artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Powrót na fiordy

Czas czytania 8 minut
Powrót na fiordy

Norwegia jest dla mnie krajem, który można odkrywać na nowo wielokrotnie. I dlatego też odbyta dwa lata temu podróż nie była moją pierwszą wyprawą do tego miejsca. Wybraliśmy się w osiem osób, dwoma wypożyczonymi kamperami.

Kiedy kolega mówił mi, że był w Norwegii pięć razy, pukałem się w czoło. Jak można jeździć na wakacje w to samo miejsce aż pięć razy?! Odpowiedział: Jedź, a zobaczysz...I zobaczyłem. Skandynawię odwiedziłem po raz pierwszy w 2009 r., a dwa lata później zorganizowałem kolejną wyprawę do Norwegii. Tym razem potrzebowaliśmy dwóch sześcioosobowych kamperów z łóżkami piętrowymi, klimatyzacją i tempomatem, w tym samym terminie, a na dodatek bez limitu kilometrów, gdyż nasza wyprawa to typowa objazdówka. I znaleźliśmy takie w Nowym Sączu!

Powrót na fiordy 1

Risør. Piękny widok na zatokę.
Powrót na fiordy 2

Dość na uboczu trafiamy na wagon, w którym można przyrządzić sobie posiłek, wykąpać się i przenocować.

Etapami
Do pewnego momentu nasza podróż to tak naprawdę przemieszczanie się z punktu A do punktu B, zazwyczaj promami i tylko podziwianie widoków. Jednak w pewnym momencie wyprawy zaczęliśmy w tych najpiękniejszych, naszym zdaniem, miejscach zatrzymywać się na dłużej. Rozpoczęliśmy w Gdyni, skąd przeprawa promem Stena Vision do Karlskrony kosztowała nas 1081 zł (za jednego kampera i kabinę czteroosobową, a wykupiona w marcu, a więc na kilka miesięcy przed planowanym wyjazdem). Z promu wyjechaliśmy o godz. 8 rano następnego dnia. Skierowaliśmy się na Växjö, aby nie jechać autostradą i zobaczyć coś więcej niż ekrany akustyczne. Zatrzymywaliśmy się w kilku miejscach, by wreszcie dojechać do granicy. Za mostem granicznym uiściliśmy opłatę kartą kredytową (warto mieć ze sobą drobne), następnie skierowaliśmy się do Strömstad na prom do Sjedenfiorden. Tam musielibyśmy odczekać cztery godziny na wjazd i zapłacić 158 euro (za dwa kampery z ośmioosobową ekipą). Pojechaliśmy więc 100 km dalej i popłynęliśmy do Harpen za 105 euro. Udało nam się wjechać na prom pięć minut przed jego wypłynięciem! Po znalezieniu się znowu na lądzie, poszukaliśmy już tylko miejsca na nocleg i położyliśmy się spać.
Powrót na fiordy 3
ReklamaPowrót na fiordy 4

Po drodze do Lysebotn możemy cieszyć oczy niesamowitymi widokami.
Powrót na fiordy 5

Jesteśmy na wysokości 1100 m n.p.m. W drodze do Lysebotn.

Zaczynamy się zachwycać
Po śniadaniu i porannej kawie ruszyliśmy w dalszą drogę – tym razem E18 na zachód, ale ponieważ droga szybkiego ruchu nas nie bawi, skręciliśmy na Risør, i pojechaliśmy w kierunku tarasu widokowego. Wjazd na górę kamperami był nie lada wyzwaniem, ale daliśmy radę. Widok na morze? Niesamowity! Zjazd już nie był tak trudny. Do E18 pojechaliśmy drogą 411. Piękne widoki były nagrodą za trud jazdy wąską drogą. Przejechaliśmy na drugą stronę E18 i już kierowaliśmy się na północ w stronę Evje. Zrobiliśmy przerwę na obiad w miejscowości Simonstad. Tu trafiliśmy na coś niesamowitego – stara bocznica z wagonem, w którym można przyrządzić sobie posiłek, wykąpać się i przenocować. Skorzystaliśmy, ale tylko z prysznica. Na nocleg zatrzymaliśmy się na parkingu przy rzece, gdzie stało jeszcze kilka kamperów. Było tam WC, ciepła woda i stoliki do spożycia posiłków. Tam też obchodziliśmy imieniny naszego kolegi z ekipy...
Powrót na fiordy 6

W drodze do Autland.
Powrót na fiordy 7

Norweskich widoków ciąg dalszy.

Nieoczekiwany postój i pierwszy kemping
Następny dzień to wyjazd w kierunku Lysebotn. Pojechaliśmy płatną drogą RV9, więc przed wjazdem w punkcie Kr-service (stacja benzynowa) udało nam się zapłacić z góry za przejazd (30 koron od auta do 3,5 t). Kilka razy zatrzymywaliśmy się na sesję zdjęciową: fiordy, wodospad, owieczki...
ReklamaPowrót na fiordy 8
Do Lysebotn pojechaliśmy pasmem gór, pokonując czasem szczyty wzniesień poniżej poziomu naszej trasy. Przed Lysebotn... korek! Kilkaset aut stoi na poboczu drogi i wszędzie, gdzie się da. Okazuje się, że trafiliśmy na maraton biegaczy na nartorolkach. Uczestnicy pokonywali dwadzieścia siedem niebezpiecznych zakrętów... pod górę! Dla nas te zawody to półtorej godziny przymusowej przerwy. Udało nam się jednak jeszcze tego dnia dostać na ostatni prom odpływający do miejscowości Forsand (koszt za dwa kampery i osiem osób to 2060 NOK). Przenocowaliśmy w miejscowości Hjelmeland, skąd następnego ranka udaliśmy się promem do Nesvik (przeprawa trwała zaledwie 15 min). Kontynuujemy podróż drogą nr 13. Lekko pada deszcz, ale nie odbiera nam to humoru. Plan na dziś to dotarcie do Flåm. Udaje nam się dotrzeć pod Autland. Przejechaliśmy góry kilkoma kilkukilometrowymi tunelami oraz jednym, oddanym w 2010 r., o długości 11,4 km. Dzisiaj pierwszy raz śpimy na kempingu! Koszt za jednego kampera, cztery osoby dorosłe i prąd to 280 NOK (prysznice płatne dodatkowo
10 NOK / 4 min).
Powrót na fiordy 9

Geringer. Często nazywany „królem fiordów”.
Powrót na fiordy 10

Będąc w Skandynawii wiele razy przeprawialiśmy się promem. Tutaj przez Lysefjorden.
Ostrzeżenie nie dla nas
Rano przestało padać, ale szczyty gór pokryte są chmurami. Przed nami 25-kilometrowy tunel albo przejazd drogą nr 243 na wysokości ponad 1500 m n.p.m. Wybieramy tunel. Będąc już po drugiej stronie tunelu, wybieramy się na kolejny prom (takie „wewnętrzne” przeprawy kosztują od 200-400 NOK za dwa kampery i osiem osób). Dojechaliśmy do atrakcyjnej turystycznie drogi nr 55. Na początku wije się ona wśród fiordów i zieleni, a potem pnie się coraz wyżej serpentynami, by wreszcie osiągnąć wysokość 1260 m n.p.m. Tu, na parkingu, jemy obiad. Potem podziwiamy wodospady, zieleń i „zakręcony” zjazd w dół. W miejscowości Lom stajemy przed zabytkową drewnianą świątynią i wjeżdżamy na drogę nr 15. Potem dla urozmaicenia skręcamy w lewo na drogę 258. Na wjeździe widzimy ostrzeżenie „nie polecana dla przyczep kempingowych”..., ale my jesteśmy kamperami! Zapada więc decyzja – jedziemy. I wjechaliśmy! Jednak rzeczywiście z przyczepą lepiej tam się nie pchać. Dojeżdżamy wąską dróżką na wysokość 1410 m n.p.m. Obok nas śnieg (w lipcu). Zjeżdżamy do drogi nr 15 i skręcamy w prawo w E60. Kierujemy się na Ålesund. To nasz cel w dniu jutrzejszym. Tę noc spędzamy na parkingu 100 km przed miastem. Jest WC, ciepła woda i obok szumiący potok. Po tak intensywnym i atrakcyjnym dniu idziemy spać.
Powrót na fiordy 11

Ålesund to znane, portowe miasteczko w Norwegii.
Powrót na fiordy 12

Skocznia narciarska w Lillehammer.

Utrudnienia (?) w niedzielę
Po drodze do Ålesund mijamy najsłynniejszy w Norwegii fiord – Geringer. On sam, jak i również potęga pobliskich gór i spokojna tafla wody, robią wrażenie!
W Ålesund jedziemy prosto do oceanarium. Wejście to koszt 140 NOK od osoby, ale decydujemy się. Samo oceanarium wydaje się nam małe, choć w przewodniku wyczytaliśmy, że jest największe w Europie. Prawdopodobnie wydawcy przewodnika nie byli w... Gdyni. Zachwyca natomiast bogactwo ryb, zwierząt i roślin morskich. To bardzo fajna atrakcja dla dzieci. Następnie jedziemy do centrum, by zwiedzić to portowe miasteczko. Szukamy kantoru, ale pieniądze udaje nam się wymienić tylko w informacji turystycznej przy przystani (ponieważ jest niedziela). Co ciekawe, w Norwegii nie spotkaliśmy żadnego sklepu czynnego w niedzielę. Oni potrafią odpoczywać i świętować. Jeszcze tylko podziwiamy panoramę miasta ze wzgórza i jedziemy już w kierunku Åldansnes oraz drogą szybkiego ruchu w stronę Lillehammer. Do kempingu mamy prawie 400 km, plus poranne 100 km daje nam wynik ok. 500 km. Po drodze odwiedzamy kilka ciekawych miejsc, do których czasem trzeba dotrzeć wąskim przejazdem. Dzień żegna nas piękną tęczą i wreszcie trafiamy na 4-gwiazdkowy kemping za 265 NOK (koszt za jednego kampera).
Powrót na fiordy 13

Piękny zestaw spotkany przed marketem w Oslo.
Powrót na fiordy 14

Pałac Królewski w Oslo – oficjalna siedziba norweskich monarchów.

Atrakcje po drodze do celu
Ósmego dnia naszej wyprawy ruszamy z kempingu w kierunku Oslo. Po drodze zjeżdżamy jeszcze, by zobaczyć fosę utworzoną przez elektrownię wodną. Przy tamie widzimy ogromną turbinę. Deszczowa pogoda sprawiła, że woda przechodząca przez śluzy robi niesamowite wrażenie! Przez dwie turbiny przepływa łącznie 300 m³ wody na sekundę. Stąd jedziemy do Lillehammer, aby zobaczyć skocznię narciarską, a w miejscowości Hamar szukamy najstarszego czynnego parowca, który cumuje przy wybrzeżu. Pech, że akurat w poniedziałki nie wypływa... Za to podjeżdżamy pod halę sportową w kształcie odwróconej łodzi wikingów. To coś nietypowego, więc miło na to popatrzeć. Warto przypomnieć, że Hamar było jedną z wiosek olimpijskich w czasie Olimpiady Zimowej w 1994 r.
Powrót na fiordy 15

W Oslo trafiliśmy na marsze pamięci.
Powrót na fiordy 16

Czyż nie są sympatyczne? Trolle to najczęstsze pamiątki z norweskich wakacji.

Nostalgicznie w stolicy
Dojeżdżamy w końcu do naszego kolejnego celu – Oslo. Po znalezieniu parkingu, idziemy zwiedzać centrum miasta. Rozpoczynamy od zamku królewskiego, następnie, idąc główną ulicą, widzimy Teatr Narodowy, budynek parlamentu, by przed katedrą zobaczyć setki ludzi, tysiące kwiatów... O co chodzi? Przyszli, by oddać cześć tym, którzy zginęli w zamachu... Podobny tłum widzimy pod ratuszem. Okazuje się, że akurat dziś w wielu miastach Norwegii miały miejsce marsze pamięci. W samym Oslo uczestniczyło w nim około 150 tys. osób. Tylko trolle na ulicy są takie, jak zawsze...
W drodze powrotnej na parking natrafiamy na ładny, ciekawy zestaw caravaningowy. Niestety, nikogo przy nim akurat nie ma, ale zrobiliśmy chociaż zdjęcie.
Dziś czeka nas nocleg w Szwecji, na parkingu przy stacji benzynowej. Obok „naszych” kamperów stoi jeszcze kilkadziesiąt innych kamperów i przyczep. To dodaje otuchy. O ile w Norwegii nie ma większego problemu z parkingami z WC przy drodze, o tyle w Szwecji pojawiają się rzadko.

Zawsze żal wracać
W drodze powrotnej do Polski zatrzymujemy się jeszcze w Kopenhadze, żeby zwiedzić Uniwersytet Kopenhaski, ogrody królewskie i pałac Rosenborg. Dziwi nas nieco fakt, że z kościoła św. Mikołaja zrobiono restaurację. Podobnie jest i z kościołem Świętej Trójcy... Na resztkach paliwa dojeżdżamy do Niemiec, gdzie następnego dnia zażywamy relaksujących kąpieli w Tropical Islands. Stamtąd jedziemy nudnymi, niemieckimi autostradami już prosto do domu.

Treść i zdj.: Mariusz Chmura


26.03.2014
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News