artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord - ACSI przedsprzedaż 2025

16 dni w trasie, czyli objazdówka po Rumunii

Czas czytania 6 minut
16 dni w trasie, czyli objazdówka po Rumunii

Jeden z naszych czytelników podesłał nam relację z objazdówki po Rumunii – pięknym kraju, który okazuje się idealnym celem podróży dla tych, którzy chcieliby „oderwać się od pędu życia”. Zachęcamy do lektury!

Nasza objazdówka rozpoczęła się 1 lipca 2016 roku i trwała 16 dni. Jechaliśmy wspólnie z gronem znajomych – ja, moja narzeczona Ewelina oraz przyjaciele, Alicja, Michał oraz Robert.

Planem na te wakacje była kolejna objazdówka po Polsce – Bory Tucholskie, morze i Mazury lub w drugą stronę. Zawsze jeździmy bocznymi drogami, żeby jak najwięcej zobaczyć. Pół roku przed wyjazdem byłem w jednym z komisów kamperów w Bieruniu po kilka akcesoriów do swojej przyczepy. Właściciel zagadnął o mój motocykl, ponieważ sam też jeździ. Zapytałem go, czy dużo jeździ z przyczepą. Odparł, że nie ma na to czasu, ale urlop zawsze spędza na objazdówce motocyklem. Polecił mi Rumunię, a w szczególności deltę Dunaju. Ja miałem tam znajomych, u których jeszcze nigdy nie byłem. Poszperałem na forach i trafiłem na kilka relacji. Rozesłałem je znajomych i po tygodniu zebraliśmy się, aby ustalić plan wyjazdu. Każdy miał zaproponować to, co chciałby w Rumunii zobaczyć. Mieliśmy pewne obawy co do tego kraju i nie byliśmy do końca przekonani. Przygoda jednak wzywała i trzeba było się zdecydować. Ustaliliśmy, że połowę wyjazdu spędzamy na objazdówce, a drugą połowę odpoczywamy nad morzem.
 
Plan był mocno zróżnicowany, ponieważ każdy z nas jest inny i miał inne wymagania odnośnie tego wyjazdu. Rumunia jednak zaskoczyła i zauroczyła nas wszystkich. Rozpoczęliśmy wyprawę wyjazdem w sobotę o 5 rano. Zaopatrzyliśmy się w zestaw krótkofalówek, które znakomicie sprawdzają się w drodze. Można na bieżąco ustalać trasę, ostrzegać się o utrudnieniach lub po prostu rozmawiać. Dzięki temu załogi grupy nie były odizolowane przez te klika godzin dziennie. Przez Słowację i Węgry, jeszcze w tym samym dniu, dojechaliśmy do rumuńskiej granicy, na której odczekaliśmy około godziny. Noc spędziliśmy w Satu Mare obok jednej ze stacji paliwowych, popijając piwko i oglądając mecze Euro. Ogólnie w całej Rumunii nie ma problemu z nocowaniem na dziko.

Reklama16 dni w trasie, czyli objazdówka po Rumunii 1
Rano ruszyliśmy w stronę Sapanty, gdzie znajduje się „Wesoły Cmentarz”. Po niedługim czasie zaczęły się góry i długie podjazdy. Mieliśmy obawy, czy nasze samochody podołają, ale rumuńskie drogi nie sprawiały nam problemów pod tym kątem – rozłożyste i gęste serpentyny niwelowały strome wzniesienia do minimum. Na jednym ze wzgórz spotkaliśmy polską grupę motocyklową. Oni również byli zaskoczeni mijaną przez nas wioską z samymi willami i drogimi samochodami. Później spotkaliśmy się jeszcze raz w trasie. Ogólnie w Rumuni można spotkać wielu Polaków. Po zwiedzeniu Cmentarza ruszyliśmy w stronę Bukowiny. Celem były Karpaty, a później polskie wioski w rejonie Suczawy.

Region ten nie miał najlepszych dróg, ale nadrabiał urokiem drewnianej architektury i pięknymi krajobrazami. Przejeżdżaliśmy tamtędy w niedzielę i szczególną uwagę zwróciliśmy na ludzi siedzących obok drogi – cała ludność wiosek, od pory południowej aż do późnego wieczora, wylegała przed domy ku ulicy i siedziała, wspólnie rozmawiając i żartując. Mijający nas chłopacy w samochodach trąbili na dziewczyny, które inaczej niż u nas nie były tam oburzone i machały im z uśmiechem. Ludzie w tym regionie wyglądali na szczęśliwych i byli bardzo życzliwi, kiedy potrzebowaliśmy pomocy lub porady. Po drodze zwiedziliśmy piękny kompleks klasztorny oraz kilka starych kościółków. Później zaczęliśmy się wspinać na Karpaty. Uderzająca była duża liczba psów biegających po ulicach, krowy na poboczach dróg oraz pełno zaprzęgów konnych z numerami rejestracyjnymi. Zjeżdżając z gór kupiliśmy miód w plastrach oraz regionalny bimber.

Reklama16 dni w trasie, czyli objazdówka po Rumunii 2
Na trzeci dzień dojechaliśmy do Kaczyki – jednej z wiosek zamieszkałych w większości przez polskie rodziny, które około 100 lat temu wraz z kilkoma rodzinami ukraińskimi zakładały tutejszą kopalnię soli. Ludzie, widząc nasze polskie rejestracje, pozdrawiali nas słowami „dzień dobry, dużo zdrowia”. Postanowiliśmy się rozbić pod lasem nad rzeką. Zapytaliśmy najbliższego sąsiada, czy nie ma nic przeciwko. Poczęstowaliśmy go naszym zakupionym alkoholem i zaprosiliśmy na ognisko. Opowiedział nam historię kopalni, w której sam pracował oraz o sytuacji ludzi w tym regionie. Czas tutaj jakby się zatrzymał. Będąc tam, przypominało nam się dzieciństwo i wakacje u babci.

Nazajutrz udaliśmy się na wschód słońca, na wzgórze, gdzie każdy odwiedzający to miejsce Polak powinien wyryć swoje nazwisko w skale, zwiedziliśmy kopalnię i ponad 500-letni Monastyr, z których słynie ten region. Dalej piękny wąwóz i tunel w Bicaz, po drodze do Porumbacu, gdzie mieszkała starsza znajoma mojej rodziny. Nie przedłużając, byliśmy zaskoczeni rumuńską gościnnością, nie tylko rodziny Heleny, ale i sąsiadów. Dzięki ich życzliwości zwiedziliśmy piękne miasto Sibiu, a także wyjechaliśmy samochodem na ponad 2 000 metrów Trasą Transfogarską. Zrobiła na nas ogromne wrażenie.

Jadąc dalej, zwiedziliśmy zamek Draculi – Bran, wulkany błotne w Bacau i udaliśmy się do Mamai. Tutaj plaże nie są aż tak oblegane. Pola kempingowe miały dobre zaplecze, a ceny były przystępne. Ogólnie Rumunia ma zbliżone ceny do polskich, a przelicznik walutowy jest prawie 1:1. Jedynie paliwo jest nieco droższe, a gaz nawet sporo.

Zwiedziliśmy tutejszą okolicę, a w któryś dzień wybraliśmy się do Tulcea, skąd wypłynęliśmy stateczkiem na całodniowy rejs po delcie Dunaju. Smakując tutejszej kuchni oraz bimbru od kapitana, spędziliśmy spokojny dzień, delektując się fauną i florą rezerwatu. W drodze powrotnej chcieliśmy zwiedzić Bukareszt i zobaczyć ogromny parlament, ale widząc panujące tam korki, zrezygnowaliśmy. Obwodnica miasta jest tragiczna – droga wąska, a co chwilę znak stopu. Kolejno udaliśmy się do przełomu Dunaju, a dalej już do Polski.

Powyższa relacja, choć długa, to absolutny skrót naszej podróży. Rumunia bardzo nas zauroczyła swoim pięknem oraz życzliwością mieszkańców. Możemy ją polecić każdemu, kto chciałby oderwać się od pędu życia, zobaczyć piękne miejsca oraz poznać inną kulturę i spojrzenie na świat. Po tej podróży nabraliśmy jeszcze większego apetytu na objazdówki mniej obleganych, ale nieodkrytych do końca krajów.

Dawid Prochot


Administrator23.12.2016
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News