Niewiadówka jaka jest, każdy widzi. Możemy się jednak założyć, że takiej jeszcze nie widzieliście. Co ciekawe, zamierzeniem pomysłodawcy i autora tego projektu było, aby przyczepa była jedynie tłem dla holownika (w tej roli GMC Vandura, rocznik 1991). Cóż, to jedno się Arturowi Capar nie udało – „przyrządzona” po amerykańsku przyczepa świeci własnym światłem, którego blask od razu przykuwa uwagę.
Najpierw był holownik. Na zlotach w kraju i poza jego granicami „odpicowany” GMC Vandura robił furorę, przyciągając uwagę również tych, którym widok z zewnątrz nie wystarczał.
– Oglądający chcą wchodzić do środka, obejrzeć, jak zrobiony jest holownik. Cała sytuacja jest trochę krępująca – z jednej strony zwiedzający, z drugiej strony cały kram w środku, moje rzeczy osobiste i pościel – mówi Artur. – Postanowiłem zmienić ten stan. Na jeden ze zlotów kolega przyjechał swoim vanem, do którego podpiął niewiadówkę. Doznałem olśnienia!
Kolejnym pretekstem była młodsza córka, która chciała jeździć z tatą na zloty:
– Decyzja zapadła – robimy „zapiekankę” – wspomina.
Dobrana para
Przyczepa musiała spełniać kilka kryteriów. Przede wszystkim musiała pasować do zestawu, stąd metaliczne wykończenie i amerykański akcent w postaci orła na tle flagi Stanów Zjednoczonych. Arturowi zależało również na tym, aby przyczepka była jak najstarsza.
Od samego początku miała to być przyczepa 2-osobowa – w przypadku większej liczby pasażerów przespać się można również w holowniku. No właśnie, przespać się – wszak takie jest podstawowe przeznaczenie tej niewiadówki.– Chciałem dowieść, że można zrobić coś z niczego – tłumaczy.
– W przyczepie mam tylko spać, więc odpada zlew i wszelki gaz – wyjaśnia właściciel. – Postawiłem na pola kempingowe i podłączanie się do prądu. Przyczepa ma służyć do krótkich, dwu-, trzydniowych wypadów.
W środku przyczepa wykończona jest tymi samymi materiałami co holownik – dominują skóra i drewno. Trzeba przyznać, że całość prezentuje się niezwykle stylowo, jednak to komfort był priorytetem. I ten cel udało się osiągnąć.
Dlaczego niewiadówka? Po pierwsze – wystarczy prawo jazdy kategorii B. Po drugie – waga zestawu.
– Na haku w holowniku mam 500 kg i to był punkt graniczny, którego nie mogłem przekroczyć – wyjaśnia Artur. – Ponadto niewiadówka nie gnije, kiedy jest naprawdę dobrze zrobiona. Ma przegląd bezterminowy. I jeszcze jedna ważna rzecz – z holownikiem w wizualizacji komputerowej stanowiła fajny zestaw. Przetłoczenia na obu pojazdach są na podobnej wysokości, a powierzchnia przyczepy nie jest chropowata, więc można było pobawić się w wyklejanie „budy” kalkomaniami w stylu nawiązującymi do holownika.
Sam holownik startował w ubiegłym roku w zawodach w Estonii, gdzie zajął pierwsze miejsce w kategorii najlepiej oświetlonych vanów. Nic dziwnego, że równie efektowne oświetlenie przyczepy było dla jej właściciela jednym z priorytetów.
– Całość moim zdaniem wyszła bardzo dobrze i stanowi zgrany zestaw – podsumowuje nasz rozmówca.
Metamorfoza
Aby 40-letnią niewiadówkę przeistoczyć w dalekiego krewnego amerykańskiego airstreama, potrzeba wiele czasu i pracy. Remont trwał rok, wszystko zostało wymienione na nowe.
– Budę trzeba było zdjąć z ramy i wypatroszyć „do gołego”. W środku usunąłem wszystko. Zamontowałem nowe listwy podłogowe i zalałem to masą żywiczną, żeby podłoga nie trzeszczała i była szczelna oraz żeby całość była stabilna – relacjonuje Artur. – W środku założyłem ekran aluminiowy z izolacją, żeby latem wnętrze przyczepy nie nagrzewało się i klima miała mniej roboty, a zimą – żeby przyczepa trzymała ciepło.
Buda została oddana do malowania. Wszelkie „pajączki”, stare otwory i inne niechciane mankamenty zostały usunięte. Lakier – taki sam jak na holowniku, tyle że twardy i z pięciokrotnie większą dawką brokatu (w przyszłości GMC Vandura zyska podobną powłokę).
– Buda została wypolerowana w profesjonalnym studio autodetailingowym. Nałożono powłokę kwarcową i wosk konkursowy – dodaje nasz rozmówca.
Nie zabrakło kalkomanii utrzymanej w tym samym amerykańskim stylu co ta na samochodzie. Szyby – fotochromowe, w kolorze ciemnego grafitu. No i oświetlenie, którego właściciel przyczepy nie szczędził. Aby „stała się jasność”, nie mogło zabraknąć odpowiedniego akumulatora (GEL 210 A), a dodatkowo UPS-a, prostownika i przetwornicy prądu. O kilku gniazdkach 220 V wspominamy dla zasady.
– Każdą śrubkę, uszczelkę, podkładkę wymieniłem na nową, nowy jest też kufer – wymienia Artur. – Przyczepa zyskała podpory podnoszone na pilota, każda z własnym napędem i oddzielnym zasilaniem. Dołożyliśmy też drzwiczki rewizyjne na tyle przyczepy, zamontowaliśmy dwie kamery wsteczne, które podczas jazdy pełnią funkcję dodatkowych lusterek, a także kamerę, która daje podgląd tego, co dzieje się przed drzwiami przyczepy – forma wizjera (judasza).
Wymiany doczekał się również zaczep – na taki ze stabilizatorem jazdy. Felgi zostały odnowione, a na koła założono opony Cooper, identyczne z tymi, na których porusza się holownik. Przyczepa doposażona została ponadto w zielone amortyzatory.
Z dodatkowego wyposażenia, jakie trafiło do „zapiekanki”, wymieńmy sterowane pilotem oświetlenie multiLED, telewizor, radio, dodatki typu DVD, nawigacja, USB, a nawet... kostkarka do lodu. Podłoga jest podgrzewana, funkcję grzania ma również klimatyzacja podławkowa – ogrzewane są wszystkie kanapy i siedziska, każde z niezależnie regulowaną temperaturą. A skoro już przy kanapach jesteśmy, te podnoszone są na siłownikach i spełniają rolę schowków.
– Cała buda dostała nową, pikowaną, skórzaną tapicerkę takiego samego typu jak ta w holowniku. Pod tapicerką znalazła się gąbka o grubości 5 cm. Cała powierzchnia materaców to 10 cm twardej gąbki – wylicza Artur.
Firanki i rolety powstały na zamówienie. Nie dziwi nas, że i one są takie same jak te w vendurze – właściciel przyczepy pomyślał o wszystkim.
– W planach jest jeszcze stopień elektryczny, oczywiście jeśli znajdę odpowiedni – miałem już dwa rodzaje i żaden nie pasował, oraz pneumatyka, a może również tropik, jeśli okaże się potrzebny – dodaje.
Najbliższe plany? Przede wszystkim wyrobienie prawa jazdy kategorii E.
– Wtedy będzie to już pełna Ameryka – zapowiada tajemniczo nasz rozmówca.
tekst Krzysztof Dulny
Artykuł pochodzi z numeru 3(82) 2018 Polskiego Caravaningu