artykuły

aktualnosciAKTUALNOŚCI
ReklamaBilbord - ACSI sierpień 2024

W podróży kamperem do Pekinu 2015

Czas czytania 10 minut
W podróży kamperem do Pekinu 2015

A gdyby tak po prostu wsiąść do kampera i pojechać nim prosto do Chin? Na takie szaleństwo zdobyliśmy się w czerwcu, biorąc udział w Rajdzie Wenecja-Pekin organizowanym przez chłopaków z Discovery 4x4, Wieśka i Przemka. To pierwsza taka motoryzacyjna inicjatywa w Polsce, a my staliśmy się jej uczestnikami

Plan na każdy dzień podróży, a więc dzienna liczba kilometrów oraz miasta czy miejsca, do których należało dotrzeć, był z góry ustalony. Trasa wiodła przez Litwę, Łotwę, Estonię, Rosję, Kazachstan, Kirgistan, Chiny, Mongolię, znów Rosję i Białoruś. Ekip zgłosiło się osiem. Przeważały samochody 4x4, a między nimi my – Caravaning World z kamperem Peugeot Boxer, w składzie: Asia, Mariusz, czteroletni Czarek i nasz dobry kolega Klocek. Największym wyzwaniem rajdu była liczba kilometrów, jaką mieliśmy do przejechania w dość ograniczonym czasie 45 dni, a było ich prawie 26.000!

W podróży kamperem do Pekinu 2015 1

Mając wszystkie wizy w rękach, w dzień naszego wyjazdu dalej nie wierzyliśmy, że jedziemy aż tak daleko. Początek był prosty, ponieważ drogę do Estonii mniej więcej znaliśmy już z wcześniejszego wyjazdu do Finlandii. A poza tym wiedzieliśmy, czego możemy spodziewać się w krajach Europy. Dopiero tak naprawdę na granicy z Rosją zdaliśmy sobie sprawę, że tu zaczyna się nasza przygoda.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 2

Mimo że wszystkie osiem samochodów zmierzało w jednym kierunku, a więc w stronę Pekinu, gdzie wyznaczona była meta wyprawy, większość drogi pokonywaliśmy sami, by tak naprawdę połączyć się w jedną dużą ekipę dopiero przy chińskiej granicy.

ReklamaW podróży kamperem do Pekinu 2015 3
Podróż przez Rosję nauczyła nas, jak należy traktować ten kraj. Trzeba przyznać, że łatwo nie było. I to nie tylko przez dość zły stan rosyjskich dróg, nawet tych głównych oraz ich ciągłe remonty i korki z tym związane. Trzeba było nauczyć się pokory i rzeczywiście uznać ogrom tego kraju. Odcinki między poszczególnymi dużymi miastami należy liczyć w tysiącach, a miedzy mniejszymi w setkach kilometrów. Po drodze mijaliśmy małe, naprawdę biedne wsie, a dookoła otaczały nas bezkresne, gęste lasy i pola po horyzont. I tak zostawialiśmy w tyle kolejne punkty na mapie, zatrzymując się w St. Petersburgu i podziwiając tamtejsze czerwcowe białe noce czy na spacer w spokojnym Jarosławiu, a przy tym cały czas kierując się w stronę Kazachstanu. Przekraczamy góry Ural i jesteśmy już w Azji!
W podróży kamperem do Pekinu 2015 4

Granice między poszczególnymi państwami wymagały od nas trochę cierpliwości. Służba celna jest na wschodzie dość skrupulatna, a poza tym mają niestety problemy z czytaniem polskich paszportów i wklepywaniem naszych imion do systemu ze względu na różnice w alfabecie. Gdy docieramy do Kazachstanu, krajobraz diametralnie się zmienia. Otacza nas pusta, prawie płaska i soczyście zielona przestrzeń przechodząca potem w odcienie żółcieni. To właśnie stepy, a na nich biegające wolno konie. Wreszcie naprawdę zaczynamy cieszyć się z widoków za szybą kampera, które są dla nas zupełnie egzotyczne. Zwiedzamy stolicę Kazachstanu, Astanę, która również wywarła na nas ogromne wrażenie, ukazując dwa światy, bogactwa i przepychu, przeplatających się z ogólną biedą, jaką obserwowaliśmy z drogi w czasie jazdy. Większość ekip biorących udział w rajdzie poznajemy dopiero w przepięknym Kanionie Czaryńskim porównywanym do Grand Canyon w Kolorado w USA. Tam wjeżdżamy samochodami na jeden z tarasów widokowych i organizujemy sobie wspólny biwak pod gwiazdami. Wieczór spędzamy na zapoznawaniu się oraz wymianie spostrzeżeń dotyczących podróży, rozmawiając również o kolejnych jej etapach.
ReklamaW podróży kamperem do Pekinu 2015 5
W podróży kamperem do Pekinu 2015 6

Wjeżdżając do Kirgistanu, zakochujemy się w nim właściwie od pierwszego wejrzenia! Tak piękne widoki rekompensują nam beznadziejny stan dróg, na jaki natrafiamy tu w wielu miejscach. W pełnym zachwycie przejeżdżamy wzdłuż jeziora Issyk-kul. Mijamy przydrożne małe wioski, gdzie po wodę chodzi się z wiadrami do studni, która znajduje się przy głównej drodze. Wybieramy się również wysoko w góry nad inne jezioro – Song-kul, by w końcu znowu spotkać się ze wszystkimi uczestnikami rajdu w również górskim, XV-wiecznym karawanseraju Tash Rabat na wspólnym ognisku na wysokości 3200 metrów n.p.m. Mimo że wszyscy nieźle zmarzliśmy, to tak rozgwieżdżonego nieba, jakie tam mogliśmy podziwiać, długo jeszcze nigdzie nie zobaczymy.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 7

Coraz bardziej zaczynamy żałować, że nasz kamper nie jest z napędem na cztery koła! I to nie tylko przez to, że takie auto nie ograniczałoby nas tylko do asfaltowej drogi, ale też dlatego, że obawiamy się, czy tak już wytrzęsione zawieszenie na tych drogach da radę objechać jeszcze Chiny i wrócić przez Rosję do domu! Jak dotąd, oprócz lekkiego stukania w prawym kole, Boxer spisuje się jednak bez zarzutu. Tak też dojeżdżamy do granicy chińskiej w Turugardzie na wysokości 3752 metrów n.p.m. Tu nasz najmłodszy podróżnik, czteroletni Czarek, zaczyna zmagać się z tak dużą wysokością.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 8

Czekamy, aż Chińczycy otworzą bramę wjazdową i wpuszczą nas na prawie 50-kilometrowy odcinek w środku wysokich gór, aby dotrzeć do prawdziwego przejścia granicznego. Tam oczekuje na nas chiński przewodnik, który będzie się opiekował całą naszą grupą podczas naszego pobytu na terenie Chin.

I wreszcie dotarliśmy kamperem do Chin, i to prawdopodobnie jako pierwsza taka ekipa z Polski! Szczęśliwi jedziemy do pierwszego większego miasta, Kaszgaru, w którym zatrzymujemy się na trzy dni. Tu czeka nas rejestracja samochodów, zdawanie chińskiego prawa jazdy, no i oczywiście trochę odpoczynku. Po chinach mogą poruszać się tylko specjalnie oznakowane i zarejestrowane samochody, które pomyślnie przeszły tutejszy przegląd techniczny. W Kaszgarze przeżywamy również trzęsienie Ziemi! W czasie wstrząsu znajdujemy się na dziesiątym piętrze w hotelowym pokoju. Na szczęście siła trzęsienia nie była aż tak duża i tylko my, zagraniczni turyści, uciekamy z hotelu czym prędzej, podczas gdy Chińczycy zjadają spokojnie swoje śniadanie.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 9

Pierwsze dni w Chinach spędzamy na poznawaniu terenów niedaleko Kaszgaru. Jedną z piękniejszych wycieczek okazuje się być jazda słynną górską Karakorum Highway, gdzie dobijamy prawie 4066 m n.p.m., a ogromne lodowce mamy na wyciągnięcie ręki. To najwyżej położona droga o utwardzonej powierzchni na świecie. Wędrujemy też na największy łuk skalny na świecie, Łuk Shimptona.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 10

Poruszanie się po wschodnich Chinach jest właściwie dość utrudnione przez częste kontrole policyjne, na których sprawdzają nasze dokumenty i samochód. Dzieje się tak, ponieważ jest to teren wielu mniejszości narodowych z Ujgurami na czele, którzy pragną odłączyć się od Chin. Państwo musi zatem jakoś te tereny kontrolować, aby nie doprowadzić do częstych zamieszek. Czasem takie odprawy trwają dość długo, zwłaszcza, że mundurowi nie umieją czytać naszych paszportów, a poza tym jesteśmy tu całkiem niezłą atrakcją turystyczną. Zagraniczne samochody, a już zwłaszcza kampery, tutaj praktycznie nie jeżdżą. Przez to, gdzie tylko się zatrzymujemy, zaraz zjawiają się tłumy gapiów ciekawych naszego samochodu i chcących zobaczyć jego wnętrze. Zarówno same postoje na posterunkach policyjnych, jak i chmara ciekawskich oczu Chińczyków często bywa tak uciążliwa, że już na wstępie mamy po prostu dość dalszej jazdy.

Przejeżdżając autostradą przez środek pustyni Takla Makan, wpadamy w potężną burzę piaskową ciągnącą się dobre 100 km. Docieramy w końcu do ogromnego miasta Urumczi, gdzie kompletujemy naszą załogę, odbierając z lotniska naszego kolegę Klocka, z którym będziemy dalej jechać.

Zwiedzamy miasto Turfan i jego okolice wraz z drugą co do wielkości depresją na świecie. Mimo że Chiny są ogromnym krajem, gdzie znajduje się wiele pustej przestrzeni, okazuje się jednak, że kamperowanie na dziko jest tu bardzo ograniczone. A o kamperowaniu na kempingach można w zasadzie zapomnieć, ponieważ takich rzeczy tutaj nie ma. Na nocleg parkujemy więc naszego kampera albo przy atrakcji turystycznej, albo na większej stacji benzynowej, bo te małe często są na noc zamknięte lub ogrodzone drutem kolczastym. Do tego porządku pilnuje policja, która bacznie obserwuje swój rewir i nie pozwala nam nocować „na dziko” ze względu na bezpieczeństwo.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 11

W miarę przemieszczania się na wschód kraju tereny stają się bardziej zielone, trochę górzyste i przede wszystkim jeszcze bardziej zurbanizowane. I co nas bardzo cieszy, znaki drogowe zaczynają pojawiać się również w języku angielskim! Jazda chińskimi drogami jest jak bajka. Szerokie pasy, po kilka w jedną stronę, bezkolizyjne skrzyżowania. I tylko opłata za przejazd boli, bo tanio nie jest, a bramki ustawione są w niedużych odległościach. Inaczej jeździ się jednak w dużych miastach, gdzie każdy pcha się i nie przestrzega prawie w ogóle przepisów drogowych. Niczym szczególnym jest dla nich skręcanie w lewo, stojąc na pasie do skrętu w prawo. Tu trzeba mieć oczy dookoła głowy i głośny klakson. Przemieszczamy się dalej na wschód, zaliczając kolejne atrakcje: przypadkowo świątynię Mati Si w poszukiwaniu Gór Tęczowych, Terakotową Armię w Xi’an, klasztor Shaolin, by dotrzeć w końcu na metę do Pekinu!
W podróży kamperem do Pekinu 2015 12

A tam wita nas wielki smog, który nie opuszcza nas nawet nad Pacyfikiem! W stolicy Chin spędzamy kolejne trzy dni i choć to mało, jak na tak ogromne miasto, staramy się zobaczyć jak najwięcej. Poruszając się złapaną na ulicy taksówką, zwiedzamy Tiantan Gongyuan i perełkę Pekinu – Zakazane Miasto. Oczywiście skoro przybyliśmy na metę rajdu, nie obyło się bez uroczystej, chińskiej kolacji wieńczącej naszą wspólna przygodę, której głównym daniem była słynna kaczka po pekińsku. Zostały wręczone puchary, a my cieszyliśmy się z nagrody za zajęcie I miejsca w kategorii Camper. Nasz czas w Chinach powoli dobiegał końca. Ostatni wypad to wejście na Mur Chiński i potem jedziemy już prosto na granicę z Mongolią, którą przekraczamy tuż za Erenhot, miasteczkiem znanym z ogromnych wykopalisk dinozaurów. Podobno można kupić tam prawdziwe jajo dinozaura ;) Tu też rozstajemy się z resztą uczestników rajdu.
W podróży kamperem do Pekinu 2015 13

Zaczynamy już liczyć czas do powrotu do Polski i ponownie dzielić trasę na kilometry, jakie dziennie musimy pokonać. Znowu wracamy na stepy, tym razem te mongolskie, jadąc w kierunku stolicy, Ułan Bator. Droga, po której się poruszamy, jest dość dobrej jakości i na ogół prawie pusta, tak jak ogromne przestrzenie wokół nas.

Na granicy z Rosją udaje nam się ominąć ogromną kolejkę na przejściu i zostajemy wpuszczeni boczną bramą do szybszej odprawy. Jazda trasą transsyberyjską od Irkucka w stronę Moskwy jest strasznie uciążliwa. Znowu natrafiamy na remonty, mnóstwo tirów na drodze i tę monotonię widoków za szybą kampera. Docieramy do Kazania, a potem wjeżdżamy już z powrotem do Europy i odwiedzamy jeszcze na chwilę Moskwę. Stamtąd kierujemy się już prosto na Białoruś, która granic z Rosją nie posiada tak jak my w Unii Europejskiej. Piękną, szeroką drogą, prowadzącą przez lasy i łąki, omijającą praktycznie wszystkie białoruskie miasta i wsie, dojeżdżamy do przejścia granicznego w Terespolu. Witamy w Polsce!
W podróży kamperem do Pekinu 2015 14

Kamper w trasie
Kamper, jako samochód całą drogę spisywał się świetnie. Co prawda przednie zawieszenie po pokonaniu tylu tysięcy kilometrów w różnych warunkach, po powrocie nadawało się do naprawy, w czasie jazdy nie wymagało z naszej strony jakichkolwiek interwencji. Nie zaliczyliśmy nawet przysłowiowego kapcia, ale za to w czasie powrotu przez Rosję dostaliśmy kamieniem w przednią szybę, która dość mocno pękła. Podróżując w różnych warunkach i na różnych wysokościach, Peugeot Boxer radził sobie całkiem dobrze, silnik nie dławił się i nie zostawialiśmy za sobą czarnej chmury ;) Samo spalanie też nas bardzo ucieszyło oraz nie odnotowaliśmy większych różnic ani zmian w pracy czy mocy silnika, tankując paliwo na Wschodzie – czasem podejrzanie tanie.

Tekst i zdjęcia: Joanna Kluska – Caravaning World

Więcej o naszych podróżach przeczytasz na www.caravaningworld.pl


02.12.2015
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News