artykuły

aktualnosciAKTUALNOŚCI
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Tropem pustostanów (cz.1)

Czas czytania 6 minut
Tropem pustostanów (cz.1)

Staramy się pisać również o niecodziennych sposobach na aktywny wypoczynek. Takim może być bez wątpienia weekend, podczas którego zwiedza się miejsca opuszczone, zapomniane, kontrowersyjne... i jednocześnie zakazane! Najpierw wprowadzenie.

Ludzie, którzy uprawiają taką turystykę to awangarda podróżników. Ci, którzy są bardziej zorganizowani, a nawet nieformalnie zrzeszeni określają siebie mianem „infiltrators” (z ang. przenikacze). Nie interesują ich muzea, skanseny czy ośrodki wczasowe. Decydują się zaś na większy ładunek adrenaliny, pragną wskrzesić ducha romantycznego pionierstwa oraz dawnych odkrywców. Jak? Z uporem maniaka penetrują miejsca zapomniane przez współczesną cywilizacje, ale takie, które do niedawna były jej trwałym elementem. Dziś, opuszczone, są martwymi tkankami miast, dopóki nie zostaną rewitalizowane (najczęściej jako galerie czy ośrodki kultury alternatywnej). Inne zarastają poza terenami zurbanizowanymi. Mowa o opuszczonych fabrykach, zakładach przemysłowych, obiektach wojskowych czy sportowych, tunelach, magazynach. Ząb czasu, jaki się na nich odcisnął sprawił, że panuje tam niepowtarzalny klimat. Poza tym, spora część tych niszczejących obiektów nie jest ani gościnna, ani bezpieczna. I to też przyciąga!

Tropem pustostanów (cz.1) 1

Zamek w Łapalicach – niechciana atrakcja turystyczna?

To nie jest szabrownictwo!
Są to najczęściej ludzie młodzi, hobbyści. Większość z nich interesuje się żywo historią, militariami, architekturą współczesną oraz kulturą industrialną. Wszyscy zaś uwielbiają fotografować. Na początku infiltratorzy zaczęli odwiedzać opuszczone hale przemysłowe, aby znaleźć ciekawy plener. Komunikują się głównie przez internet, organizują wspólne eksploracje, często pochodzą z różnych zakątków Polski czy Europy. Wymieniają między sobą informacje, jednak stanowią dość zamkniętą społeczność. Ślady swoich podróży – fotografie - publikują na stronach internetowych. Tym samym są być może ostatnimi, którzy archiwizują i zachowują dla potomstwa ślad tego, co niedługo zostanie przeznaczone do całkowitej rozbiórki. Wreszcie rzecz najważniejsza. Ci turyści, dla których odwiedzanie i penetrowanie z narażeniem niekiedy zdrowia takich miejsc jest pasją, mają swój niepisany kodeks etyczny. Do odwiedzanych pustostanów podchodzą z namaszczeniem nieomal religijnym. Istnieje jedna i najważniejsza zasada – niczego nie można dotykać, niczego zabierać – wszystko ma pozostać na swoim miejscu i wyglądać dokładnie tak jak w momencie, w którym zostało opuszczone. Najczęstszą odmianą tej aktywności jest tzw. urban exploration (z ang. miejska eksploracja). Jej przedstawiciele nazywają siebie urbanautami. To najbardziej rdzenny i rasowy rodzaj exploringu. Jest uprawiany na terenie wielkich aglomeracji miejskich na całym świecie. W Polsce przede wszystkim na Śląsku oraz w Warszawie. Inną odmianą wyczynowej infiltracji jest odwiedzanie miejsc znajdujących się na odludziach, poza miastami.

ReklamaŚT - biholiday 06.03-31.05 Sebastian
Co kraj to... gust

Zainteresowanie pustostanami to fenomen obecny na całym świecie. W Australii bada się opuszczone mosty oraz tunele. W USA chodzi po podziemnych przejściach nieczynnych linii metra w Nowym Yorku i podziemnych korytarzach campusów uniwersyteckich. Rosyjscy przedstawiciele tej turystyki zaś specjalizują się w odkrywaniu tajnych placówek NKWD oraz tajemniczych przejść pod Kremlem. Dla Niemców i Polaków najbardziej atrakcyjne są opuszczone fabryki, a także placówki militarne.
Tropem pustostanów (cz.1) 3

Torpedownia w Babich Dołach. O wyprawie do tego nadmorskiego straszydła – w następnym numerze „PC”.

Caravaningowiec infiltratorem?
Czemu nie?! Wypady po Polsce czy Europie można planować szlakiem egzotycznych pustostanów, przemysłowych ruin oraz dawnych wojskowych poligonów. To coś dla tych, którym znudziły się już tradycyjne zloty caravaningowe z quadami czy wycieczki z przewodnikiem po obiektach dostępnych dla każdego turysty za odpowiednią opłatą. Przy zachowaniu odpowiednich środków ostrożności można sobie zorganizować nie byle jaką przygodę. Pokazujemy zatem kilka takich ciekawych miejsc. Podajemy nie tylko namiary GPS na same obiekty, ale również na najbliższe kempingi, gdzie bezpiecznie pozostawimy swojego kampera na czas samodzielnej eksploracji.

Uwaga! Zagrożenie!
Decyzję o podjęciu się próby zwiedzania pustostanów pozostawiamy jednak Wam. Dlaczego? W wielu przypadkach są to obiekty znajdujące się już na terenach prywatnych. Wiele z nich jest również dobrze strzeżona. Podczas ich penetrowania zdarzają się wypadki. Uchylamy rąbka tajemnicy, jednak radzimy je oglądać z pewnej odległości – w trosce o Wasze bezpieczeństwo.
Tropem pustostanów (cz.1) 4
ReklamaTropem pustostanów (cz.1) 5

Południowo-wschodnie obrzeża Kielc (50° 51’ 28.03” N  20° 39’ 12.61” E). Znajduje się tutaj dworek, który został wybudowany w XX wieku przez pewnego bogatego Roma – zamieszkał on tam ze swoją rodziną. Po jakimś czasie mieszkańcy dworku zniknęli
– dosłownie zapadli się pod ziemię. Nikt nie wie, co się z nimi stało. W sam raz na urozmaicenie podróży po świętokrzyskim – najlepiej w drodze z Campingu nr 115 „Moto-Raj” w Miedzianej Górze (N 50° 55’ 52”, E 20° 33’ 54”) do Campingu nr 257 w Pińczowie (N 50° 31’ 12”, E 20° 30’ 59”).

Ruiny najmłodszego zamku w Europie
A właściwie nie ruina, a pozostałość po nieukończonym projekcie ekstrawaganckiego biznesmena z Gdańska. Na dokończenie budowli zabrakło funduszy, obiekt stoi opuszczony. Znajduje się w Łapalicach na Kaszubach (54° 20’ 46” N, 18° 7’ 44” E). Jest zaliczany do jednych z najciekawszych miejsc w naszym kraju – egzotyczny, choć zarazem opisywany niemal w każdym współczesnym przewodniku po kaszubszczyźnie. Jego budowę rozpoczął w 1979 roku pewien artysta-biznesmen z Gdańska. Otrzymał pozwolenie na obiekt o pow. 170 m2. Ta zaś z czasem powiększyła się mu do rozmiarów 5 tys. m2. Prace zostały przerwane 20 lat temu. Wykonawca zadłużył się. Budowlana samowola doprowadziła niedawno do decyzji – obiekt ma zostać rozebrany. Problemem jest również spore zagrożenie dla bezpieczeństwa „zwiedzających”. Znajdujące się na wysokości kilkunastu metrów okna są tu niczym niezabezpieczone, podobnie wysokie i kręte schody, a także rusztowania okalające jeszcze każdą z wieżyczek, które w każdej chwili mogą runąć. Natychmiastowej rozbiórki chcą także mieszkańcy Łapalic – narzekają na spęd ciekawskich z kraju i zagranicy. Śpieszmy się zatem z wizytą. Mobilny dom pozostawiamy na najbliższym możliwym kempingu, jaki znajduje się 75 km i 1,5 godz drogi na południe od obiektu, dokładnie w Karsinie, przy ulicy Wdzydze Tucholskie - Lipa 2. A na miejsce dojeżdżamy np. rowerami.

O podobnych, ale jeszcze ciekawszych obiektach, napiszemy w następnym numerze.

Tekst: Dawid Majer
Zdjęcia: wiki, flickr.com, panoramio.com


01.04.2011
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News