Witam wszystkich serdecznie!
Wczoraj nie miałem dostępu do internetu, więc dziś nadrabiam zaległości. Ten dzień będzie chyba długo mi się śnił. Tyle stromych i długich podjazdów nie pamiętam odkąd jeżdżę na wyprawy. Do tego pogoda mocno się popsuła. Na dzień dobry deszcz, który później zamienił się w grad.
Byłem już opóźniony na starcie, bo Julia (u której spałem), wstała później niż się umawialiśmy i mogłem wyjechać dopiero ok 9.40. Niestety na podjazdach zsiadałem z roweru, bo nie było większego sensu się męczyć (mokra i śliska nawierzchnia). Myślę, że w ciągu całego dnia musiałem ok 10 km pchać rower. Cale szczęście - później wyszło słonce i pojawiły się niezłe widoki, które chociaż w części zrekompensowały mój wysiłek. Szczęśliwie dojechałem na camping Velemoen niedaleko Edland i tam wynająłem domek. Zrezygnowałem z rozbijania namiotu, gdyż nie było zbyt ciepło. Niestety na campingu nie było dostępu do internetu.
Do usłyszenia!
Szlagman