Czerwiec 2011 r. – nadszedł czas wyprawy do Rumunii. Z sześciu załóg, które się deklarowały na ten wyjazd, został niestety tylko kolega z „osobówką” i ja. No cóż, życie płata różne figle... W wyprawie biorą więc udział dwie załogi, w sumie osiem osób. Patronat medialny nad wyprawą objął Magazyn Aktywnego Wypoczynku „Polski Caravaning”.
Przyczepa przygotowana do drogi, jedzonko spakowane (dlatego też jest potrzeba podpięcia przyczepy pod 230 V), jeszcze załoga i rzeczy osobiste. W górach możemy spotkać śnieg, a nad morzem upały, trzeba więc być przygotowanym na wszystko. Wyjazd o godz. 22.00. Długość wyprawy: 2 tygodnie. Jeszcze w kraju następuje zmiana planów – jutro chcemy dotrzeć na pierwszy kemping w Rumunii, nie zatrzymując się na razie na Węgrzech. Termy zostawiamy na zakończenie wyprawy.
Zamek Hunedoara – piękny!
Jest dobrze! Po dwóch godzinach snu przed granicą słowacką w Barwinku ruszyliśmy w dalszą drogę. Na Słowacji zakupiliśmy winietki (7-dniowa na auto to koszt 7 euro, 7-dniowa na przyczepę = 7 euro, miesięczna odpowiednio po 14 euro). Na Słowacji (okolice Svidnika) zatrzymaliśmy się przy pomniku nazywanym „kopulujące czołgi”. Dość szybko przejechaliśmy ten kraj i wjechaliśmy do następnego. Węgierska winietka 4-dniowa kosztuje 7,5 euro na zestaw auto + przyczepa (do 3,5 tony). Węgry też dość szybko zostały za nami, szczególnie, że drogi tu są rewelacyjne. I stanęliśmy na granicy rumuńskiej. Tu, jak za dawnych czasów, kontrola dokumentów, pytanie o to, czy wieziemy jakieś osoby w przyczepie, coś o bagażniku... Jednak miły pan zobaczył tylko dokumenty i kazał nam jechać dalej... Padło jeszcze pytanie: „Do Bułgarii?”A my: „Nie, do Rumunii. Karpaty, morze, Dracula...”. Z uśmiechem wjechaliśmy do Rumunii! Na granicy zakup winietki – miesięczna na samochód kosztuje 10 euro, na samochód z przyczepą – 20 euro. Można też kupić 7-dniowe za połowę tej ceny. Paliwo najdroższe jest na Węgrzech – ok. 6 zł/ON, w Rumunii – ok. 5,30 zł.
Jeden z pałaców Romów.
Część dziedzińca zamku Hunedoara. Dość zniszczony, ale czuć klimat!
Poczuliśmy klimat Na pierwszym postoju w jakiejś, wydawałoby się wymarłej, wiosce zaatakowała nas gromadka cygańskich dzieci, prosząc o czekoladki, bombonierkę itd. Byliśmy na to przygotowani i dzieci dostały paczkę cukierków. Niestety, dalej nie pozwalały nam w spokoju wypić kawy, a potem jeszcze przyszła ich matka, prosząc o papierosy... Szybko dokończyliśmy kawkę i ruszyliśmy w drogę. Po kilkudziesięciu kilometrach już podziwialiśmy panoramę Karpat, która w połączeniu z kolorowymi polami tworzyła piękny widok. Do celu zostało ok. 80 km, a przed nami burza! Jednak liczyliśmy, że na kempingu będzie ładnie i zrobimy grilla. Kemping w Aurel Vlaicu jest duży, czysty, ogrodzony, dobrze wyposażony (sanitariaty, zlewnia, miejsce do biesiadowania i basen). Zostajemy tu na trzy noce (dwa dni). Grill oczywiście się udał, tym bardziej, że mieliśmy jubilatkę i solenizanta... Po imprezie upragniony sen, bez nastawionego na konkretną godzinę budzika. Przejechane 900 km. Średnie spalanie – 9,2 l/100 km (boks dachowy i zapakowana przyczepa robi swoje).
Trzeba zawrócić na 1600 m n.p.m.
Kemping w Carcie – bardzo przyzwoity.
Pierwsze atrakcje Wstaliśmy późno, czyli zgodnie z planem. Dziś wycieczka – zamek Hunedoara. Z kempingu mamy do niego 50 km, które pokonujemy dobrą drogą. Poniżej zamku znajduje się mały, bezpłatny parking, przy zamku – płatny. Wstęp do obiektu: bilet normalny – 10 lei, ulgowy – 5 lei, fotografowanie – 5 lei. Sam obiekt robi wrażenie... Następnie w centrum miasteczka obejrzeliśmy cerkiew i w pobliskiej kafejce wypiliśmy dobrą kawę za dwa leje (naprawdę wyśmienita!). Przelicznik walut jest mniej więcej 1:1. Po drodze zobaczyliśmy z daleka błyszczące dachy pałaców Romów. Co ciekawe, Romowie mieszkają albo w ubogich domkach zrobionych z „byle czego”, albo w pełnych kiczowatego przepychu pałacach. Taka budowla robi wrażenie z daleka, ale z bliska już nie...
Czasem Transalpiny praktycznie nie ma...
Kiedyś będzie tu gładki asfalt. Póki co my musimy wybrać inną drogę. Wyprowadzeni... w błoto Następnego dnia wstaliśmy o godz. 6.00 rano naszego czasu (tu jest wówczas godz. 7.00), aby wyjechać na Transalpinę – drogę o skrócie DN67C. Dojechaliśmy do miejscowości Sebes i skręciliśmy w prawo na słynną, pełną serpentyn drogę. Częsty tutaj obraz to stary, drewniany wóz (z tablicami rejestracyjnymi!) ciągnięty przez konia. Posługiwaliśmy się nawigacją GPS. Teraz ta wskazywała stopniowe wspinanie się w górę. Niestety, im wyżej wjeżdżaliśmy, tym bardziej padał deszcz. Nagle przed nami ukazał się... plac budowy! Brak asfaltu, ogromne kałuże, zwały błota, koparka ładująca kamień na wywrotkę stojącą w poprzek drogi... Jesteśmy dopiero na wysokości ok.1100 m n.p.m. Jadąc pierwszy, zaryzykowałem przejazd i przez CB radio zachęciłem kolegę, by pojechał za mną. Przebrnęliśmy przez ten plac boju, jednak długo nie nacieszyliśmy się asfaltem... Ulewny deszcz, dziury z kałużami, sterty błota zmusiły nas do zawrócenia – górę wziął zdrowy rozsądek. Terenówką pojechałbym dalej, ale Škoda Superb i Citroën C5 (bez hydroaktywnego zawieszenia)... Wątpliwe, czy przejechalibyśmy. A szkoda. Zawróciliśmy na wysokości ok. 1600 m n.p.m. I remont nie wyglądał na chwilowy, więc trzeba wziąć to pod uwagę. Wróciliśmy do Sebes, ale już nic ciekawego tam nie widzieliśmy. Podjęliśmy decyzję o powrocie na kemping, by zjeść obiad i nacieszyć się kąpielą w basenie. Cena za pobyt na kempingu Aurel Vlaicu, 4 osoby dorosłe + auto + przyczepa + prąd (basen, ciepła woda, wi-fi w cenie), to 23 euro za dobę. Rano wyjazd do Carty.
Stary kościół Cystersów w Carcie.
Katedra ortodoksyjna w Sibiu...
Nowe doznania Na początek dnia – dojeżdżamy do kempingu w miejscowości Cirta (Carta). Bardzo dobre warunki: sanitariaty czyste, ściany pomieszczenia gustownie pomalowane. Teren duży, zielony, zadbany, niektóre parcele w cieniu drzew. Do tego miejsce na grilla, stawek. Koszt to 50 lei za dobę (z przyłączem do prądu, opłatą za pojazdy itd.). Po podłączeniu przyczepy i małym obiedzie wybieramy się na wycieczkę. Najpierw zwiedzamy Cirtę. Oglądamy stary kościół Cystersów, następnie we wsi cerkiew, a w niej jesteśmy świadkami prawosławnego chrztu. Z Cirty jedziemy do Sibiu, aby zobaczyć to przepiękne miasteczko... a raczej miasto! To chyba największa jak do tej pory miejscowość na naszej trasie. Wcześniej zakupiliśmy parę produktów spożywczych w hipermarkecie. Generalnie ceny podobne do naszych – drogie są wyroby nabiałowe, chleb kosztuje 2,5-5 lei, tanie jest piwo i wino, kiełbasa na grilla – najtańsza ok. 9 lei. Po zakupach zwiedzaliśmy Stare Miasto, piękną cerkiew, katedrę, rynek. Zaglądaliśmy obiektywem w bramy kamienic. W drodze powrotnej pojechaliśmy do kilku małych miasteczek tak, by nie wracać tą samą drogą.
Nie polecam osobom z lękiem wysokości...
… i jej piękne wnętrze.
Sibiu – Stare Miasto.
Boskie serpentyny! Dziś niedziela, a więc śpimy do oporu. Tym razem poranek powitał nas pięknym słońcem. W planach Szosa Transfogaraska (a ja do tej pory myślałem, że Transfogarska). Zjedliśmy smaczne, lekkie śniadanie z miejscowym chlebkiem, wypiliśmy poranną kawę, spakowaliśmy prowiant i ruszyliśmy w drogę. Kilka kilometrów od kempingu skręt w lewo i już jesteśmy na drodze DN7C. Po kilkunastu kilometrach wysokościomierz wznosi się coraz wyżej, by pokazać na szczycie wysokość 2036 m n.p.m. Po drodze podziwiamy piękne widoki, serpentyny, a w końcu widzimy to, co nas czeka – wspinaczka z zakrętami o kącie 180°. Wydawało mi się, że najniebezpieczniejsza droga to Droga Trolli w Norwegii, ale ta trasa jest dłuższa, bardziej kręta i... piękniejsza! Chyba dziś zakochałem się w Rumunii. Powrót na kemping i odpoczynek. Jutro przed nami długi odcinek, by dojechać do Mamai nad morzem.
Szosa Transfogaraska (DN7C) – przejazd nią robi wrażenie!
Widoki są piękne! Zakochałem się w Rumunii...
Czy ktoś wyjedzie zza rogu (Szosa Transfogaraska)?
Relację z drugiej części wyprawy znajdziecie w kolejnym wydaniu „Polskiego Caravaningu”.
Informujemy, że zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności (dostępną w regulaminie). W dokumencie tym wyjaśniamy w sposób przejrzysty i bezpośredni jakie informacje zbieramy i dlaczego to robimy.
Nowe zapisy w Polityce prywatności wynikają z konieczności dostosowania naszych działań oraz dokumentacji do nowych wymagań europejskiego Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych (RODO), które będzie stosowane od 25 maja 2018 r.
Informujemy jednocześnie, że nie zmieniamy niczego w aktualnych ustawieniach ani sposobie przetwarzania danych. Ulepszamy natomiast opis naszych procedur i dokładniej wyjaśniamy, jak przetwarzamy Twoje dane osobowe oraz jakie prawa przysługują naszym użytkownikom.
Zapraszamy Cię do zapoznania się ze zmienioną Polityką prywatności (dostępną w regulaminie).