„Organizator ostrzega osoby przebywające na terenie giełdy przed kradzieżami kieszonkowymi. Prosimy o zachowanie ostrożności szczególnie w miejscach zatłoczonych (…). Na pyszne zapiekanki zaprasza bar Atos”.
To zaledwie fragment komunikatu dźwiękowego wypełniającego niegdyś przestrzeń bodaj największej i najbardziej legendarnej giełdy motoryzacyjnej w Polsce– podgrójeckiego Słomczyna. Tak jak giełda sama w sobie przyjęła ongiś rolę mainstreamu krajowej motoryzacji, podobnie polska „niewiadówka”, oprócz kultowej roli kempingowej, stała się w czasach rozwoju małej przedsiębiorczości bazą dla interesów. Była studiem radiowym na giełdzie motoryzacyjnej, przydrożnym barem sprzedającym flaki na zakręcie, tłem niezapomnianych wspomnień rodzinnych z podróży do Bułgarii. Jednak od tamtej pory sporo się zmieniło…
Caravaning bezsprzecznie wkroczył nie tylko w XXI wiek. Zakusy producentów pozwalają wysnuć prognozę także co do kolejnego stulecia! Brzmi niewiarygodnie? A jednak, jakkolwiek stylistyka kamperów, kampervanów i przyczep zmienia się, podążając za trendami estetycznymi codzienności, plany na przyszłość są polem do popisu dla naszej pomysłowości. Jeśli więc kupując klasyczny pojazd kempingowy, robimy inwestycję na lata, zabezpieczając potrzeby wypoczynkowe, koncepcja tiny house jest ideą wyprzedzającą czasy.
Zakusy producentów pojazdów kempingowych kierują się w stronę – co zrozumiałe – wypełnienia potrzeb klientów. Te natomiast kształtują wygoda, chęć przyjemnego spędzania czasu, zminimalizowania ograniczeń, potrzeba wolności i bezpieczeństwa. Można zaryzykować tezę, że obecny standard wytwórczości pojazdów jest bliski ideału. Co lepszego można zaproponować? Tiny house odpowiada na to pytanie, łamiąc kilka konwenansów.
Minimalizm rozumiany jako styl życia, który reprezentuje większość społeczności caravaningowej, to codzienność w której wykorzystujemy, według powiedzenia, „tyle, ile właśnie potrzeba”. Nadal jednak typowy użytkownik kampera czy przyczepy robi to w towarzystwie plastikowych klamek, niewielkiej przestrzeni, układu wnętrza spopularyzowanego powtarzalnością. Tymczasem tiny house w myśl idei „czuj się jak u siebie w domu” tworzy warunki realnie domowe. Dostaniemy więc do dyspozycji taką samą lodówkę jak w stacjonarnym budynku, rozplanowanie przestrzeni pozwalające na poruszanie się jak w kawalerce, łazienkę, w której nie przebijemy głową sufitu, kuchnię z długim i wygodnym blatem, piekarnik, zmywarkę, pralkę… A to tylko część zalet nadziei XXI wieku! Minimalizm staje się bardziej wyborem, a nie przymusem, ponieważ warunki bytowe są rzeczywiście domowe, czego nie można powiedzieć o stylu #vanlife lub dłuższym mieszkaniu w nawet dużym kamperze. Sypialnia na piętrze? Bardzo proszę. Okrągły stół z krzesłami w jadalni? Nie ma sprawy.
Te walory pozwalają już nie tylko na wykorzystanie tiny house’ów do celów typowo kempingowych. Stają się one znakomitą bazą do rozwoju branży usługowej, pozwalając na pokładzie mobilnego domu stworzyć zakład fryzjerski, punkt dorabiania kluczy, salon sprzedaży telefonii komórkowej albo małą kwiaciarnię. Wspomniana zaleta większej niż w typowej przyczepie kempingowej przestrzeni wypełnia potrzeby operatywnego barbera, krawcowej, mechanika rowerowego albo wytwórcy lokalnych specjałów. Mobilność zaś pozwala sprostać wymogom sezonowości – przyczepę można odholować na zimowisko, a w gorącym turystycznie okresie zająć za zgodą właściciela terenu miejsce w atrakcyjnym punkcie. Właściciele kempingów również nie muszą daleko szukać, tworząc ofertę o hotelowych założeniach. Domki mobilne doskonale sprawdzą się jako stałe kwatery na polach kempingowych, ciesząc się ogromną popularnością.
Szukając dalej beneficjentów tiny house’ów, łatwo skojarzyć ich cechy z potrzebami młodych ludzi szukających taniego siedliska. Na starcie samodzielnego życia trudno nadążyć za inflacją i sprostać wymogom najmu, więc mobilny domek może być korzystnym rozwiązaniem na wiele lat, sprzyjając jednocześnie realiom stopniowego budowania dorobku. Wystarczy niewielka działka, przyłącza mediów i już po otrzymaniu zamówionego tiny house’u można cieszyć się własnym lokum, mającym niewiele wspólnego z dość ciasnym kamperem czy klasyczną przyczepą. Co więcej, obecność mediów w założeniach minimalizmu nie determinuje „być albo nie być”. Ekologia bowiem, w tym na przykład toalety spalające lub biodegradowalne. są podobnie jak tiny house krokiem w nową erę.
Dlaczego prezentując genezę domków mobilnych, piszemy o nich jako o kroku w nowe stulecie caravaningu? Otóż pomimo młodego wieku ta idea ma nieprawdopodobny potencjał! A wszystko zaczęło się dość niedawno – pierwsze tego typu domki powstały w Stanach Zjednoczonych jako odpowiedź na prośby poszkodowanych po zniszczeniach wyrządzonych przez huragan Katrina, kiedy konieczne było stworzenie im właściwych warunków bytowych w krótkim czasie. Pojawiły się wówczas jako racjonalna odpowiedź na potrzebę, natomiast w Nowej Zelandii motorem dla wykorzystywania tiny house’ów jest natura. Skądinąd przepiękna w tym wyspiarskim kraju, zasługuje na kontemplowanie jej w bezpośredni, prawie namacalny sposób. Można więc w caravaningowym stylu przemieszczać się, obcując z przyrodą, stąd taka popularność domków mobilnych w tym rejonie.
Czy tiny house’y mogą zagrozić caravaningowi, jaki znamy, opartemu na wykorzystaniu przyczep kempingowych, kamperów i kampervanów? Nie. Nie jest bowiem możliwe uzyskanie porównywalnego chociaż komfortu w mobilności z uwagi na gabaryty czy masę, która oscyluje w okolicach 3,5 t dla realiów polskich przepisów prawnych. Można oczywiście lokalizować tiny house’y na przyczepach ciężarowych o wyższej dopuszczalnej masie, jednak kosztem mobilności, co zrozumiałe. Tymczasem dla osób ustawiających swoje przyczepy klasyczne na kempingach na cały sezon tiny house jest propozycją niemającą sobie równych. Bo to prawdziwy dom z funkcją przemieszczania.
Szymon Kwiatkowski
Artykuł pochodzi z numeru 2 (116) 2024 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.