Zachęceni wyjątkowym klimatem Alandów, które poznaliśmy rok wcześniej, postanowiliśmy sprawdzić jak żyją ludzie na innych, mało uczęszczanych archipelagach. Liczyliśmy na ciszę, spokój, piękno, odmienny charakter małych wysepek. I tak postawiliśmy na Szkocję, z zamiarem podziwiania jej najmniej cywilizowanych terenów.
Początki mieliśmy trudne. Każdy wie, w Szkocji panuje ruch lewostronny. My też wiedzieliśmy, nie przewidzieliśmy jednak wszystkich wynikających z tego konsekwencji, a szczególnie gdy podróżuje się dużym, europejskim kamperem. Po pierwsze, nie sposób wyprzedzić ciężarówki, bo nie ma się jak zza niej wychylić, by znaleźć właściwy moment. Przy wjeździe na rondo, które kręci się w przeciwną stronę, trzeba przepuścić tych z prawej... Niby proste, tyle że ich nie widać, bo wyjeżdżają lekko z tyłu. Tak konkretnie w naszym przypadku – zza lodówki. Poza tym wszystkie punkty poboru opłat są po prawej stronie auta, więc bez pomocy pasażera byłoby krucho. I wreszcie te angielskie miary. Mile, jardy, stopy... Wszystko można przeliczyć, ale jak zbliżaliśmy się do niskiego wiaduktu z ograniczeniem wysokości podanym w stopach, a decyzję należało podjąć szybko, ogarniała nas panika!
Hebrydy Zewnętrzne. Między innymi takie widoki tam mieliśmy...
Wyspa Skye Na wyspę przeprawiliśmy się malowniczo położonym mostem. Skye nazywana jest „wyspą mgieł i wiatru”, my na szczęście trafiliśmy na bardzo przyjazną, słoneczną aurę, co umożliwiło nam spacery urokliwą doliną otoczoną wzgórzami Cuillin. Co do wiatru to owszem, porywisty i zimny, powitał nas na wyspie i nie opuszczał przez całą podróż. Najbardziej spodobał nam się Old Man of Storr, czyli wysokie, mocno urozmaicone formacje skalne, pokryte mchem i porostami, z pasącymi się owcami i przepięknym widokiem na pozostałe wyspy archipelagu Hebrydów Wewnętrznych. W trakcie wspinaczki na szczyt zaciekawił nas las, jak się później okazało, typowy dla Szkocji: ciemny, ponury, ze starymi, spróchniałymi dębami, pokrytymi mchem. Przyglądaliśmy się uważnie, czy nie mają zamkniętych oczu i wielkich nochali, tak jak w starych baśniach i choć żadnego nie znaleźliśmy, to jednak dzieci nie odważyły się tam wejść.
Ujmują nas takie krajobrazy!
Hebrydy Zewnętrzne Drugi dzień na Skye przywitał nas mgłą i kożuchem chmur. Na szczęście z samego rana wypłynęliśmy na Hebrydy Zewnętrzne, które litościwie powitały nas słońcem. Odwiedziliśmy kilka wysp połączonych ze sobą groblami: North Uist, Grimsay, Isle of Benbecula, South Uist i Sound of Barra. Wszędzie ładnie i malowniczo. Dużo zieleni, owiec, małych, pobielonych domków oraz piękne skaliste wybrzeża. Drogi są tu bardzo wąskie, na szczęście co kawałek zbudowano specjalne zatoczki zwane „passing place”, trzeba więc jechać tak, raz przyspieszając, raz zwalniając, żeby minąć się z pojazdem z naprzeciwka właśnie w owej zatoczce. Generalnie kierowcy są dla siebie bardzo uprzejmi i za każdym razem dziękują podniesieniem dłoni. Wszyscy mieszkańcy dobrze się znają i wszystko o sobie wiedzą, a turystów witają bardzo radośnie. Hebrydy, choć piękne, są coraz słabiej zaludnione. Młodzi wyjeżdżają, bo na wyspach poza wypasem owiec i rybołówstwem trudno o inne perspektywy zawodowe. Myślę, że odstraszają też panujące tu surowe zasady Starego Testamentu, niejednokrotnie bardziej radykalne niż te w krajach muzułmańskich. Czytaliśmy, że nie wolno tu suszyć wypranych ubrań na sznurkach tylko rozłożone na ziemi, bo ich ruchy na wietrze mogą obrażać Pana. W praktyce widzieliśmy jednak kilka razy rzeczy wiszące na sznurkach i trzeba przyznać, że faktycznie wykonywały frywolne ruchy, szczególnie kalesony... Na południowym biegunie archipelagu znaleźliśmy piaszczyste, białe plaże, które miały wyglądać jak na Karaibach. Może rzeczywiście piasek i muszle podobne, woda też błękitna, ale mnie takie porównanie nigdy nie przyszłoby do głowy, bo spacerowaliśmy ubrani we wszystkie najcieplejsze ubrania, a i tak po chwili uciekaliśmy do kampera, żeby się ogrzać. Niemniej trzeba przyznać, że widoki piękne.
West Highlands Wybrzeże Północne Pożegnaliśmy Hebrydy i wyruszyliśmy na podbój północnozachodniej i północnej części Szkocji, moim zdaniem – najpiękniejszej! Najbardziej zachwyciła nas różnorodność: piękne góry, przeglądające się w oczkach jezior, zielone wyżyny, zakończone skalistym klifem, o który rozbijają się fale oceanu, dzikie plaże upiększone fantastycznymi formami skalnymi... No właśnie, plaże! Okazało się, że dzieciom ciepłe ubranie i brak kąpieli nie przeszkadzają w świetnej zabawie. Można wspinać się na skałki i podziwiać przyczepione do nich drobne skorupiaki, albo brykać na piasku lub szukać skarbów w rozpadlinach skalnych, odkrytych podczas odpływu. Po drodze do Gills Bay natrafiliśmy na bardzo ciekawą jaskinię (Smoo Cave), którą można zwiedzić, płynąc pontonami. Podobno piraci chowali w niej skradzione łupy. Myślę, że taka forma zwiedzania mogłaby być wspaniałym przeżyciem, nam, niestety, nie było dane się o tym przekonać, ponieważ – po pierwsze – Ola, nasza córka, jest na taką wyprawę za mała, a po drugie – akurat wówczas było to niemożliwe, ze względu na mający nadejść przypływ. Niemniej jednak, ta część, którą zobaczyliśmy, też była niesamowita.
Północne wybrzeże Szkocji to potężne fale uderzające o skały, silny wiatr i wszechobecna zieleń.
Jaskinię Smoo Cave można zwiedzać pontonami.
Tutaj czas płynie jakby innym rytmem.
Inne Orkady Pierwsze co rzuca nam się w oczy na Orkadach to brak owiec, a wszędzie pasą się krowy i byki. Druga różnica to wyraźne wpływy skandynawskie (do 1468 r. była tu Norwegia), co słychać w języku i widać we wzorze tutejszej flagi. Pierwszy dzień pobytu na archipelagu przeznaczyliśmy na spotkania z historią. Najpierw tą niedawną – z XX w. W zatoce Scapa Flow znajdują się wraki ośmiu niemieckich okrętów wojennych zatopionych przez samych Niemców po przegranej I wojnie światowej. Na małej, niezamieszkanej wysepce Lamb Holm, obejrzeliśmy kapliczkę Italian Chapel, którą wybudowali pojmani w czasie II wojny światowej włoscy jeńcy wojenni. Potem przyszedł czas na znacznie starsze pamiątki. Na Orkadach znajdują się kamienne kręgi i ślady osady z okresu neolitu datowane na 3100 r. p.n.e.! Wszystko co tam zobaczyliśmy, skuteczne podziałało na naszą wyobraźnię. Resztę dnia spędziliśmy na plaży, spacerując i opalając się za parawanem zbudowanym z płaskich kamieni, takich samych jak te, których używali do budowy pierwotni mieszkańcy tego niezwykłego miejsca. Na zachodnim wybrzeżu wyspy głównej znaleźliśmy zapierające dech w piersiach wysokie klify, o które z hukiem rozbijały się wielkie fale, z godziny na godzinę coraz większe. Wiatr wzmagał się, aż strach było pomyśleć jak będzie wyglądała nasza powrotna przeprawa promem. Nie na darmo cieśnina Pentland nazywana jest „Hornem Europy”!
Kamper, którego wypożyczyliśmy na tę wyprawę, świetnie się spisał!
Szkocki kobziarz i jego pięknie wygrywane melodie.
Na wyspie Skye.
Przygoda, przygoda... Jeszcze nigdy nie płynęliśmy promem przy takim wietrze i rozkołysie. Na pokładzie samochodowym wszystkie ciężarówki zostały przykute łańcuchami do podłoża, a osobówki dostały klocki pod koła, bo jeździły! Dobrze, że nie zgubiliśmy naszego kamperka. Zaraz po wejściu na pokład pochwyciliśmy torebki na „chorobę morską” (póki jeszcze były), ale na szczęście nie musieliśmy ich użyć, a dzieci były zachwycone morską przygodą! Na sam koniec naszej wyprawy zaplanowaliśmy odwiedziny u Nessie w Loch Ness. Jezioro przywitało nas pięknymi barwami, bo po wczorajszym deszczowym dniu powróciło do nas słońce. Potworów widzieliśmy kilka, różnych kształtów i barw... – wszystkie sztuczne. Oście, „biznes potworzasty” jest tu mocno rozwinięty – począwszy od rejsów na poszukiwanie bestii, a skończywszy na sklepikach z pamiątkami, gdzie można kupić wszystko w kształcie potwora z Loch Ness: pluszaki, kubki, długopisy, breloczki, wisiorki, a nawet wyposażenie kuchni i bieliznę. Podsumowując, Szkocja ma wiele do zaoferowania. Zachwycają prawdziwie dzikie góry, potęga oceanu rozbijającego się o skały, plaże, na których nie jest odciśnięta żadna ludzka stopa. Można pojeździć konno i na rowerach w miejscach niezanieczyszczonych spalinami, w otoczeniu krystalicznie czystych jezior i urzekających wrzosowisk. Są też niezwykłe zamki – surowe i przepięknie położone. Z całą pewnością warto spakować ciepłe ubrania i zawitać do tej części Zjednoczonego Królestwa! I to na samą północ, najlepiej razem z wyspami, bo jeśli ktoś dojechał do Glasgow, i to w deszczu, i twierdzi, że widział Szkocję, to nie wie co mówi...
Informujemy, że zaktualizowaliśmy naszą Politykę prywatności (dostępną w regulaminie). W dokumencie tym wyjaśniamy w sposób przejrzysty i bezpośredni jakie informacje zbieramy i dlaczego to robimy.
Nowe zapisy w Polityce prywatności wynikają z konieczności dostosowania naszych działań oraz dokumentacji do nowych wymagań europejskiego Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych (RODO), które będzie stosowane od 25 maja 2018 r.
Informujemy jednocześnie, że nie zmieniamy niczego w aktualnych ustawieniach ani sposobie przetwarzania danych. Ulepszamy natomiast opis naszych procedur i dokładniej wyjaśniamy, jak przetwarzamy Twoje dane osobowe oraz jakie prawa przysługują naszym użytkownikom.
Zapraszamy Cię do zapoznania się ze zmienioną Polityką prywatności (dostępną w regulaminie).