artykuły

aktualnosciAKTUALNOŚCI
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Auta elektryczne nie w Polsce

Czas czytania 4 minuty
Auta elektryczne nie w Polsce

Już 18 państw Unii Europejskiej wprowadziło różnego rodzaju systemy mające zachęcić swoich mieszkańców do kupna ekologicznych aut elektrycznych. Niestety, w tym gronie wciąż nie ma Polski.

Wysokie ceny, niedoskonała technologia i brak odpowiedniej infrastruktury – to najpoważniejsze bariery rozwoju rynku samochodów elektrycznych. Ma on jednak niewątpliwie potencjał, dlatego w większości krajów UE jego rozwój stymulują zachęty ze strony państwa.
- Zabiegamy o to, na razie niestety bezskutecznie – mówi prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, Jakub Faryś.

Według szefa PZPM, dla rozwoju rynku pojazdów elektrycznych w Polsce potrzebny jest system zachęt adresowany do potencjalnych nabywców. Taki, jaki z powodzeniem funkcjonuje w wielu krajach Europy, w tym 18 krajach Unii Europejskiej.

Dla przykładu, Estonia finansuje zakup połowy wartości samochodu. W Anglii użytkownicy pojazdów ekologicznych mogą swobodnie poruszać się po ścisłym centrum miast, otrzymują dopłaty albo zwalniani są z podatków. Powszechne w wielu krajach są również darmowe opłaty rejestracyjne pojazdów elektrycznych.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by podobny system mógł funkcjonować w Polsce. Według Farysia są dwa obszary, gdzie władze, czyli samorząd albo rząd mógłby pomóc. Pierwszy, to tzw. obszar finansowy. Chodzi tu o ewentualny zwrot podatku, możliwość odpisu albo dofinansowanie zakupu nowego auta ekologicznego. Drugi obszar jest praktycznie bezkosztowy.

ReklamaAuta elektryczne nie w Polsce 1
- To jest np. umożliwienie wjazdu tym pojazdom w strefy, gdzie nie mogłyby wjeżdżać pojazdy spalinowe, czyli np. na Krakowskie Przedmieście w Warszawie albo możliwość parkowania za darmo – mówi Faryś, przypominając, że po stolicy jeździ dziś tylko kilkanaście takich pojazdów.

Według niedawno opublikowanych analiz firmy doradczej Frost&Sullivan, w ciągu pięciu lat sprzedaż aut ekologicznych powinna sięgnąć 4,4 proc. udziału w rynku samochodów osobowych i lekkich pojazdów dostawczych. Prognozy mówią o tym, że do 2017 r. po ulicach krajów Europy Środkowo–Wschodniej będzie jeździło ponad 60 tysięcy sztuk takich pojazdów.

- W tej chwili wydaje się, że napęd elektryczny będzie rozwiązaniem przynajmniej dla części rynku, na przykład dla tych pojazdów, które pokonują 20-50 km dziennie, czyli służb miejskich czy autobusów – ocenia szef Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.

Jego zdaniem, by rynek rozwijał się dynamiczniej niż dziś, potrzeba jest dalszego rozwoju technologii, stosowanej w produkcji tego typu pojazdów. Chodzi głównie o baterie, które dziś są nie tylko drogie, ale i mało wydajne, skracające zasięg do minimum.

– Z czasem jednak zostanie wynaleziona zupełnie inna metoda magazynowania energii – uważa Faryś. – Przypominam, że telefony komórkowe 20 lat temu były zupełnie innymi urządzeniami.

Rozwój rynku utrudnia również brak odpowiedniej infrastruktury dla samochodów elektrycznych.

- O ile większość wyobraża sobie, że podłącza swój samochód do gniazdka, żeby go naładować. Ale musimy to sobie wyobrazić w skali makro, że nagle pół miliona Warszawiaków podłącza w jednym momencie swoje samochody, zwykle wieczorem i chce je podładować. Nie trzeba mieć dużej wyobraźni, żeby wiedzieć czym to się skończy – mówi prezes Związku.
ReklamaŚT2 - biholiday 06.03-31.05 Sebastian
Jednocześnie dodaje, że rozbudowa sieci, która pozwoliłaby szybko i w wielu miejscach ładować baterie w samochodach elektrycznych, to bardzo kosztowny, ale przede wszystkim długotrwały proces.

Zdaniem eksperta, chociaż proporcje na rynku motoryzacyjnym w Polsce i na świecie będą się stopniowo zmieniać, nie ma jeszcze takiego rozwiązania, które mogłoby w 100 proc. zastąpić napęd spalinowy.
- Faktem jest, że wydobycie ropy jest coraz droższe, cena baryłki jest coraz wyższa i prędzej czy później staniemy przed problemem zastąpienia pojazdu z napędem spalinowym, czyli zasilanego benzyną bądź olejem napędowym, innym napędem czy inną substancją, nie kopaliną – zwraca uwagę Jakub Faryś.

Źródło: www.motogazeta.mojeauto.pl


16.08.2012
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News