artykuły

nasze-rozmowyNASZE ROZMOWY
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Nie lubię ryzyka

Czas czytania 5 minut
Nie lubię ryzyka

- mówi znany podróżnik Marek Kamiński. Podczas kolejnej wyprawy dookoła świata zaprezentuje się nam jako caravaningowiec. Środkiem lokomocji będzie m.in. przyczepa i kamper.

Planuje Pan podróż caravaningową?
Planowana na wiosnę 2007 roku podróż dookoła świata, wraz z moją żoną Kasią i półtoraroczną córeczką Polą, będzie zawierała elementy caravaningu. Położymy nacisk na podróż kamperem ze względu na dogodność sprawowania opieki nad małym dzieckiem. W dowolnym momencie można się zatrzymać, wysiąść, odpocząć. Ważne jest także to, że gdy jedna osoba kieruje pojazdem, pozostałe mogą w miarę normalnie funkcjonować.

Nie lubię ryzyka 1



Marek Kamiński, zdobywca obu biegunów.

Jak Pan sądzi, który region świata ma najbardziej rozwiniętą infrastrukturę caravaningową?
Myślę, że to są Stany Zjednoczone i Kanada. Wypożyczanie przyczep i kamperów w tych krajach jest bardzo popularne. W czasie wakacji ludzie dużo podróżują, chcą poznać nowe regiony. Jest wiele wypożyczalni, sieci (można w jednym miejscu wypożyczyć pojazd i oddać w innym, pod warunkiem, że jest to ta sama sieć), gdzie można wynająć to, czego się potrzebuje. Wojażom sprzyjają duże przestrzenie i ogromna różnorodność ukształtowania terenu oraz zróżnicowanie klimatyczne w kraju. Nie bez znaczenia jest także rozwinięta baza turystyczna.

Dlaczego zaczął Pan w ogóle podróżować, co Pana pociąga w podróżach?
Zaczęło się od książek Juliusza Verne’a: „Podróż w osiemdziesiąt dni dookoła świata”, „Tajemnicza wyspa”. Stały się inspiracją do tego, żeby życie poświęcić podróżom. Jestem ciekawy świata. Pierwsze moje podróże były na tzw. stopa. Kiedy miałem osiem lat, po raz pierwszy samodzielnie odwiedziłem rodzinę w Łodzi, potem przyszła kolej na podróż statkiem do Danii,

ReklamaNie lubię ryzyka 2
a następnie do Afryki.

Co ukształtowało Pana jako podróżnika?
Filozofia w sensie nauki. Lektura Gombrowicza i Witkacego pobudziła mnie do zadawania pytań dotyczących bytu, do pytań ontologicznych. Mam umysł raczej ścisły. Planowałem, żeby zostać lekarzem, ale zacząłem studiować filozofię i ona mnie ukształtowała jako podróżnika. Bez filozofii nie poszedłbym na biegun.

Nie lubię ryzyka 3



Wyprawom na bieguny towarzyszyły rozrywki: gra w golfa na śnieżnym płaskowyżu.

Jaką swoją podróż uznał Pan za najbardziej udaną?
Podróż z Jaśkiem Melą. Stała się najbardziej wielowymiarowa. Chłopiec z powodu porażenia prądem stracił część ręki i nogi. Nasza wyprawa dała nadzieję innym niepełnosprawnym, udowodniła, że po tragedii można dalej żyć i to pełnią życia. Pobudziła ich do działania, do tego, żeby nie zamykać się w czterech ścianach. Ta podróż w jakimś sensie trwa, ponieważ Jasiek założył nową fundację „Razem na bieguny” mającą na celu wyprawy z podobną grupą ludzi chcących dotrzeć na północny kraniec Ziemi. Jasiek wyjechał także do Norwegii ze swoją koleżanką. Pokazał rówieśnikom, że nastolatkowie nie tylko mogą chodzić na dyskoteki czy siedzieć przed telewizorem, ale potrafią sobie odpowiedzialnie zorganizować ciekawą podróż, np. za granicę na Lofoty. Pokłosiem wyprawy jest pomysł, aby w Gdyni przy Skwerze Kościuszki, na promenadzie, powstała rzeźba na postumencie wystającym z morza, gdzie ma być umieszczona postać chłopca patrzącego na północ, symbolizująca właśnie naszą wyprawę na biegun.

ReklamaŚT2 - biholiday 06.03-31.05 Sebastian

Czy miał Pan jakąś przygodę zagrażającą bezpośrednio życiu?
Tak. To było na biegunie północnym. Podróżowałem razem z moim kolegą, Wojtkiem Moskalem. W pewnym momencie wpadłem w szczelinę i zatrzymałem się na sankach. Działo się to w taki sposób, że Wojtek nie mógł mi w niczym pomóc. Gdyby nie te sanki - już bym nie żył . To było w 1995 roku.

Nie lubię ryzyka 5



Marek Kamiński na Pustyni Gibsona zwanej inaczej Wielką Pustynią Piaszczystą (Australia Zachodnia).

Wiadomo, że powyżej sześciu tysięcy m n.p.m. zaczynają się dziać z alpinistami dziwne rzeczy pod wpływem ekstremalnych warunków. Czy może się zdarzyć coś podobnego na biegunach?
Tak. Miałem takie chwile, np. byłem pewien, że znajduję się w mojej klasie na lekcji matematyki, która z fotograficzną dokładnością odtwarzała się w mojej głowie: nauczyciel zadawał pytania, wyjaśniał temat. Ja tam po prostu byłem. To nie było wspomnienie. To było cofnięcie się w czasie. Podobne wydarzenie miało miejsce z innym przesunięciem w czasie. Tym razem w przyszłość. Miałem wizję, że spotykam podróżnika, który w tym samym czasie co ja zdobywa biegun i robi sobie postój w zagłębieniu osłoniętym od wiatru. Dokładnie o godzinie dwunastej. Pomyślałem, co mi się roi po głowie. Za jakiś czas zrobiliśmy sobie z Wojtkiem Moskalem przerwę. On poszedł poszukać miejsca na odpoczynek. Wraca i mówi, że spotkał podróżnika też idącego na biegun. Zdziwiłem się jeszcze bardziej, gdy spojrzałem na zegarek. Była dwunasta.

Czy lubi Pan ryzyko?
Nie. Nie lubię. Jestem ostrożny. Kiedy mam do wyboru daleką jazdę samochodem lub pociągiem – wybiorę pociąg.

Co chciałby Pan przekazać Czytelnikom „Polskiego Caravaningu”?
Życie jest podróżą, w której najważniejsza jest droga, a nie cel.

Rozmawiała: Dorota Nowak
Zdjęcia: Archiwum Fundacji Marka Kamińskiego
Więcej na: www.babyonboard.pl oraz www.kaminski.pl


03.03.2009
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News