Będąc w Warszawie na targach pojazdów 4x4 – OffRoad Show Poland (7-8 listopada br.), udało nam się porozmawiać z Jarosławem Kazberukiem, uczestnikiem Rajdu Dakar, a zarazem autorem książki pt. „Marzyciel”.
„Marzyciel” to pasjonująca historia rajdowca, dżudoki i poszukiwacza przygód o realizacji dziecięcych pragnień. To obowiązkowa pozycja dla wszystkich, którzy wątpią, że „chcieć to móc”. To wspomnienia i opowieści trzymające w napięciu, ale napisane tak, aby inspirować czytelnika do walki o swoje.
O tym, że realizowanie własnych marzeń dodaje skrzydeł, my – caravaningowcy – wiemy bardzo dobrze. Przypomnijmy sobie nasz pierwszy wyjazd na własną rękę: niepewność, lęk i wiele obaw, z którymi musieliśmy się zmierzyć, a po powrocie ulga i świadomość, że oto „udało nam się zrealizować marzenia”.
Podróżowanie jest jak narkotyk i byłam bardzo ciekawa, jak zaczęło się to u Pana Jarka i czy miał okazję spędzać „kempingowe” wakacje. Ale nie chodziło mi o wyjazdy z całym zapleczem technicznym, na przygotowane pod klucz dakarowe rajdy, tylko znane nam, caravaningowcom, samodzielne wyjazdy. Zapytałam więc....
Jarosław Kazberuk był jednym z gości targów Offroad Show Poland.
Dużo Pan podróżuje i caravaning jest Panu znany, ale czy miał Pan okazję „uprawiać” caravaning samodzielnie, bez całego swojego teamu, tylko w gronie rodziny, kilku znajomych?
Jak dotąd jedyna forma caravaningu to ta, którą uprawiam na rajdach. W wielu miejscach podczas „wielkiego ścigania” (np. podczas Rajdów Dakar w Ameryce Płd.) mieszkamy, odpoczywamy i cały wolny czas spędzamy w swoich tymczasowych domach na kołkach. Tam też mamy swoje rzeczy osobiste. To taki azyl, który pozwala odciąć się od wszystkiego i zregenerować siły przed kolejnym dniem zmagań. Nasze caravany są doskonale przygotowane. Każdy zespół indywidualnie dobiera sobie wyposażenie i akcesoria.
Co Pan sądzi o takiej formie rodzinnego podróżowania?
Tę formę podróży odłożyłem na półkę o nazwie „rzeczy do realizacji”. Jestem przekonany, że lada chwila sięgnę tam i ruszę z rodziną „gdzie oczy poniosą” właśnie własnym caravanem.
Swoje wakacje, z rodziną, jak najbardziej lubi Pan spędzać?
Ciągle gdzieś jeżdżę, przemieszczam się. Lubię, jak karuzela się kręci. Zdecydowanie bardziej wolę wakacje mobilne niż te o charakterze stacjonarnym.
Jako doświadczony podróżnik jaką wskazówkę mógłby Pan dać tym, którzy dopiero zaczynają i boją się zrobić ten pierwszy samodzielny krok?
Najgorsze, co można sobie zrobić, to całe życie podróżować palcem po mapie. Jak tylko powstaje pragnienie zobaczenia kawałka świata, należy to szybko zrealizować. Gwarantuję, że apetyt na wyprawy tylko wzrośnie. Nie bójmy się dążyć do spełnienia marzeń i spełniać je. Moja książka „Marzyciel” traktuje właśnie o tym – to jedna wielka podróż i pogoń za marzeniami.
Czego życzyłby Pan pasjonatom takiej formy podróżowania i Czytelnikom „Polskiego Caravaningu”?
Czytelnikom „PC” życzę wytrwałości w dążeniu do celów – zarówno tych, które pojawiają się w sercach, jak i tych, które wytycza droga. Pamiętajcie, zazwyczaj „chcieć to móc”.
W imieniu Czytelników i swoim bardzo dziękuję za rozmowę. Życzymy zrealizowania wakacji z rodziną oraz dalszych sukcesów sportowych, które z przyjemnością będziemy śledzić.