I co z tego że maj? Do dobrych wspomnień trzeba wracać! A więc o tym, jak miło i przyjemnie oraz bez większych wyrzeczeń wypoczywać zimą w kamperze lub przyczepie.
Jestem wielką fanką zimowego caravaningu. Aby możliwie wiarygodnie wypaść i zachęcić was także, drodzy czytelnicy, do tej formy spędzania choćby ferii zimowych, postanowiłam poczekać z napisaniem tekstu do wyjazdu w Alpy. Żeby nie było, że tylko tak się tu wymądrzam, zimowanie w kampervanie praktykujemy od początku – to już nasz czwarty sezon. Pierwszy z powodu pandemii był zawężony do wyjazdów krajowych, za to w półdzikich warunkach, kolejne rozszerzyliśmy o wypady w Alpy – to fantastyczna opcja. Tamtejsze kurorty mogą pochwalić się wieloma całorocznymi kempingami.
Siedzę więc sobie właśnie w naszej californii ustawionej na kempingu w miejscowości Colfosco w Dolomitach, kawka zaparzona, za oknem majestatyczny szczyt Sassongher (2665 m n.p.m.), dzieci w szkółce narciarskiej, małżonek na desce z ekipą. W naszym domku cisza i spokój – idealne warunki do pracy.
Z moich obserwacji wynika, że to, co powstrzymuje większość osób przed wyjazdami zimowymi, to często najbardziej przyziemne sprawy, dotyczące codziennej życiowej logistyki. Chyba największą zmorą jest suszenie ubrań po nartach. Jeśli wyjeżdżamy z rodziną, zbiera się niezły majdan ciuchów do podsuszenia, więc martwimy się, gdzie to wszystko powiesić. Albo gdzie trzymać sprzęt. Oczywiście dochodzą rozterki związane z zaopatrzeniem w prąd lub gaz. Gdy w środku nocy skończy się butla, może nie być przyjemnie, jeśli za oknem tęgi mróz. Wszystko to zniechęca sporo osób choćby do spróbowania takiej formy bytowania zimą. Jest to jak najbardziej zrozumiałe, bo przecież nie jedziemy na urlop za karę, żeby narobić się jeszcze więcej niż na co dzień i cierpieć niewygody. Na pierwszą wyprawę w Alpy pojechaliśmy z całkowicie asekuracyjnym nastawieniem: „najwyżej przeniesiemy się na kwaterę lub do hotelu”. Nie byliśmy zbyt pewni, czy z dwójką małych wówczas dzieci na pokładzie damy radę przeżyć tak tydzień.
Panorama ze szczytu Kronplatz
Na ten pierwszy raz najlepiej znaleźć kemping z solidnym zapleczem, które zdejmie nam z głowy problemy logistyki dnia codziennego. My wybraliśmy taki ful wypas, dzięki temu po 2 dniach zapomnieliśmy, dlaczego baliśmy się zimowego wyjazdu. Był to kemping Sportcamp Woferlgut w Austrii. Warunki były absolutnie luksusowe, a dzieci, które były wtedy naprawdę nieduże, miały do dyspozycji salę zabaw, więc tydzień pobytu upłynął nam miło, przyjemnie i bezstresowo. Co ciekawe, nawet gdy wybierzemy najdroższą z możliwych opcji, to koszt naszego pobytu nie zbliży się do ceny wynajęcia choćby niedrogiego apartamentu, w którym aż tylu atrakcji nie będziemy mieli.
Przejdźmy do konkretów. Gdzie możemy zatrzymać się zimą? Oto kilka pomysłów na caravaning zimowy w cywilizacji, czyli przykłady kempingów całorocznych, przystosowanych do komfortowego bytowania w ujemnych temperaturach.
Zacznijmy od krajowego podwórka. Do niedawna ze świecą można było szukać miejsc pod kampera lub przyczepę zimą. W grę wchodziło tylko stanie na dziko, a i to nieraz na partyzanta, bo część ośrodków narciarskich wręcz przeganiała caravaningowców. To podejście zaczęło zmieniać się w pandemii, kiedy okazało się, że lepszy klient kamperowy niż żaden. W atrakcyjnych turystycznie miejscach zaczęły nieśmiało pączkować kamper parki z podstawowymi usługami serwisowymi.
Aktualnie, co cieszy niezmiernie, coraz więcej ośrodków jest nastawionych przyjaźnie do caravaningowców i wprowadza do swej oferty dedykowane im miejsca z niezbędnym zapleczem serwisowym. Taki kamper park znajdziemy w Krynicy przy ośrodku Słotwiny Arena. Na parkingu vis a vis wyciągu wydzielone są specjalne miejsca dla kamperów i przyczep. Znajdziemy tam punkt serwisowy i podłączenie mediów. Tuż obok są restauracja i wieża widokowa. Warto wspomnieć także o świetnie przygotowanych stokach. W Słotwiny Arena zainwestowano w najnowocześniejsze systemy do naśnieżania stoku, dzięki czemu pokrywa śnieżna na trasach jest perfekcyjnie przygotowana dla fanów białego szaleństwa.
W Polsce od niedawna mamy też obiekt przystosowany dla przyczep i kamperów, aspirujący z sukcesem do najwyższych europejskich standardów. Mowa o Camp Gorący Potok, który powstał w sąsiedztwie Term Gorący Potok w Szaflarach. To już pełnowymiarowy obiekt (48 miejsc) z całoroczną ogrzewaną infrastrukturą w postaci pełnych sanitariatów, a nawet bawialnią dla dzieci. Każda parcela ma przyłącza do mediów, jest też oczywiście pełen kamper serwis. Można tu również wykupić pakiet pobytowy ze wstępem na termy i korzystać z nich oraz pozostałej infrastruktury obiektu do woli, gdyż są połączone z campem bezpośrednim przejściem. Miejsce to jest świetnym kierunkiem, jeżeli potrzebujemy wypoczynku i regeneracji na wysokim poziomie, ale nie mamy ochoty zatrzymywać się w hotelu.
Takich obiektów z zapleczem spa funkcjonujących zimą nie ma w Polsce zbyt wiele, ale pojawia się coraz więcej miejsc z podstawowymi serwisami. W czasie pandemii wielkim powodzeniem cieszył się parking samochodowy pod stokiem w Bałtowie, gdzie właściciele, odpowiadając na zainteresowanie zmotoryzowanych gości, udostępnili na szybko tymczasową rozdzielnię prądu, w kolejnym roku zaś wybudowali profesjonalny kamper park. Bardzo cieszy tak pozytywne nastawienie i szybka reakcja na zapotrzebowanie rynku, który w Polsce ciągle się rozwija. Poszerzanie infrastruktury to korzyść zarówno dla użytkowników, jak i inwestorów.
Słoneczny dzień w Livigno
Poza granicami Polski, zwłaszcza na tzw. Zachodzie, czyli w krajach, gdzie caravaning rozwija się bez przeszkód od dziesięcioleci, infrastruktura kempingowa przystosowana do wypoczynku zimą nie jest niczym nowym ani rzadko spotykanym. Znajdziemy wiele obiektów całorocznych, szczególnie w kurortach narciarskich i ich bezpośrednich okolicach. To właśnie całoroczny kemping pod Kaprun wprawił mnie w osłupienie co do jakości i standardu proponowanych usług, gdy pierwszy raz postanowiliśmy wyjechać kamperem na narty w Alpy. Po letnich wojażach i pobytach na cztero- i pięciogwiazdkowych kempingach we Włoszech myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, a tu jednak.
Sportcamp Woferlgut, bo o nim mowa, położony pomiędzy dwiema słynnymi miejscowościami narciarskimi Kaprun i Zell am See, to komfortowo wyposażony obiekt połączony z nowoczesnym kompleksem spa. Znajdziemy tam baseny wewnętrzne, zewnętrzne, osobne, zamknięte brodziki dla dzieci, żeby ich radosne wrzaski nie zakłócały spokoju pozostałym gościom. Do tego świetna restauracja, dobrze zaopatrzony sklep, punkt wymiany butli gazowych, pralnia, suszarnia, narciarnia, w podziemiu restauracji ogromna sala zabaw dla dzieci i generalnie wszystko, czego dusza zapragnie. Na parcelach podłączenia do wszelkich mediów, z gazem włącznie.
Z tym miejscem może się podobno równać tylko osławiony Caravan Park Sexten, który jest ponoć jeszcze bardziej wypasiony i luksusowy. Piszę „ponoć”, gdyż osobiście dotrę tam dopiero w marcu bieżącego roku, ale polegam na wiarygodnych opiniach znajomych, którzy mieli już okazję i przyjemność tam stacjonować. Kemping ten poza standardowymi usługami, jakie ma w pakiecie szanujący się obiekt premium, oferuje też gościom różne ekstra rozrywki za dodatkową opłatą, a nawet całe pakiety atrakcji, zawierające na przykład spacery z pochodniami po górach, zjazdy na sankach, aktywności dla rodzin z dziećmi czy eleganckie kolacje serwowane w miejscowej restauracji. Dodatkowo obiekt położony jest przy samym stoku, więc nawet skibus nie jest potrzebny – można sobie doń spokojnie dojechać na nartach. Jednym słowem, na bogato.
Skoro już o dojeździe na nartach mowa, wspomnę o miejscu, w którym aktualnie się znajduję. To Camping Colfosco obok Corvary. Położony w dość głębokiej dolinie, otoczony majestatycznymi szczytami, które w styczniu nie dopuszczają promieni słonecznych. Nasze panele mają więc również wypoczynek i śpią sobie pod szronową kołderką, a my stoimy podpięci do prądu.
Pod kątem standardu określiłabym to miejsce jako klasę średnią wyższą. Nie znajdziemy tu spa, basenów ani nawet sauny, są za to duże, czyste i przestronne sanitariaty, pralnia, narciarnia, a na parcelach podłączenia do prądu i gazu. Na recepcji znajdziemy dobrze zaopatrzony sklepik oraz mały bar. Pod kemping podjeżdża skibus. Gdyby ktoś zaspał i nie zdążył, to wystarczy podejść odrobinę pod górkę i docieramy do pierwszego wyciągu – w drodze powrotnej od tej strony można zimą zjechać ze stoku przez lasek pod samą narciarnię na kempingu, co jest bardzo przyjemną opcją.
Podobnej klasy obiekt leży kilka dolin dalej, w sąsiednim resorcie narciarskim Kronplatz, w miejscowości St. Lorenzen. Camping Ansitz Wildberg to bardzo przyjemna baza wypadowa do oddalonego o 10 minut jazdy skibusem Brunico. Tu największe wrażenie robią luksusowe, nowoczesne sanitariaty wkomponowane w stok wzgórza, na którym położony jest kemping. Po przyjeździe w pierwszej chwili nie mogliśmy się zorientować, gdzie są łazienki, by zaraz ze zdumieniem zauważyć, że stoimy razem z innymi kamperami na ich dachu!
Kemping ten powstał w obrębie gospodarstwa rolnego z kilkusetletnią tradycją, kultywowaną przez obecnych właścicieli. I jak na prawdziwe gospodarstwo przystało, mieszka tam wiele zwierząt: konie, krowy, osiołki i mnóstwo różnego drobiu. To ogromna frajda dla dzieciaków, które mogą pod okiem właścicieli wyprowadzać zwierzęta rano na pastwiska, a po południu pomagać w ich sprowadzeniu do stajni i obórek.
Zimowy pejzaż w Zell am See
Zimowe Włochy Alpami stoją, o tutejszych kempingach można by pisać bez końca. Nie sposób uwzględnić je wszystkie, ale warto podkreślić, że każdy znajdzie tu miejsce dla siebie. Na koniec przeglądu alpejskich miejscówek wspomnę tylko o tak popularnym wśród Polaków Livigno. Swoją sławę zawdzięcza ono nie tylko doskonałym warunkom narciarskim, wynikającym z unikatowego położenia geograficznego, ale także dużo bardziej przyjaznym cenom. Nie dość, że miasto jest strefą bezcłową, co już zachęca do zakupów, to również karnety są tam w dużo przystępniejszych cenach niż choćby w Dolomitach. Jako że ekonomicznie wciąż daleko nam choćby do zachodnich sąsiadów, chętnie szukamy miejsc, gdzie wydatki łagodniej obejdą się z naszym portfelem.
W Livigno kempingi nie oferują jakiś wyszukanych atrakcji czy usług. Jest ich kilka, wszystkie na podobnym poziomie. Mamy więc parcele z przyłączeniami do prądu, ogrzewane sanitariaty, umywalnie i pralnie, ale już narciarni nie. Niegłupim pomysłem jest więc pozostawienie sprzętu w depozytach/ski depot pod wyciągami, a tych jest do wyboru do koloru w różnych cenach i standardach. Sprzęt może się tam dosuszyć, w niektórych zmieści się nawet odzież narciarska, a my nie musimy się tułać z całym bagażem po mieście. Przemieszczanie się bez skibusa nie jest najłatwiejsze. O ile z dwóch kempingów położonych po północnej stronie miasteczka jeszcze da się dojść do niego na piechotę, o tyle z kilku kolejnych, położonych po południowej stronie doliny, jest już za daleko na spacer. Stanowczo będę więc polecać Camping Manuseto i Camping Pemont, bo są znacznie lepszą bazą wypadową do miasta, na stoki czy do parku wodnego.
…nie musi być wcale hardcorowym survivalem ani wyrzeczeniem. Jest za to świetną alternatywą dla klasycznych wyjazdów do hotelu lub na kwaterę, pozwalającą nie tylko mieszkać tak, jak lubimy najbardziej, ale też zaoszczędzić sporo pieniędzy. Te zaś możemy wydać choćby na kolejny wyjazd, bo kwoty pozostające w kieszeni są naprawdę znaczne. Kempingi z infrastrukturą do zimowego caravaningu przygotowane są tak, by zapewnić nam maksimum komfortu i spokojny wypoczynek. A jak ktoś raz spróbuje, to na kolejne zimowe wyjazdy wyrusza już bez obaw.
Manuela Warzybok
Artykuł pochodzi z numeru 1 (115) 2024 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.