artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord - ACK sklep Black Week 23.11-01.12 Sebastian
Tak sielankowe warunki trudno znaleźć na kempingu, chociaż w gronie towarzyszy wypoczynku też może być przyjemnie. Wystarczy pamiętać o zasadach savoir-vivre'u
Tak sielankowe warunki trudno znaleźć na kempingu, chociaż w gronie towarzyszy wypoczynku też może być przyjemnie. Wystarczy pamiętać o zasadach savoir-vivre'u

Polak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze

Czas czytania 10 minut

Zaczynając ten jakże delikatny, acz kontrowersyjny temat, chciałabym nadmienić, że moim celem nie jest uderzanie w narodowość polską czy kalanie własnego gniazda. Osobników niepotrafiących się zachować na kempingu czy też poza nim nie brakuje w żadnej nacji.

Nie zmienia to faktu, że boom na caravaning w Polsce to zjawisko dość świeże, a nasi rodacy wkraczają często w ten świat z rozpędu, nie rozpoznając najpierw przyjętych powszechnie obyczajów i wzorców zachowania. Co więcej, częściej stosowana jest zasada „wolnoć Tomku w swoim domku” niż „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”, choć to ta druga, nawet bez znajomości niepisanego caravaningowego kodeksu, sprawi, że łatwiej odnajdziemy się w życiu sąsiedzkim na kempingu. 
Kto czyta, nie błądzi

Polak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 1

Czytelnictwo w naszym kraju nie cieszy się od jakiegoś czasu wielką popularnością, jednak przed wjazdem na teren obiektu – lub najpóźniej tuż po – należy się zapoznać z obowiązującym tamże regulaminem. Co gorsza, należy się też doń stosować. Tu ułańska fantazja Polaka często się buntuje, bo jak to: płaci, więc wymaga, dlaczego zatem nie może robić tego, co mu się podoba? Otóż nie. Regulaminy nie są po to, jak twierdzą niektórzy, by uprzykrzyć życie i skoszarować jak w obozie pracy przymusowej, lecz po to, by zapewnić przebywającym na terenie obiektu gościom bezpieczeństwo i deklarowany poziom usług. A należy nadmienić, że w wielkich zagranicznych resortach jednocześnie potrafi wypoczywać kilka, a nawet kilkanaście tysięcy osób. Gdyby więc każda z nich zaczęła namiętnie łamać regulamin, urlop przerodziłby się w survivalowy armagedon. Zalecenia, choć niektóre wydają się na pierwszy rzut oka dziwne, mają nam zapewnić komfort bytowania i bezpieczeństwo. Do takich nietypowych przepisów należy instrukcja rozstawiania przyczep, przedsionków i namiotów. Można się z tym spotkać m.in. na Union Lido. Porządek zapobiega nie tylko chaosowi wizualnemu, ale przede wszystkim zapewnia łatwiejszy dostęp służbom ratunkowym i porządkowym.

ReklamaPolak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 2
Często zapisy w regulaminie mają również na uwadze zapewnienie komfortu innym użytkownikom kempingu. Dość powszechny zakaz używania grilli węglowych nie ma zatem na celu naruszenia naszej wolności osobistej, ale ma uchronić sąsiada lub jego świeżo wywieszone pranie przed okadzeniem. Możemy używać urządzeń elektrycznych lub gazowych, a dla fanów tradycyjnego dymienia zwykle jest gdzieś wydzielona przestrzeń do klasycznego grillowania na węglu.

Polak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 3
Kiedy na kempingu jest wielu turystów, myślmy najpierw o innych, a potem o sobie

Nosacz sundajski

O ile część przypadków łamania zasad wynika z braku ich znajomości, o tyle jest też taka grupa osób, która nie stosuje się do nich z pełną premedytacją. Robią to z powodu złej interpretacji pojęcia wolności osobistej, część po prostu ma resztę świata w nosie, a jeszcze inni uprawiają daleko posunięte cebulactwo, rozumiane tu jako cwaniactwo i źle interpretowaną oszczędność. Wiele z tych cech prezentują memy z zupełnie niewinnymi naszym przywarom nosaczami sundajskimi, które uosabiają nacechowany negatywnie archetyp Janusza cebuli. Kombinowanie, jak zaoszczędzić 5 czy 20 zł kosztem utraty twarzy i spalenia żenadometru, ciągle wpisuje się w poczet naszych sportów narodowych.
Przykładu nie musiałam szukać nazbyt długo, bowiem na etapie pisania tego artykułu, we wszystkich możliwych mediach i grupach caravaningowych rozbłysła supernowa januszostwa biznesu, która zadziwiła całą opinię publiczną, nie tylko związaną z branżą. Pewna para ze Śląska, nie chcąc zapłacić za ładowanie swego eleganckiego samochodu elektrycznego przy użyciu przeznaczonego do tego, acz płatnego stanowiska, postanowiła podłączyć go do przyłącza namiotowego (oczywiście wbrew regulaminowi). Ba, nawet namiot postawili, żeby nie było widać tego cuda techniki, pobierającego tani prąd z przedłużacza. Namiot, choć ogromny, nie zdołał pomieścić całej wspaniałości amerykańskiego elektryka, który z przodu wystawiał filuternie nosek spod poszycia tymczasowego garażu. Zainteresowani nietypowym zjawiskiem operatorzy kempingu wykryli niecny spisek i wydalili przedsiębiorczą parkę z obiektu za złamanie regulaminu. I może o całej sprawie nie dowiedziałby się cały kraj, gdyby nie to, że oburzeni wygnańcy postanowili obsmarować miejsce ich hańby na Google’u – właściciele kempingu w akcie samoobrony przed niezasłużonym negatywem przedstawili zdjęcia dokumentujące zajście i mleko się wylało. Jeżeli zamiarem tych państwa była imponująca kariera medialna, to gratulujemy planu, odnieśli spektakularny sukces!

Polak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 4

ReklamaPolak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 5
Zadbać o czworonoga w taki sposób, aby nie był męczący dla innych, to również ważne

Używaj dzień dobry, proszę, dziękuję – to nic nie kosztuje

Choć wygląda to jak fragment z wierszyka dla przedszkolaków, wielu dorosłych nie potrafi używać tych jakże prostych słów w komunikacji z mieszkańcami sąsiednich parcel lub współużytkownikami pozostałej infrastruktury. Naprawdę nikt nie oczekuje zawierania dozgonnych przyjaźni z sąsiadami z kempingu i wspólnych biesiad do białego rana, ale o ile przyjemniej jest, gdy pomachamy sobie z uśmiechem znad porannej kawy, rzucając „Hi!” lub „Dzień dobry!”. Podobnie w łazienkach, pralniach i przy myciu garów. Często spotykam się z obawą, że jeżeli nie usłyszymy odpowiedzi, to się wygłupimy.
Otóż nie, brak odpowiedzi świadczy tylko o kulturze odbiorcy naszego powitania. Uczciwie trzeba przyznać, że te drobne przejawy życzliwości dużo lepiej funkcjonują za granicą. Mam wrażenie, że obcokrajowcy witają się ze wszystkimi w sposób zupełnie naturalny i nikt się nad tym nie zastanawia. Starsi Polacy również często narzekają, że kiedyś na polach namiotowych było inaczej. Może to skutek kultury internetu, może niedostatki wychowania wyniesionego z domu i szkoły, może pandemii, w trakcie której wszyscy odrobinę zdziczeliśmy. Warto jednak z tym walczyć, zaczynając od własnego poletka. Spróbujcie uśmiechnąć się i przywitać z sąsiadami – zrobi się naprawdę milej.

Polski parawaning

Przechadzając się po podweneckim molochu, zauważyłam, że jedna z parcel ogrodzona jest szczelnie parawanami znanymi doskonale z nadbałtyckich plaż. Wyglądało to dość kuriozalnie. Miałam jeszcze przez chwilę nadzieję, że to jakaś inna nacja, niestety, rzut okiem na tablicę rejestracyjną szczelnie ogrodzonego kampera pozbawił mnie złudzeń. Na psiej części kempingu widok ogrodzeń jest codziennością, są one jednak ustawiane ze względu na czworonożnych pupili. Stawianie parawanów na parceli nie jest zabronione, jednak nigdzie nie są one tak popularne jak u nas. Gadżet, który miał początkowo za zadanie chronić przed wiatrem, został niechlubnym symbolem izolacji i parcelacji ogólnodostępnej przestrzeni rekreacyjnej. Jego popularność w naszym kraju urosła do granic absurdu i zaczęła zagrażać bezpieczeństwu na plażach, gdzie w sytuacjach kryzysowych służby ratunkowe mają problem ze sprawnym przedostaniem się do osób potrzebujących pomocy.
Na kempingach z oznaczoną parcelacją terenu nasza działka jest dla innych świętością, więc nie musimy się obawiać, że ktoś zajmie jej część, jeżeli nie będzie przez nas obstawiona dobrami. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś na miejscu sąsiada zaparkował choćby rower. Poszanowanie cudzej prywatności oraz własności to to, co najbardziej imponuje mi za granicą. Ludzie na kempingach czują się bezpiecznie, nie przypinają rowerów, nie chowają krzesełek i innych ruchomości. U nas wciąż jest z tym różnie. 

Polak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 6
Służyć pomocą – to nic nie kosztuje

Let’s get loud!

Jest urlop, musi być impreza. A dobra impreza musi być głośna, musi być bas i walnięcie. W celu zorganizowania hucznej imprezy, takiej, aby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że jest grubo, najlepiej zaopatrzyć się w wielki głośnik na kółkach i gra muzyka!
Żeby nie było, lubię imprezy. Ba, mam caravaningowego przyjaciela, który ma ogromny, walący basem głośnik z wbudowanym kolorofonem. To nie jest antyreklama imprez. Chodzi o to, żeby balować tak, by nie ściągać na siebie hejtu reszty kempingu. Bawmy się na zdrowie, ale pamiętajmy o kilku zasadach. Po pierwsze, należy uprzedzić sąsiadów, że planujemy party i może być głośno. To pozwoli im na alternatywne zorganizowanie sobie tego czasu lub po prostu na psychiczne nastawienie się na zaistniałe okoliczności.
Wyższą formą ostrzeżenia sąsiadów jest po prostu zaproszenie ich na imprezę – z doświadczenia wiem, że ta forma zadośćuczynienia super się sprawdza. Zaproszeni zwykle nie boczą się na niedogodności bez względu na to, czy postanowią uczestniczyć w wydarzeniu, czy nie. Drugą elementarną zasadą jest przestrzeganie ciszy nocnej. Nie chodzi o to, by punkt 23.00 grzecznie się rozejść i iść spać, bo to raczej niemożliwe – to zwykle pora, o której bawimy się najlepiej. Na polskich kempingach wystarczy ściszyć muzykę i pilnować co bardziej rozochocone jednostki, by panowały nad artykulacją. Za granicą cisza nocna jest pojmowana bardziej restrykcyjnie – bywa, że oczekuje się od nas całkowitego wyłączenia muzyki, a dopuszczalne są już tylko ciche nocne rozmowy przy winie. Nie ma tu z czym dyskutować.
Wszystko jest dopuszczone w określonych granicach, tak by każdy miał szansę wypocząć. Zdążyło się, że nocą chciałam podjechać do dość odległego sanitariatu na hulajnodze. Niestety ta dość głośno turkotała na kostce brukowej, więc po wyjściu z toalet czekał na mnie miły pan, który poinformował, że po 23.00 korzystanie z hałaśliwych środków transportu jest zakazane. Ja takie dbanie o komfort gości szanuję, więc grzecznie podreptałam z powrotem na piechotę. W kolejnym roku zabrałam rower i już.

Polak na kempingu – o dobrych praktykach i savoir-vivrze 7
Kemping dla dzieci to świetna atrakcja – żeby nie przeszkadzały nam w wypoczynku, czasami wystarczy podpowiedzieć pomysł na zabawę

„Żądasz czystości – zachowaj ją sam!”

Na zakończenie peerelowski klasyczek z toalet publicznych, nietracący na aktualności mimo kapitalistycznej rewolucji, która dokonała się w naszym kraju. W naszych głowach ciągle funkcjonuje podział na toalety domowe, gdzie mamy ładnie, czysto i pachnąco, oraz na toalety publiczne, gdzie zachowujemy się, jakbyśmy przedwczoraj opuścili jaskinię.
Na kempingu, gdzie żyjemy przez jakiś czas i załatwiamy wszelkie potrzeby we współdzielonej przestrzeni, wezwanie do zachowania czystości rozbrzmiewa szerokim echem. Niestety, wielu z nas niezmiennie uważa, że szczotka klozetowa gryzie, a resztki jedzenia pozostawione w zlewie po zmywaniu lub włosy w odpływie brodzika pod prysznicem to wyłącznie problem obsługi. Nie da się tu za wiele napisać. Zostawianie syfu z rubasznym rechotem, że przecież nie będziemy obsłudze odbierać pracy, nie zasługuje na komentarz. To, w jakim stanie zostawiamy przestrzeń wspólną po skorzystaniu z niej, świadczy o tylko o nas. Są to rzeczy wyniesione z domu, więc edukacja dorosłych przyniesie raczej mizerne skutki. Uczmy czystości swoich najbliższych i dzieci, a świat będzie przyjemniejszym miejscem. 

Poszanowanie zasad i praw innych mieszkańców kempingu to nie tylko nasz obowiązek względem regulaminu, na przyjęcie którego godzimy się automatycznie, wjeżdżając na teren obiektu. To także przejawy kultury i szacunku do drugiego człowieka, które świadczą przede wszystkim o nas. Zgodnie z zasadą, że nie robimy innym tego, czego nie chcielibyśmy doświadczyć, nie przeginajmy też w drugą stronę. Jeżeli komuś przeszkadzają krzyki bawiących się dzieci lub imprezy w dopuszczalnych godzinach, to co najwyżej dorobi się etykietki upierdliwego marudy lub usłyszy dobrą radę, by udał się do lasu lub na inne pustkowie.
Nasz wypoczynek może bardzo zyskać na jakości, gdy wszyscy wdrożymy w życie zasady dobrego wychowania i współżycia społecznego także na kempingach.
Sprzątnięcie po sobie zlewu nie zabija, a uśmiech do sąsiada o poranku może „zrobić dzień” i nam, i jemu.

Manuela Warzybok

Artykuł pochodzi z numeru 6 (114) 2023 r. magazynu „Polski Caravaning”.

Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.


Administrator14.02.2024
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News