artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord Ubezpieczenia
Zdjęcie pochodzi z kempingu Moskato, wykonane za pomocą drona DJI Mavic Air
  fot. Bartłomiej Ryś Zdjęcie pochodzi z kempingu Moskato, wykonane za pomocą drona DJI Mavic Air

Albania kamperem: fakty i mity

Czas czytania 7 minut

Prawie tydzień spędziliśmy podróżując po Albanii dwoma kamperami. Pojechaliśmy tam przede wszystkim po to, aby samodzielnie sprawdzić jak ten kraj wygląda. Chcieliśmy skupić się na drogach, infrastrukturze kempingowej, widokach, relacjach z „lokalsami”. Dziś, po powrocie i kilku dniach niezbędnych do tego, by ochłonąć z emocji, publikujemy pierwszą relację z podróży, która będzie swoistą „ściągawką” dla tych, którzy planują się wybrać do tego niezwykłego kraju. 

Drogi są tragicznej jakości - nieprawda!

Do Albanii jechaliśmy przez Chorwację, Bośnię i Hercegowinę oraz Czarnogórę. Na tym odcinku najgorsze drogi spotkaliśmy na terenie Czarnogóry właśnie (w pewnym momencie zabrakło nam nawet asfaltu).

Trzeba pamiętać, że Albania rozwija się bardzo szybko. Nowe drogi, hotele, kempingi powstają praktycznie z dnia na dzień, więc każdego roku, przed przyjazdem, niezbędne jest zaktualizowanie dostępnych informacji. 

Drogi pomiędzy dużymi miastami (jechaliśmy od Shengjin - Durres - Tirana - Wlora (Vlore) - Himare) są bardzo dobrej jakości. Jedynie w miastach można niekiedy znaleźć dziury, które są zasłonięte… wiadrami. Wyminięcie ich nie stanowi jednak żadnego problemu. 

Co więcej, w podróży chociażby do stolicy (Tirana) jechaliśmy bardzo nowoczesną, dwupasmową „autostradą”. Dlaczego używamy cudzysłowiu? 

„Kosmos” na drogach - prawda!

Ponieważ nikogo szczególnie nie widzi widok osiołka na drodze szybkiego ruchu. Oczy trzeba mieć naprawdę dookoła głowy podczas jazdy po Albanii, zwłaszcza po zmroku. Kilka razy krew w naszych żyłach została dosłownie zamrożona, kiedy to nagle przed naszym kamperem pojawia się rowerzysta z… długą kosą! Prędkość najczęściej ograniczona jest do 80-90 km/h i, naszym zdaniem, warto się tych wartości trzymać. 

ReklamaAlbania kamperem: fakty i mity 1
Prawdziwy chaos zobaczyliśmy jednak dopiero na rondach m.in. w Tiranie. Zasad? Brak. Wjeżdża ten, który akurat ma na to chęć. Zajeżdżanie drogi, „duży ma pierwszeństwo”, klakson - to norma. Warto pamiętać, że Albańczycy trąbią zawsze sygnalizując np. zmianę pasa ruchu, wyprzedzanie itp. I pamiętajcie: oczy dookoła głowy. Nigdy nie wiecie, kiedy przed maską Waszego kampera „wyrośnie” VW Polo ze zdziwionym kierowcą, dlaczego nie chcemy go wpuścić („przecież trąbiłem!”). 

Co ważne, wspomniane drogi dobrej jakości są bezpłatne, więc podróż przez Albanię przebiega w miarę sprawnie. Wymaga jednak od kierowcy posiadania umiejętności wyższych niż przeciętne - pamiętajcie o tym.

Uważajcie na wzniesienia i wysokie nachylenia podczas podjazdów. W drodze na jeden z kempingów trafiliśmy na nachylenie rzędu 20%. Naprawdę nie było nam wówczas do śmiechu.

Polecamy również poruszanie się kamperami i samochodami o dużej mocy silników, zwłaszcza podczas jazdy po górskich serpentynach. I pamiętajcie o odpowiednim zapasie paliwa - olej napędowy w górach (jeżeli w ogóle jest dostępny) potrafi być bardzo drogi.

Średnia cena paliw w Albanii oscyluje wokół 160-190 leków za litr (100 leków = 4 zł). 

Słaba infrastruktura kempingowa - nieprawda!

Życzymy sobie, aby w Polsce chociażby stacje paliw były tak dobrze przygotowane pod kampery.  Nie dość, że jest ich bardzo dużo, to jeszcze na praktycznie każdej znajdziemy wi-fi (to ważne, ponieważ transmisja danych w roamingu poza UE jest wyjątkowo droga), podłączenie do wody oraz miejsce do zrzutu „szarej”. Za drogą opłatą (rzędu 1-3 euro) otrzymamy (bez żadnych problemów!) podłączenie do prądu. Jest sporo miejscówek, gdzie możemy zatrzymać się kamperem lub zestawem, zanotowaliśmy też sporo kempingów. Wszędzie ceny są bardzo niskie (5-10 euro za osobę, gdzieniegdzie 10-12 euro za kampera bez względu na ilość osób), więc postój „na dziko” jest nieopłacalny. Praktycznie każdy kemping ma wifi, przyłącze do wody, sanitariaty, restaurację.

ReklamaŚT2 - biholiday 06.03-31.05 Sebastian
W Albanii jest niebezpiecznie - nieprawda!

Podczas prawie tygodniowego pobytu w Albanii nie spotkaliśmy się z ani jednym przejawem agresji ze strony „lokalsów”. Co więcej, byli bardzo chętni do pomocy, dzielili się informacjami, pokazywali drogi, dojazdy, miejsca, gdzie możemy się zatrzymać kamperami. Wskazywali dobre restauracje i ciekawe kempingi. 

Co więcej, po przyjeździe na kemping Moskato dowiedzieliśmy się, że turystami w tym kraju są przede wszystkim Polacy. „Lokalsi” są więc do nas bardzo przyzwyczajeni i życzliwie nastawieni. Nie bójmy się Albanii pod żadnym kątem!

W Albanii ciężko porozumieć się w języku angielskim - prawda!

Nasza ekipa płynnie operowała językiem angielskim i niemieckim z przewagą tego pierwszego. Niestety, z większością Albańczyków ciężko się najzwyczajniej w świecie „dogadać”. Z jednej strony są oni otwarci na turystów, z drugiej nie znają podstawowych słów. I mówimy tu nawet o kelnerach w chociażby kawiarnii przy głównej ulicy we Vlorze. Po trzykrotnym wytłumaczeniu, że chcemy „makiato” i tak dostaliśmy „podwójne espresso” a na rachunku widniało „late”. 

Co ciekawe, płynnie po angielsku rozmawiał np. sprzedawca na stacji paliw, pani w sklepie spożywczym czy też barber w Tiranie. 

Warto odwiedzić stolicę Albanii - hmm…

Mamy bardzo mieszane uczucia co do Tirany, ale jesteśmy bliżej stwierdzenia, że nie warto tam pojechać. Tirana to nic innego, jak duże, głośne miasto, w którym ciężko zaparkować kampera i w którym nie znajdziemy nic, czego byśmy nie widzieli w innych, europejskich miastach. 

Chodniki, budowle, samochody, sklepy z podróbkami ciuchów znanych marek, stosunkowo drogie owoce i warzywa na straganach, bazar, na którym nie jesteśmy w stanie odpędzić się od sprzedawców - to tak w skrócie. Dorzućmy do tego restaurację, w której zjedliśmy przeciętne jedzenie w nieprzeciętnych cenach i tak dochodzimy do stwierdzenia, że straciliśmy dzień na Tiranę.

Macie wybór? Nie jedźcie tam. Koniecznie chcecie ją zobaczyć? Nie będziecie mocno zawiedzeni. 

W Albanii królują Mercedesy - nieprawda!

Kilka lat temu może i tak  było. Dziś na ulicach spotkamy samochody wszystkich marek i wcale niemiecka nie jest tą dominującą. Podobnie ma się sprawa z serwisami i sklepami z częściami do aut przeróżnych. 

Bez problemu zobaczymy Fordy, Renaulty, Volkswageny i inne marki, łącznie z luksusowymi Audi czy Astonami - czyli tak naprawdę podobny mix, jaki jest na naszych drogach.

Nawet przejeżdżając przez małe miejscowości-wioski nie zanotowaliśmy nadmiernej ilości Mercedesów. 

Albania jest tania - prawda!

Za kemping zapłacimy maksymalnie 12 euro. Większość rzeczy związanych z obsługą kampera jest darmowe. Piwo - 200 leków (8 zł) w restauracji, 80 w sklepie (100 leków = 4 zł). Wykwintny obiad w restauracji z naprawdę dużą porcją - 2000-3000 leków (80-120 zł). Klasyczny kebab w rozmiarze XXXXXXL (serio…) - 500 leków (20 zł).

Kapitalna Fanta Exotic - 200 leków (8 zł) za butelkę 1.5l. Usługa barbera (spróbowaliśmy, a co!) - 200 leków (też 8 zł) za około 10 minut jego pracy. 

Wynajęcie skutera wodnego - 100 euro za godzinę, głównie ze względu na drogie paliwo. Obiad na kempingu dla jednej osoby (duuuża porcja) - 10 euro. Łącznie każdy z nas wydał przez tydzień około 10-20 tysięcy leków niczego sobie nie odmawiając. Proste działanie matematyczne daje nam wynik około 700 zł na tydzień. 

Albania jest brudna - prawda!

Mówiąc krótko, śmieci jest w Albanii multum. Pytani przez nas o to Albańczycy odpowiadają, że taka ich natura - każdy śmieć po prostu wyrzucić za okno samochodu. W związku z tym nie zdziwcie się, kiedy na plaży znajdziecie zużytego pampersa czy opakowanie od płynu Acze. 

Bardzo to szpeci ten piękny kraj. Szkoda, że całość (prędzej lub później) dostanie się do morza, które wkrótce może przestać przyjmować tak dużą ilość nieczystości. Stracą na tym nie tylko Albańczycy, ale wszystkie inne kraje usytuowane wokół Adriatyku. 

Albania zachwyca widokami - prawda!

Przejazd przez górskie serpentyny (po pewnym czasie) nie jest już tak uciążliwy, więc można się skupić na widokach. A te są przepiękne, naprawdę. Góry, morze, morze, góry, plaże, lasy, fikuśne zabudowy, małe miasteczka ulokowane na zboczach - w tym kraju można się zakochać.


Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News