Polskie serwisy informacyjne od kilku dni informują o sprawie pana Zbigniewa, który w Niemczech zakupił kampera o wartości 300 tysięcy złotych. Niestety, zaledwie dwa tygodnie później na posesji nowego właściciela pojawiła się policja z informacją, że pojazd musi zostać zarekwirowany. Okazało się, że historia prawna nowego auta jest niezwykle zawiła a sprawa sądowa z pewnością będzie ciągnąć się latami.
Pan Zbigniew dwa lata temu kupił w Niemczech kampera. Argumentował, że zdecydował się na ten krok „ze względu na dobrą cenę”. Używanego McLouis’a wyceniono na kwotę około 300 tysięcy złotych. Do zawarcia umowy doszło za pośrednictwem licytacji on-line.
- Dano mi dwa komplety kluczyków, oryginalny dokument - brief. Po drodze, wracając już do Polski, przed Zgorzelcem ściągnięto mnie do rutynowej kontroli i trwało to około 40 minut. Po tym oczekiwaniu spokojnie oddano mi wszystkie dokumenty, sprawdzono VIN, wszystko... i pojechałem do Polski. To mnie upewniło, że auto jest w 100 proc. legalne - relacjonuje pan Zbigniew.
Niestety, zaledwie dwa tygodnie później w domu pana Zbigniewa pojawili się policjanci. Okazało się, że pojazd, na wniosek szwajcarskiego banku, był poszukiwany przez Interpol. Poprzedni właściciel przestał spłacać leasing a kampera należało zająć. Wyjaśnieniem całej sprawy zajął się prokurator.
- Prokurator wszczął postępowanie w sprawie paserstwa, które zostało zakończone postanowieniem o umorzeniu. I po wydaniu tego postanowienia prokurator zwrócił ten pojazd panu Zbigniewowi C. - informuje Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
- Samochód zostaje wydany, mija kilka miesięcy i ponownie zostaje wydane postanowienie o zatrzymaniu tego pojazdu, jako dowodu rzeczowego w sprawie - dopowiada adwokat Marek Barycki, który reprezentuje pana Zbigniewa.
Ostatecznie kampera ponownie rekwirują policjanci, przekazują do Prokuratury a ta, nie czekając na rozstrzygnięcie całej sprawy, wydaje pojazd szwajcarskiemu bankowi. Ten ostatni sprzedaje auto.
Pan Zbigniew został bez niczego - nie ma ani samochodu ani pieniędzy. Mężczyzna nie może też domagać się zwrotu od sprzedawcy, ponieważ kupił pojazd przez polskiego pośrednika.
Co dalej? Pana Zbigniewa czeka sądowa batalia. Jego adwokat twierdzi, że sprawa „nie toczy się zgodnie z Kodeksem Postępowania Karnego”. Jeżeli uda mu się udowodnić, że Prokuratura postąpiła niezgodnie z prawem to będzie to szansa na odszkodowanie ze strony Skarbu Państwa.
Cała sytuacja powinna być nauczką dla tych wszystkich, którzy w przyszłości planują zakup kampera (zwłaszcza na terenie poza granicami Polski). Niekiedy dokładne sprawdzenie historii pojazdu jest praktycznie niemożliwe a sprawa pana Zbigniewa pokazuje, że w zaledwie kilka miesięcy można zdecydowanie więcej stracić niż zakładały początkowe oszczędności. Czy więc lepszym wyborem jest kontakt z polskim, oficjalnym dealerem danej marki? Zdecydowanie tak.
Źrodło: interia.pl