosy, które zdawały się otaczać zewsząd cały kamper. Powoli odsłoniłam roletę w oknie i zobaczyłam kilkanaście krów, które przyszły, żeby napić się wody. Wyłaniały się zza zakrętu szosy i małymi grupkami, jedna za drugą, wędrowały do poidełka. W ogóle nie przeszkadzał im nasz samochód. Mijały nas i napojone wędrowały dalej w góry na pastwiska. Nasz czas przeznaczony na urlop, niestety, zbliżał się ku końcowi i nie mogliśmy już pozwolić sobie na dłuższy postój. Ale obiecaliśmy sobie, że wrócimy tu jeszcze raz. Koniecznie. Chcemy pochodzić pieszymi szlakami, których jest tu bardzo dużo. I ta cisza…
Sprawdzanie stanu technicznego naszego dachu przed nadciągającym deszczem.
Półwysep Gargano - widok na morze.
Wzdłuż wybrzeża w stronę domu
Nasza dalsza droga od Teramo na północ biegła przy samym wybrzeżu Adriatyku. Ten odcinek nie sprawia zbyt miłego wrażenia. Wzdłuż wąskiego pasemka piasku biegnie albo szosa, albo linia kolejowa, albo obie razem. Znalezienie „dzikiego” miejsca na nocleg jest niezmiernie trudne. Biegnące od głównej szosy w stronę morza małe dróżki często mają ograniczenie wysokości ze względu na tory kolejowe i nie da się nimi dojechać bezpośrednio nad morze. Zatrzymaliśmy się w miejscowości San Benedetto del Tronto, znanego jako Rivera delle Palme, gdzie burmistrz miasta polecił zasadzić wzdłuż sześciokilometrowej nadmorskiej promenady 5000 palm. O tej porze roku nie ma tu jeszcze tłumów turystów i łatwo znaleźć miejsce do parkowania. Promenada warta jest tego, żeby się nią chociaż kawałek przejść. Wzdłuż niej ciągnie się droga dla rowerów i dla wielbicieli rolek. Jadąc dalej na północ, minęliśmy z lewej strony Wenecję i drogą w kierunku Udine dotarliśmy do Villach.
Apeniny - płaskowyż Campo Imperatore.
Widok z morza na półwysep Gargano.
Wiem, że nasza przygoda z Włochami dopiero się rozpoczęła.
W tym roku wybieramy się do Hiszpanii, w przyszłym planujemy wyjazd w towarzystwie trzech zaprzyjaźnionych warszawskich kamperów do Grecji. Ale w następnym roku wrócimy, znowu będziemy zwiedzać kolebkę naszej cywilizacji.
Nasz ostatni nocleg na wschodnim wybrzeżu Włoch koło Pescary.
Katarzyna Binder
Zdjęcia: Katarzyna i Sławomir Binder