Jesteśmy w trakcie dwutygodniowej wyprawy do Rumunii, nad którą patronat objął magazyn „Polski Caravaning”. Pierwsza część relacji zakończyła się na przeżyciach związanych z przejazdem Szosą Transfogaraską. Ruszamy więc dalej!
Dziś mamy do pokonania odcinek o długości ok. 550 km – z Carty do Mamai. Jedziemy dobrą drogą E68, potem trochę gorszą – E81, ale kiedy w pewnym momencie stała się autostradą, było ok, tylko trochę nudno. Obwodnica Bukaresztu jest do przejechania, ale raczej nie w godzinach szczytu. Myśmy na szczęście przejeżdżali ok. godz. 13 naszego czasu. Autostrada Bukareszt – Constanta dodatkowo płatna – 11 lei. Za autostradą skręciliśmy w lewo i drogą szutrową przejechaliśmy ok. 20 km, ale dzięki temu ominęliśmy Constantę. Camping S, na który dojechaliśmy i planujemy tu spędzić kilka nocy, jest duży i fajny, tylko trochę życzeń pozostawia co do sanitariatów. Kompletny koszt to 115 lei za dobę. Najbliższe trzy dni to słodkie „nicnierobienie” na plaży w Mamai...
Camping S w Mamai. Ogólne wrażenia – dobre.
Czatować na słońce! Dziś rano wyszliśmy o godz. 4:30, by zrobić zdjęcia wschodu słońca. Słońce chyba wzeszło, ale skutecznie zakryły je chmury... Do południa trochę padało, więc do obiadu graliśmy w przyczepie w karty, a po posiłku, kiedy się rozpogodziło, kilka godzin zbieraliśmy muszle na plaży. Można tu zdobyć niezłe okazy! Wieczorem czas na piwko w restauracji na kempingu. Jedzenie to 15-30 lei, a piwo Ciuc 5 lei za 0,5 l. Nie podarowaliśmy temu słońcu i następnego dnia zrobiliśmy powtórkę – pobudka tuż przed wschodem. Tym razem opłaciło się! Doświadczyliśmy pięknych chwil nad brzegiem morza, przy wschodzącym słońcu. Po śniadaniu wybraliśmy się na małe zakupy w Lidlu (ceny podobne do tych u nas). Dzień generalnie minął nam na opalaniu, spacerach po plaży, poszukiwaniu muszelek i gry w karty. Było przyjemnie, ale chyba jednak od gorącej plaży wolę jazdę po serpentynach i chłód górskiego powietrza.
Wschód słońca w Mamai.
Nad morzem w Mamai było przyjemnie, ale jednak wolę górskie klimaty.
Nie może nie być przygód Następnego ranka wyjeżdżamy z Mamai. Wstaliśmy wcześniej niż budzik przewidywał, szybko spakowaliśmy przyczepę (za pobyt na kempingu zapłaciliśmy wczoraj), zjedliśmy śniadanie i w drogę. Zapaliłem silnik, podjechałem pod przyczepę, poczekaliśmy na odpięcie od prądu. Gdy wszystko było gotowe, okazało się, że Škoda Superb ani drgnie...! Na szczęście sąsiad z Mołdawii miał kable rozruchowe. Podłączyliśmy Škodę do Citroena i po 5 minutach samochód zapalił. Prawdopodobnie coś nie łączyło, gdyż tester akumulatora wskazywał normalne naładowanie, tym bardziej, że rano bez problemu zapaliłem i podjechałem przecież pod hak. Ale udało się, ruszyliśmy. Z Novodari do autostrady pojechaliśmy skrótem, w ten sposób (przez przypadek!) nie płacąc za wjazd do Mamai, gdyż bramki są tuż za Campingiem S. Skrót jest drogą szutrową, ale da się przejechać. Później jechaliśmy już autostradą, a za Bukaresztem trochę staliśmy w korkach. Wjechaliśmy do Campina, by zobaczyć willę Hasdeu zbudowaną w formie zamku.
Willa Julia Hasdeu w miejscowości Campina. Wygląda jak zamek!
Już blisko do zamku w Sinai! Słońce przygrzewa...
Baśniowo Dziś wycieczka pt. „Skoro świt”, czyli o godz. 8 rano naszego czasu (tu jest wówczas 9) jedziemy do Sinai, aby zobaczyć zamek Peles, a potem do Brasov. Będzie ciekawie! Przy trasie u podnóża zamku w Sinai parking kosztuje 3 leje za godzinę lub 10 lei za dzień. Wjazd prawie pod sam zamek jest możliwy i kosztuje 10 lei za dzień, wybieramy więc drugą wersję. Budowla i ogród są przepiękne! Zwiedzanie komnat odbywa się z przewodnikiem i jest płatne od osoby: podstawowe komnaty: 20 lei, dodatkowo pierwsze piętro: 50 lei, a jeszcze z drugim piętrem: 70 lei (czasowo to przedział od 45 min. do 2,5 h). Szukaliśmy także kolei gondolowej, ale dojechaliśmy chyba do nieczynnej stacji narciarskiej. No nic, wymieniliśmy pieniądze na euro, zatankowaliśmy samochody i ruszyliśmy do Brasov. Po drodze zatrzymaliśmy się, aby zobaczyć monastyr w Sinai, potem w sąsiedniej miejscowości monastyr na tle gór i zamek. Napawaliśmy się widokiem naprawdę cudownych budowli. Po drodze do Brasov niespodzianka – na głównej i ruchliwej trasie E60 spotkaliśmy stado krów i stado owiec! W opanowaniu sytuacji pomagała policja na sygnale... I nareszcie, po zakupach w centrum handlowym, dojechaliśmy na rynek w Brasov. Rzeczywiście stare miasto ma coś z klimatu Krakowa...
Monastyr w Busteni.
Zamek w Sinai jest po prostu przepiękny! Wszędzie „rabaty” Nocowaliśmy na kempingu o nazwie VAMPIRE prowadzonym przez Holendrów. Właściciel nawet zaproponował wymianę linków między CIRRUS TRAVEL a VAMPIRE CAMPING. Kompletny koszt pobytu tutaj to 26,5 euro na dobę, ale dostaliśmy rabat i za trzy doby zapłaciliśmy po 25 euro (tu bardziej opłaca się płacić w euro!). Jest plac zabaw dla dzieci, dużo miejsca na namioty, przyczepy i kampery, sanitariaty czyściutkie, a w restauracji można zjeść coś dobrego. Internet teoretycznie płatny... Po śniadaniu ruszamy do Rasnov na zamek, ale po drodze widzimy reklamę jaskini, do której udajemy się najpierw. Krótkie podejście pod górkę i wchodzimy do małej jaskini, ale czego można się spodziewać po zapłaceniu 10 lei od osoby? Parking na dole bezpłatny. Następnie jedziemy do zamku, zatrzymujemy się na wolnych miejscach przy ulicy; parking jest płatny. Wjazd wagonikiem zapiętym do ciągnika teoretycznie kosztuje 3 leje od osoby (teoretycznie, gdyż nikt od nas nie pobrał tej opłaty ani przy wsiadaniu, ani przy wysiadaniu). Wejście na zamek kosztuje 10 lei (studenci, dzieci – 5 lei).
Zamek Cantacuzino.
Rynek w Brasov.
Tzw. Czarny Kościół w Brasov.
Podsumowanie wyprawy RUMUNIA 2011: Liczba dni – 16 Liczba uczestników – 4 (ekipa z przyczepą) Liczba kilometrów – 3800. Średnie spalanie Škody Superb z boksem dachowym + Knaus – 9-9,5 l/100 km (ON). Koszt – paliwo, winiety SK, HU, RO, ubezpieczenie WARTA TRAVEL, zielona karta (nie sprawdzali), noclegi, jedzenie, bilety wstępu, napoje 1300 zł/os. = 5200 zł.
Kemping Aquaris w miejscowości Sighisoara – zdecydowanie polecamy!
Ostatki, niestety Postanowiliśmy zmienić plany i dziś pokonać krótki odcinek (145 km) do Sighisoary. W samym mieście znaleźliśmy kemping Aquaris – rewelacja! Znajduje się blisko centrum, więc do miasta chodziliśmy pieszo. Ma basen (głębokość dla dzieci: 1-1,4 m, główna część: 2,2-2,5 m) z osobnym, ogrodzonym miejscem na 10 zestawów aut z przyczepami lub może 12 kamperów. Obok basenu znajduje się bar-bufet. W tenisa stołowego można zagrać gratis, a opłata za auto + przyczepka + prąd + 4 osoby + darmowy wstęp na basen non stop to koszt 60 lei (i możemy tu zostać jutro nawet do południa). Sanitariaty ok, ale jest kilka gniazd 230 V, zrzut nieczystości, miejsce na pomycie naczyń i ubrań również. Obok basenu są prysznice i WC. Naprawdę warto było zrobić dziś tylko 145 km, żeby zwiedzić to cudowne miasteczko – Sighisoara. Kemping znajduje się 50 m od katedry Świętej Trójcy, skąd mostkiem nad rzeką Tarnava Mare przechodzi się na Stare Miasto z królującą i charakterystyczną Wieżą Zegarową wznoszącą się na wysokość 64 m. Uliczki Starego Miasta z kolorowymi kamienicami tworzą niesamowity klimat! Do Kościoła na Wzgórzu wchodzi się po drewniano-kamiennych schodach – to budowla z XVII w. Spacer zakończyliśmy ucztą w słynnej na całą Europę Pizzerii La Perla.
Stare Miasto w Sighisoarze – rzeczywiście stare, ale jakże kolorowe i wesołe!
Informujemy, że zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności (dostępną w regulaminie). W dokumencie tym wyjaśniamy w sposób przejrzysty i bezpośredni jakie informacje zbieramy i dlaczego to robimy.
Nowe zapisy w Polityce prywatności wynikają z konieczności dostosowania naszych działań oraz dokumentacji do nowych wymagań europejskiego Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych (RODO), które będzie stosowane od 25 maja 2018 r.
Informujemy jednocześnie, że nie zmieniamy niczego w aktualnych ustawieniach ani sposobie przetwarzania danych. Ulepszamy natomiast opis naszych procedur i dokładniej wyjaśniamy, jak przetwarzamy Twoje dane osobowe oraz jakie prawa przysługują naszym użytkownikom.
Zapraszamy Cię do zapoznania się ze zmienioną Polityką prywatności (dostępną w regulaminie).