artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord - bookingcamper zacznij zarabiac

Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?!

Czas czytania 10 minut
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?!

Alandy to archipelag kilku tysięcy fińskich wysp i wysepek na Morzu Bałtyckim, który już na pierwszy rzut oka różni się od pozostałej części Finlandii. Mieszkający tu ludzie to też raczej Szwedzi niż Finowie, a tak najbardziej to jednak Alandczycy z własną flagą, godłem, rządem, parlamentem i tablicami rejestracyjnymi. Całość, oprócz historii, mentalności i lokalnego patriotyzmu, zespala też dobrze funkcjonująca sieć połączeń.

Na pewno jest to świetne miejsce dla żeglarzy, kajakarzy i rowerzystów, ale czy Alandy mogą być atrakcyjne również dla miłośników caravaningu? Czy podróż kamperem z wyspy na wyspę jest w ogóle możliwa? Czy da się w ten sposób wypocząć? Naszym zdaniem TAK, a do tego jest to doskonały sposób na ciekawe i zaskakująco tanie wakacje z dziećmi.

Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 1

Caravaningowa rodzinka, tuż przed kolejnym wyjazdem.

Kierunek – północ
Do Finlandii postanowiliśmy dotrzeć drogą lądową przez Litwę, Łotwę i Estonię. Naszym środkiem transportu i domem na najbliższe trzy tygodnie stał się samochód kempingowy FLASH z zaprzyjaźnionej wypożyczalni Duni.pl (w Danii byliśmy samochodem z przyczepą, relacja w “PC” nr 48 maj 2012). Ze względu na dzieci, dzielące nas od portu w Tallinie 1300 km podzieliliśmy na dwa dni, a raczej dwie doby, bo lwią część tego dystansu pokonaliśmy nocą, wykorzystując błogi sen naszych pociech. Ten patent zawsze sprawdza się na początku i na końcu naszych podróży – dzieci wstają wyspane i uśmiechnięte, a rodzice... no cóż, dorosłym wystarcza przespane pół nocy. Dzięki temu dzień można w większości poświęcić na zajęcia o wiele atrakcyjniejsze niż jazda samochodem, a drogi ubywa. Kamper miło nas zaskoczył. Mimo że wielki i ciężki (zabraliśmy chyba pół domu, o rety, mamy nawet toster i suszarkę do włosów!), to robi wrażenie zwartego i dynamicznego. Prowadzi się jak osobówka. Przy prędkości 120 km/h było całkiem spokojnie i cicho, można to uznać za prędkość podróżną. A do tego spalanie nie przekraczało 11 l, co przy stosunkowo niskich cenach paliwa w Pribałtyce bardzo korzystnie wpłynęło na budżet wyprawy.
ReklamaKamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 2
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 3

Drogi na Alandach zaliczają się do dobrych lub bardzo dobrych (choć przeważają te z nawierzchnią żwirową). Do tego malowniczo położonych.
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 4

Płyniemy do Kumlinge.

Zatoka Fińska
Przeprawę przez Zatokę Fińską obsługują dwie linie promowe: Viking – nieco tańsza, oferuje dwie przeprawy dziennie oraz Tallinksilja – nieco droższa, oferująca sześć przepraw dziennie. Ceny przeprawy zależą od dnia tygodnia i godziny rejsu, więc jeśli nie jesteście umówieni w Helsinkach na konkretną porę, to da się wybrać naprawdę tanią ofertę. My płynęliśmy Vikingiem, biletów nie rezerwowaliśmy wcześniej; w czerwcu nie było żadnego problemu z kupnem od ręki. Za kampera zapłaciliśmy jedynie 10 euro – więcej niż za osobówkę, mimo że cennik dostępny w internecie zawierał jakieś mrożące krew w żyłach informacje na ten temat... Prom płynie ok. półtorej godziny. Z początku dzieci zachwycały się wszystkim, szczególnie Ola, która ostatnio płynęła w wieku 9 miesięcy i może nie pamiętać. Potem stopniowo zaczęły się nudzić, ale znaleźliśmy pokój z zabawkami i bajkami, z którego nie chciały wyjść, skutkiem czego z pokładu wybiegliśmy jako ostatni. Po wyokrętowaniu w Helsinkach nie ma odprawy granicznej (jak to w Unii Europejskiej), ale za to wszyscy kierujący obowiązkowo dmuchają w policyjny alkomat. Nie radzę więc korzystać z uroków strefy wolnocłowej...!
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 5

To był urlop pełen spokoju i wypoczynku na świeżym powietrzu. Tutaj: na Kumlinge.

ReklamaKamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 6
Na archipelagu zegarek wolniej tyka

Przed każdą podróżą na północ radość i głód nowych wrażeń mieszają się z obawami odnośnie czekającej nas tam pogody i temperatury. Bo co można robić z dwójką małych dzieci na kilku metrach kwadratowych podłogi, gdyby przez całe trzy tygodnie było mokro, zimno, buro i ponuro? Sama nie wiem jakim cudem, ale do tej pory zawsze nam się udawało! Alandy również powitały nas słońcem i błękitnym niebem, a termometr wskazywał 25°C. Po lekturze cennika i zasad działania lokalnych linii promowych, postanowiliśmy zwiedzić archipelag przeciwnie do ruchu wskazówek zegara, bo tak wychodziło najtaniej, ale o tym za chwilę. Kolejne wyspy, a właściwie gminy czy wspólnoty wysp na naszej drodze, to: Brando, Kumlinge, Seglinge, Enklinge, Fasta Aland, Foglo, Sottunga i Kokar. Archipelag zachwycił nas! Bałtyk ma tutaj zupełnie nieznane oblicze, a polodowcowy krajobraz otaczający małe zatoczki cieszy oczy bogactwem barw i form. Przybrzeżne skałki mienią się w słońcu różnokolorowymi porostami, a nieliczni mieszkańcy nigdzie się nie spieszą, są bardzo przyjaźni i w większości sprawiają wrażenie niezainteresowanych zarabianiem na turystyce. Z każdego miejsca bije taki spokój, że aż zegarek zaczyna wolniej tykać.
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 7

Jedna z wielu wycieczek rowerowych. Tutaj: na wyspie Kokar.

Alandzka infrastruktura turystyczna
Kempingi dostępne są tylko na kilku wyspach. Za to tam gdzie ich nie ma (a nawet tam gdzie są), nikogo nie dziwi biwakowanie na dziko. Zresztą tutejszy kemping to po prostu łąka ze skoszoną trawą i dostępem do prądu, co trochę mnie rozczarowało, bo marzyła mi się większa łazienka niż kamperkowa, a tu marnie było nawet z wychodkiem. Łukasz z kolei spodziewał się... internetu! Za kampera trzeba zapłacić kilkanaście euro i można się targować. Nie ma też oczywiście restauracji, ale to nas akurat nie zmartwiło, gdyż mamy zwyczaj stołować się w naszym “domu na kółkach”. Podróżujemy z dwójką niejadków i ani restauracje, ani tym bardziej fast foody nie są w stanie ich wyżywić. Na szczęście kamper wyposażony jest w sporej wielkości lodówkę z zamrażalnikiem, którą my zapychamy do granic wytrzymałości domowej roboty, odpowiednio pasteryzowanymi, obiadami. Odgrzanie mięsnych przysmaków i dogotowanie ryżu lub makaronu zajmuje nam nie więcej niż 20 minut, nie nagrzewa zbytnio wnętrza i co najważniejsze, w pełni zaspokaja wybredne podniebienia małych biesiadników.
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 8

Kolejny z pięknych widoków – na wyspie Foglo.
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 9

Prawdziwy charakter Alandów...

Niezwykłe uroki bałtyckich wysepek
Tym razem nasze podróżowanie wyglądało inaczej niż zwykle. Robiliśmy niewiele kilometrów, bo wysepki są małe, a dużo jeździliśmy na rowerach, wypoczywaliśmy na maleńkich, osłoniętych od wiatru, bezludnych plażach i podziwialiśmy podobne do siebie, ale jakże piękne widoki. Dzieci chlapały się w zimnych wodach Bałtyku, do których Łukasz wchodził po pas, “dla zasady”, ja tylko po kostki, w celu zaczerpnięcia wody do prania. Każdego dnia przeprawialiśmy się na kolejną wyspę i szukaliśmy nowych wrażeń. Po kilku dniach Ola i Nikodem stali się ekspertami od promów i jak tylko wchodziliśmy na pokład, poszukiwali pokoików z zabawkami, po czym porównywali, który lepszy. Trzeba przyznać, że tutejsze statki są świetnie przystosowane do przewożenia małych pasażerów, choć nasze pociechy były najczęściej jedynymi dziećmi na statku. Mam tu na myśli nie tylko zabawki, ale także kącik do przewijania i karmienia niemowląt, a nawet mikrofalówkę do podgrzania mleka!
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 10

Dzieci były bardzo zadowolone ze spotkania z Muminkami.

Wyspa główna
Fasta Aland, czyli wyspa główna ze stolicą Mariehamn to, tak naprawdę to nie jedna, a kilka wysp połączonych mostami. Jest tu kilka muzeów, zamek, skansen, parę zabytkowych kościołów i wioska z czasów wikingów, ale prawdę mówiąc, nic szczególnie nie rzuca na kolana. Jeżeli ktoś chciałby poznać Alandy i przypłynął tylko tutaj, mocno by się rozczarował. Prawdziwy alandzki klimat, widoki i to COŚ są na drobnych wyspach archipelagu, gdzie, jak się człowiek spręży, to w jeden dzień może poznać większość mieszkańców. Nie znajdzie się tutaj luksusowej bazy turystycznej i hotelowej. Za to przyroda zachwyca – lodowiec, fale morskie, słońce i wiatr stworzyły tu prawdziwe arcydzieło.
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 11

Na wyspie Fasta odwiedziliśmy skansen.

System komunikacji między wyspami
Czy można przez miesiąc pływać promami nawet kilka razy dziennie i wcale za to nie płacić? Tak, można i to zgodnie z prawem. Alandy to archipelag – wyspy i wysepki muszą być ze sobą jakoś połączone, więc są, a wszystko utrzymuje się głównie dzięki dotacjom państwowym. Połączenia to przede wszystkim mosty lub groble, ale tam gdzie odstęp między wyspami jest większy, pływają promy linowe, a całkiem duże odległości pokonuje się promami obsługującymi lokalne linie komunikacyjne. Całość zorganizowana jest tak, że są dwie drogi łączące stały ląd Finlandii z wyspą główną. Północna – od Osnas przez wyspy Brando, Lappo, Kumlinge, Enklinge do Hummelvik oraz południowa – od Galtby przez wyspy Kokar, Sottunga, Foglo do Svino lub Langnas. Wszystkie mosty, groble i promy linowe są bezpłatne. Połączenia dużymi promami lokalnymi pomiędzy wysepkami też są za darmo. Na linii północnej płaci się tylko za pierwszy i ostatni odcinek, a więc: Osnas-Brando oraz Enklinge-Hummelvik. To samo na południowej Galtby-Kokar oraz Foglo-Svino lub Langnas. Płaci się tylko za pojazdy mechaniczne, osoby i rowery przewożone są za darmo (raj dla rowerzystów). No i teraz najlepsze dwa chwyty promocyjne: normalny cennik (TAXA1) obowiązuje tylko pod warunkiem, że na wyspę główną podróżujemy co najmniej dwa dni. Jeśli przejedziemy archipelag do Fasta Aland bez zatrzymania to płacimy droższą taryfę (TAXA2), coś jak mandat za niezwiedzanie – za kampera 500 euro! To samo w drodze powrotnej. Za to, jeśli zatrzymamy się na co najmniej trzy noclegi, w każdą stronę, i pokażemy rachunki z kempingów, to ostatnie połączenie na każdej trasie mamy za darmo. Podsumujmy – jeśli ktoś chciałby skorzystać z bardzo taniej opcji, to powinien zapłacić tylko za połączenie Osnas-Ava i wjechać na archipelag. Potem już bezpłatnie może pływać między wyspami i jeśli pominie Fasta Aland, to nie zapłaci ani centa. Jeśli do tego trzy razy prześpi się na kempingu, to również na stały ląd wróci za darmo.
Kamperem na Alandy, a gdzie to jest?! 12

Odwiedzamy dolinę Muminków!

Szczegóły i cennik dostępne na: www.alandstrafiken.ax/eng/index.htm.
W czerwcu nie było żadnych problemów z miejscem na promach. W szczycie sezonu podobno warto konkretne połączenia zarezerwować wcześniej, pisząc e-maila pod adresem: info@alandstrafiken.aland.fi

W  dolinie Muminków
Nikogo pewnie nie zaskoczę stwierdzeniem, że odwiedziny u Muminków były główną atrakcją wyjazdu, oczywiście dla naszych pociech. Mimo że pogoda spłatała nam figla i zasnuła niebo chmurami, z których raz za razem mżyło, dzieci były zachwycone, więc nam nie wypadało narzekać. Zresztą mnóstwo atrakcji znajdowało się pod dachem, a ulubionym miejscem był dom Muminków. Pięknie urządzony, z możliwością dotykania i zabawy oraz odwiedzany przez postaci z bajki dostarczył dzieciom wielkich emocji. Ola bała się wszystkich z wyjątkiem czarownicy (dziwne!), a Nikodem-odważniacha nikogo się nie bał, spanikował jedynie przy Bobku. Bardzo ciekawy był teatr Emmy, gdzie co godzinę odbywały się przedstawienia i, choć używano języka fińskiego i szwedzkiego, maluchy oglądały je z zachwytem, a nawet nas uciszały, kiedy chcieliśmy wymienić uwagi. Kolejne atrakcje to łódź podwodna i statek Tatusia Muminka, domek czarownicy, pracownia Migotka z kręconą zjeżdżalnią oraz sklepy z pamiątkami, lizakami i innymi pokusami, które skutecznie czyszczą portfele rodziców.

Epilog
Tutaj skończyła się nasza przygoda z Alandami. Archipelag w zupełności zaspokoił nasze wymagania i oczekiwania. Jeśli komuś wystarczy cisza, spokój i przepiękne widoki, aby uznać wakacje za udane, powinien koniecznie tu przyjechać, zwłaszcza w czerwcu. Natomiast jeśli ktoś potrzebuje ciepłej wody w morzu lub cywilizowanej infrastruktury turystycznej, powinien się trzymać od Alandów z daleka. To na pewno nie miejsce dla niego. W  lipcu i sierpniu woda jest tu cieplejsza, może nawet cieplejsza niż w Polsce nad Bałtykiem, bo krajobraz przypomina raczej pojezierze i w tych licznych płytkich zatoczkach może się nagrzać. Myślę, że wtedy jest tu też więcej ludzi. Teraz było kompletnie pusto. Pogoda cały czas nas rozpieszczała, non stop błękit na niebie i słońce. Podobno w czerwcu nigdy tu nie pada, a w lipcu i sierpniu rzadko. Rozczarowała nas nieco fauna. Spodziewaliśmy się, że co krok zobaczymy łosia lub fokę, wszak mieszka tu 2/3 populacji fok bałtyckich! Tymczasem łosie widzimy tylko na znakach drogowych, a fokę widzieliśmy jedną i to z takiej odległości, że jakby mnie ktoś przekonywał, że to była wydra lub bóbr, to bym mu uwierzyła. Za najbardziej urocze z odwiedzonych wysp uznajemy: Brando, Foglo i Kokar. Wyspę główną mogliśmy sobie odpuścić.

Tekst: Anna Mika
Zdjęcia: Łukasz Mika


09.11.2012
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News