Blisko 400 maszyn wyprodukowanych w krajach socjalistycznych wyruszyło w ekstremalny, 1500-kilometrowy rajd. Pośród leciwych fiatów, skód, żuków, nys, polonezów, ład, trabantów, a nawet warszaw znalazło się kilka załóg z „domami na kołach”. Jednym z darczyńców akcji był „Polski Caravaning”, którego logo pojawiło się na pojazdach dwóch załóg.
Złombol 2015 wyruszył 15 sierpnia spod katowickiego Spodka. Zwariowany rajd leciwych aut to nie tylko przygoda, ale też finansowa pomoc dla podopiecznych z domów dziecka. Zgodnie z regulaminem na starcie rajdu każdej edycji Złombolu mogą pojawić się tylko auta produkcji dawnego bloku wschodniego. Każda z załóg miała za zadanie pozyskać od darczyńców minimum 1500 złotych, które wpłaciły na konto akcji charytatywnej. Koszty samej wyprawy finansują uczestnicy.
Tym razem trasa wiodła przez Czechy, Szwajcarię, Lichtenstein i Austrię, a finał zaplanowano we Włoszech (18 sierpnia). Niewątpliwie najbardziej wymagającym punktem podróży była Passo dello Stelvio, najwyższa przejezdna przełęcz we włoskich Alpach Wschodnich.
Kolejny raz na starcie rajdu Złombol pojawiły się ekipy w barwach „Polskiego Caravaningu” i „Nowoczesnego Warsztatu”. Jak wspominają tegoroczny rajd?
Uwagę zwraca fakt, że Team „kantYna” objechał Złombol tam i z powrotem jako jedna z nielicznych załóg! Podobnego wyczynu dokonała druga z załóg w naszych barwach, z tym że przejechanie prawie 3900 km obyło się bez przygód.- Szósty rok z rzędu nasz Team „kantYna” objechał Złombol tam i z powrotem! I tym razem jechaliśmy 34-letnim fiatem 125p z przyczepą kempingową Niewiadów N126 E. Spaliśmy głównie na kempingach. Co ciekawe, w trakcie najkrótszej trasy złombolowej mieliśmy najwięcej awarii: cztery razy defekt w tym samym kole przyczepy, bardzo duży wyciek oleju (zużyliśmy 20 l na dolewki). 600 km jechaliśmy bez sprzęgła – zapalaliśmy „na popych” i wskakiwaliśmy do jadącego już fiata. Zaliczyliśmy też powódź na biwaku nad górskim strumieniem – wspomina Marek Radoszyn.
- „Zygmunt” (tak nazwała załoga swojego Poloneza - przyp. red.) sprawował się bez zarzutu, mimo że dostał dodatkowy ciężar w postaci N126. Wjechaliśmy z przyczepą na Stelvio, miny mijających nas – bezcenne! Było gorąco, czasami ciężko, ale było warto! Zebraliśmy przynajmniej 1500 zł dla dzieciaków i to najważniejsze – wspomina załoga FTW Team, D. Wiara i J. Nadzieja.
Na najwyższą przejezdną przełęcz w Alpach Wschodnich pojechał w tym roku także leciwy kamper zbudowany swego czasu na bazie czeskiej furgonetki Avia! Na pokładzie pełen komfort dla 5 podróżnych: lodówka, kuchenka, a nawet mikrofalówka.
- W drodze powrotnej strzelił alternator. Mieliśmy zapas, więc wymieniliśmy na poczekaniu, podobnie jak przewody paliwowe. Kampera kupiliśmy rzutem na taśmę na kilka dni przed startem rajdu w Katowicach, więc jechaliśmy na czeskich rejestracjach. Byliśmy nowicjuszami tak w imprezie, jak i w roli podróżujących kamperem. „Prosiaczkiem”, bo tak ochrzciliśmy nasz „dom na kołach”, na pewno wystartujemy w roku przyszłym – mówi Bartek Rogacki z Poznania.
Rafał Dobrowolski
Artykuł pochodzi z numeru 3(68) 2015 Polskiego Caravaningu. Już wkrótce na łamach naszego portalu zaprezentujemy tegoroczne załogi, które startują w rajdzie.