Punkt serwisowy na kempingu „Alexa” w Chłapowie w okresie świąteczno-noworocznym był używany kilkadziesiąt razy dziennie. W okolicy Władysławowa czy Półwyspu Helskiego nie było żadnego innego miejsca, w którym (legalnie!) można było zatankować świeżą wodę, zrzucić szarą czy opróżnić toaletę. Ten przykład i pewnego rodzaju „test” pokazał wszystkim jak gigantyczny potencjał drzemie w caravaningu również w trakcie sezonu niskiego i jak bardzo jest on niewykorzystywany.
Wielokrotnie na naszych łamach pisaliśmy o biznesowych aspektach caravaningu. Prezentowaliśmy pomysły na poszerzenie aktualnie prowadzonej działalności, mówiliśmy kim jest użytkownik kampera czy przyczepy i czego potrzebuje. W naszych publikacjach często mogliście przeczytać przede wszystkim o stacji serwisowej jako miejscu, bez którego posiadacz „domu na kołach” żyć nie może.
Odzwierciedlenie tych słów było widoczne na kempingu „Alexa” w Chłapowie, który bezpłatnie udostępnił swój punkt serwisowy dla wszystkich, którzy zdecydowali się spędzić urlop nad morzem. W szczytowym momencie kolejka oczekujących kamperów sięgała od samego punktu do drogi wjazdowej na kemping. Pole nie może świadczyć usług noclegowych, pobyty nie były więc możliwe, ale choć w taki sposób można było pomóc tym, którzy wybrali podróż zamiast siedzenia w czterech ścianach.
To ciekawe (ale nie niespodziewane) zjawisko pokazało, że Polacy są chętni przebywać nad morzem nawet w okresie zimowym, „niskim”. Nie przeszkadzają im zamknięte kempingi (chociaż większość z nich chciałaby jednak z nich skorzystać) a restauracje wydające posiłki „na wynos” dostarczały je wprost do drzwi kamperów i przyczep. Zarobiły też sklepy spożywcze, w których caravaningowcy zaopatrywali się nie tylko na Noc Sylwestrową, ale i na cały swój pobyt. Te kilkaset pojazdów turystycznych miało realny wpływ na branżę turystyczną działającą przez cały rok na terenie Chłapowo-Hel-Trójmiasto.
Przyjmijmy, że obecna sytuacja była wyjątkowa. Pandemia, zamknięte stoki narciarskie, zamknięte kempingi a więc wzmożony ruch kamperów i przyczep. Czy jednak nie warto przemyśleć pewnych spraw i zacząć realnie inwestować w tę grupę odbiorców? Gminy powinny zacząć stawiać słupki serwisowe na swoich terenach. Za tym winna ruszyć promocja, marketing, reklama. Wystarczy kilka wzmianek o regionie, dostępnych atrakcjach, ścieżkach rowerowych. Nie bez znaczenia pozostają otwarte/czynne przez cały rok restauracje, w których posiadacze kamperów czy przyczep chętnie rozpieszczają swoje kubki smakowe. I już - okazuje się, że nawet sezon niski nad morzem może być atrakcyjny a dochód z tego tytułu będzie cyklicznie rósł. Mówimy o inwestycjach w kontekście polskich turystów, ale przecież tuż obok, za zachodnią granicą, nasi sąsiedzi kupują pojazdy turystyczne liczone w setkach tysięcy sztuk. Wkrótce i oni dotrą do naszych regionów poszukując miejsc, gdzie można zatrzymać się kamperem, pozwiedzać, odpocząć i przy okazji… zostawić sporą ilość gotówki. Ciekawa propozycja biznesowa, prawda?