artykuły

nasze-rozmowyNASZE ROZMOWY
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Jestem troszkę wcześniej urodzony

Czas czytania 5 minut
Jestem troszkę wcześniej urodzony

- mówi Władysław Ciastoń, członek Zarządu Głównego PZM, wiceprezes Automobilklubu Krakowskiego. Jeden z twórców polskiego caravaningu zorganizowanego.

Jak zaczęła się Pana przygoda z caravaningiem?
Najpierw były wyjazdy samochodem pod namiot. W połowie lat 60. pokazały się pierwsze polskie przyczepy. Byłem wtedy w Czechosłowacji na delegacji z huty (gdzie wtedy pracowałem) i zobaczyłem, że Czesi produkowali wówczas przyczepy sami. Uzyskałem od nich dokumentację tych przyczep. Wspólnie z kolegą znalazłem pomieszczenie, ale materiały okazały się nieosiągalne: nie było można dostać ani sklejki wodoodpornej, ani stolarki aluminiowej. Tak się jednak złożyło, że kolega z działu zaopatrzenia otrzymał z Niewiadowa zamówienie na profile gięte potrzebne do produkcji przyczep. Zaczęli je właśnie produkować. Pojechałem do Niewiadowa i zapytałem, czy mogę od nich nabyć skorupę przyczepy N 126. Od bardzo sympatycznego człowieka w biurze konstrukcyjnym uzyskałem dokumentację jak wykonać ramę. Podpowiedział mi też, by od razu zrobić koła takie, jak w fiacie 125p (jakiego wtedy posiadałem) i jedno na wymianę... Wróciłem do huty i napisałem podanie do dyrekcji, by móc z odpadów wykonać ramę do przyczepy – według dokumentacji niewiadowskiej. Niewiadów odsprzedał nam dwie „skorupy” przyczep, bez okien, bo był wtedy problem z plexi. Dowiedzieliśmy się, że produkuje je zakład w Oświęcimiu, w którym potem udało nam się je kupić. Stolarkę natomiast wykonał zaprzyjaźniony stolarz z Krakowa. Tak to się zaczęło.

ReklamaJestem troszkę wcześniej urodzony 1

Na początku były wyjazdy ze znajomymi i rodziną?
Tak, przez jakieś dwa lata uprawiałem turystykę indywidualną. W 1973 roku, w Krakowie, przy Automobilklubie zorganizowało się grono caravaningowców. Byłem wśród nich. Jeździliśmy wspólnie na wycieczki w pobliże Krakowa.
Pod koniec lat siedemdziesiątych, w 1978 roku, Górniczy Klub Caravaningowy z Bytomia, którego prezesem był pan inżynier Józef Lewiński, organizował w Krakowie tzw. Inter-Krak na kempingu Krak. Zainteresowałem się tym i zacząłem współpracować z panem Lewińskim, który wciągnął mnie do caravaningu zorganizowanego. Wraz z kolegami z Automobilklubu Krakowskiego uczestniczyliśmy w organizacji Inter-Kraka do stanu wojennego.

A co było potem?
W 1985 roku przejęliśmy – jako Automobilklub Krakowski – organizację tej imprezy. Uczestniczyło w nich do tysiąca osób z Polski i zagranicy (z Niemiec, Holandii, Czech, Francji), więc pracy organizacyjnej było dużo. Inter-Kraki były w tym czasie największymi imprezami caravaningowymi w Polsce.

Jednak działalność w Krakowie Panu nie wystarczała?
W tym czasie caravaning w Polskim Związku Motorowym nie był traktowany jako dziedzina priorytetowa. Zaprosiliśmy do Krakowa ówczesnego wiceprezesa, a obecnego prezesa PZM, pana Andrzeja Witkowskiego. Jak zobaczył tę czterodniową imprezę, zarówno dzieci i dziadków, górników i inżynierów, robotników i profesorów (z różnych krajów!) i cały program turystyczny, który dla nich przygotowaliśmy – to się zachwycił!
ReklamaJestem troszkę wcześniej urodzony 2

Zobaczył więc wielką imprezę świetnie zorganizowaną.
Tak myślę, ponieważ zaprosił mnie wtedy do Warszawy, bym został członkiem Głównej Komisji przy PZM. Następnie w 1989 roku zostałem członkiem Zarządu Głównego PZM (wiceprezesem) i przewodniczącym Głównej Komisji Turystyki. I tak przez trzynaście lat trwałem.

Pana następcą jest pan Stanisław Reterski?
Tak, znaliśmy się jeszcze z czasów, gdy działał w Automobilklubie Polski i bratniej organizacji, czyli Polskiej Federacji Campingu i Caravaningu. Wyjeżdżaliśmy wspólnie na światowe zloty i miałem okazję poznać go bliżej. Uznałem, że potrzebuję następcy i w ciągu dwóch lat pomału go wprowadzałem, krok po kroku. Jest on znakomitym organizatorem, który spełnia wszystkie warunki jakich oczekuje środowisko. Na krajowym zjeździe PZM został wybrany do Zarządu Głównego i przejął schedę po mnie. Cieszę się z tego bardzo. Do dzisiaj współpracuje nam się bardzo dobrze.

Jak z Pana perspektywy wygląda dzisiejszy polski caravaning?
Na przestrzeni mojej trzydziestoletniej działalności w PZM i Automobilklubie Krakowskim widzę, ile się zmieniło. Mam dużą satysfakcję, ponieważ w tym czasie caravaning bardzo się rozwinął. Oczywiście stało się tak, bo zmieniły się warunki ekonomiczne, polityczne, powstały większe możliwości. Inaczej patrzy się dziś na tego typu turystykę. W Automobilklubie Krakowskim koło caravaningowe działa do dziś. Mamy – jako jeden z nielicznych klubów w Polsce – własny kemping w Pcimiu. Dopóki zdrowie pozwoli, nie zamierzam rezygnować z udziału w imprezach, w zlotach i imprezach caravaningowych. Jestem troszkę wcześniej urodzony, ale ciągle działam - na ile siły pozwalają. Nie wyobrażam sobie inaczej.

Jestem troszkę wcześniej urodzony 3



Władysław Ciastoń

Dziękuję za rozmowę i życzę jeszcze długiej działalności na rzecz polskiego caravaningu.

Rozmawiał: Dariusz Wołodźko


03.03.2009
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News