artykuły

podrozePODRÓŻE
ReklamaBilbord - bookingcamper zacznij zarabiac

Dania wita nas!

Czas czytania 6 minut
Dania wita nas!

Na naszą pierwszą caravaningową wyprawę wybraliśmy Danię. Wszyscy pukali się w głowy, twierdząc, że to nieciekawy, zimny kraj i nikt rekreacyjnie tam nie jeździ. Faktycznie – turystów było niewielu, za to jakie widoki i atrakcje!

Wpakowaliśmy do przyczepy i samochodu pół naszego domu oraz latorośle – Olę (9 miesięcy) i Nikodema (3,5 roku), a następnie jechaliśmy całą noc, żeby zaliczyć jak najwięcej kilometrów podczas snu małych podróżników. Pierwszy odpoczynek zaplanowaliśmy w uroczym, niemieckim Spreewald, gdzie można pospacerować, pojeździć na rowerze, popływać łódką, znowu pospacerować...Prawdziwą atrakcją był dopiero prom z Fehmarn na Lalandię. To szczególna chwila dla Nikodema, który pierwszy raz płynął po morzu. Ola była najmłodszą uczestniczką tego krótkiego rejsu i wzbudzała spore zainteresowanie wśród dorosłych, którzy znudzeni snuli się po pokładzie.

Dania wita nas! 1

Pakujemy się w podróż – naszą pierwszą caravaningową.

Między żyrafami
Macie ochotę przeżyć safari? Nie musicie jechać do Afryki! W pobliżu Maribo, w Knuthenborg Park znajduje się największe w Europie safari, które może nie jest tak ekscytujące jak kenijskie, ale dla dzieci to prawdziwa bajka! Zresztą my też byliśmy zachwyceni. Na olbrzymim, zalesionym terenie żyje wiele egzotycznych gatunków zwierząt i żadne (z wyjątkiem małp) nie jest zamknięte w klatce. Jeździliśmy po parku samochodem i podziwialiśmy wszystko z okien – ciekawe doświadczenie! Na terenie parku są wybiegi, gdzie można wysiąść, przespacerować się, głaskać zwierzęta i fotografować je. Są też miejsca, w których nie można opuścić samochodu, np. na wybiegu dla tygrysów bengalskich czy na sawannie, gdzie są nosorożce. Na terenie obiektu znajdziemy również restaurację i olbrzymi plac zabaw. Na pobyt w tym miejscu warto przeznaczyć cały dzień! Nie wiem, czy powinnam chwalić się naszą głupotą, ale... pomyliliśmy wybiegi i wysiedliśmy na sawannie! Tuż za nami brykały przyjaźnie osiołki, obok trawę przeżuwały zebry i żyrafy, czuliśmy się wyjątkowo bezpiecznie... Aż nagle wybiegł na nas zza krzaków rozjuszony nosorożec! Było gorąco, ale wszystko skończyło się dobrze – głównie dzięki adrenalinie, która pomogła nam błyskawicznie wskoczyć do samochodu i obsłudze parku, która odgrodziła nas opancerzonym jeepem od szarżującego zwierza.
ReklamaDania wita nas! 2
Dania wita nas! 3

Nasze bliskie spotkanie z wielbłądami.
Dania wita nas! 4

Również w Danii można spotkać nosorożce...

Zmęczenie na drugim planie
Białe klify na Wyspie Mon prezentują zupełnie inne oblicze Bałtyku. Turkusowa woda i kamienista plaża przepięknie kontrastują z kredowobiałymi skałami, które dzięki swej podatności na erozję przybierają bardzo malownicze kształty. Trasa widokowa wymaga kilku godzin wytrwałej wędrówki, a liczba schodów do pokonania bije chyba wszystkie rekordy. Niemniej jednak miejsce jest tak piękne, że nikt nie narzekał. Nikodem, pomimo swojego bardzo młodego wieku, ani razu nie poskarżył się na ból nóg, a liczenie schodów było dla niego dodatkową atrakcją. Korzystając z pięknej pogody, wykąpaliśmy się w morzu, choć jego temperatura była typowa dla Bałtyku. Po powrocie dzieci znalazły jeszcze siłę na huśtawkowe szaleństwa, a trzeba wiedzieć, że w Danii place zabaw są wszędzie, gdzie tylko mogą pojawić się ludzie!
Dania wita nas! 5

Dziewięciomiesięcznej Oli bardzo podobało się safari!

Wielki Bełt
Cieśninę przegradza gigantyczny most wiszący, łączący wyspy Zelandię i Fionię. Obecnie jest to największa tego typu konstrukcja w Europie i trzecia na świecie. Przejazd wiszącą „kładką” o długości niemal 3 km, wzniesioną 65 m nad wodą dostarczył nam silnych wrażeń i emocji – od zachwytu po lęk. Przeraziła nas też cena przejazdu, która za samochód z przyczepą wynosiła około 50 euro. Na szczęście pozostałe mosty między duńskimi wyspami oraz tutejsze autostrady są bezpłatne, co skutecznie złagodziło nasze lęki budżetowe.
ReklamaDania wita nas! 6
Dania wita nas! 7

Białe klify to niesamowity widok!
Dania wita nas! 8

W osadzie Wikingów czeka moc atrakcji – nie tylko dla dzieci.

Grill w wiatraku
Zwykle w naszych podróżach skupiamy się na przyrodzie i krajobrazach, głównie ze względu na dzieci, które nudzą się, zwiedzając miasta. Postanowiliśmy jednak zrobić mały wyjątek i odwiedzić urokliwe Ebeltoft, które ze swą zabytkową, nieprzebudowaną od lat architekturą, wprowadziło nas w nastrój starego, skandynawskiego miasteczka rybackiego. Warto tam zajrzeć i pospacerować brukowanymi uliczkami wzdłuż małych, kolorowych domków. Oglądanie zabytkowego młyna było obowiązkowym punktem programu (Nikodem bardzo lubi wiatraki), niestety, nie mogliśmy podejść bliżej, bo w środku mieszkali ludzie i właśnie robili sobie grilla...
Dania wita nas! 9

W tradycyjnych strojach Wikingów – to jak przeniesienie się w czasie.

Wioska Wikingów
Jeśli podróżujecie z dziećmi, nie przegapcie osady Wikingów w Fyrkat! Czeka tam na nie mnóstwo atrakcji. Panie ubrane w oryginalne stroje pokazują, jak się piecze chleb, potem częstują nim turystów. Nasz był z zakalcem, ale nie daliśmy tego po sobie poznać. Potem trafiliśmy do chałupy, w której, z pomocą Wikinga, można przymierzać repliki strojów z tamtej epoki (znalazł coś nawet dla Oli!) i szczerze mówiąc – nie tylko dzieci były zachwycone! Kolejną atrakcją było przyrządzenie podpłomyka. Nasz syn przygotował ciasto, rozwałkował i upiekł w ognisku. Na końcu można było zjeść swój wyrób i, choć smakował wyjątkowo paskudnie, to Nikodem zjadł go ze smakiem i zachwycony powiedział, że chce takie na obiad!
Dania wita nas! 10

Odpoczywała sobie w najlepsze!
Dania wita nas! 11

Tyle piachu w jednym miejscu... To muszą być wydmy!

Duński Nordkapp
Na cypelku nazwanym przez nas duńskim Nordkapp spotkaliśmy największe tłumy turystów. Jest tu granica między Morzem Bałtyckim i Morzem Północnym. Myślałam, że to tylko umowne miejsce na mapie, a morze jak morze... I tu się myliłam! Bałtyk falował w jedną stronę, a Morze Północne w przeciwną! Na środku fale zderzały się ze sobą, tworząc ten przylądek. Niesamowity widok i wrażenia! Spacerując po plaży, natknęliśmy się na odpoczywającą fokę. Potem widzieliśmy jeszcze kilka pluskających się w chłodniejszych wodach Morza Północnego. Nie mogliśmy się napatrzeć! Tylko Nikodem, grzebiąc w piachu, powiedział: „No to co z tego, że foka”. Ech, może za parę lat doceni...
Dania wita nas! 12

Szczęśliwa rodzinka powróciła z caravaningowych wakacji

Bieg po piachu
Ogromne wydmy były dla nas niespodzianką. Mieliśmy już wracać, kiedy zobaczyliśmy z drogi jakieś wielkie łachy piachu. Choć pogoda zaczęła się psuć, postanowiliśmy zobaczyć, co to takiego. Na miejscu okazało się, że to ruchome wydmy, trochę podobne do naszych w Łebie, tylko te kończyły się niezwykle malowniczym, piaszczystym urwiskiem. W bezpiecznych miejscach Nikodem turlał się po piachu, a Ola pękała z zazdrości. Zachwyceni widokami trochę zlekceważyliśmy złowrogie chmury nadciągające znad morza. I... chwilę potem musieliśmy biegiem wracać do przyczepy, co, zważywszy na podłoże, nie było łatwe! Supertata biegł z córką w nosidełku i synem na barana, ja, jako słaba płeć, wolna od ciężarów... Zdążyliśmy w ostatniej chwili!
I tak zakończyła się nasza pierwsza przygoda z caravaningiem. Chcieliśmy sprawdzić, czy to dobry pomysł na wakacje z małymi dziećmi i czy racje mają ci, którzy uważają, że z dziećmi to tylko nad morze do dobrego pensjonatu... Nasze pociechy były zachwycone! Wprawdzie Ola jeszcze nie mówi, ale uśmiech nie schodził jej z ust, a Nikodem dopytuje, gdzie i kiedy znowu wyruszamy. Mamy już ramowe plany na następną wyprawę i wstępne ustalenia w zaprzyjaźnionej firmie Duni.pl, więc  może tym razem szarpniemy się na podróż kamperem...

Tekst: Anna Mika
Zdj.: Łukasz Mika


17.05.2012
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News