Zgodnie z naszą obietnicą, rozpoczynamy prezentację Waszych wycieczek i Waszych wspomnień zza kierownicy kampera lub okna przyczepy kampingowej. „Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia” - pisze autor opowieści o tym, jak to w rodzinnym gronie spędził Święta Bożego Narodzenia. Zaciekawieni?
Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, ponieważ Boże Narodzenie zawsze było tym najważniejszym rodzinnym wydarzeniem w całym roku. I co by się nie działo, należało spędzać je razem. Przez ostatnie 30 lat udawało się to zawsze do momentu kiedy zmiana sytuacji zawodowej u naszego Taty spowodowała, że ten świąteczny czas musiał spędzić poza domem. Gdy z bratem dowiedzieliśmy się, że taka sytuacja będzie miała miejsce a ojciec sam będzie spędzać Wigilię pomysł mógł być tylko jeden - kamper!
Wyrwanie starego LT ze snu zimowego przypominało budzenie niedźwiedzia ale po dobrym rozgrzaniu świec żarowych zapalił zwiastując sąsiadom zakończenie konklawe.
Wszyscy kamperowicze a zwłaszcza ci, który podróżują mniejszymi autami wiedzą dobrze, jak ważna jest dobra organizacja i zaawansowana logistyka zwłaszcza jeżeli chodzi o przechowywanie. Sprawa niby prosta, bo przecież jadąc na jeden dzień nie bierzemy pościeli, ubrań i wielu innych rzeczy, ale przecież to Wigilia, więc 12 dań zabrać trzeba...
Żeby nie było za prosto to, zgodnie z tradycją w naszym domu, na początku podaje się dwie zupy: barszcz a poźniej grzybową. Nie brzmi to ekstremalnie do momentu, w którym okazuje się, że pompka wody dla świętego spokoju na zimę zawszę wyjeżdża z kamperka, żeby nie zamarzała. Wody bieżącej brak, z szarą ostrożnie bo zbiorniki niepodgrzewane a na dworze minus ...a przecież zastawa stołowa musi spełniać wigilijny standard.
Potem było tylko weselej
Szalejąc na dwóch małych palnikach, podawałem co chwilę kolejne danie aż dobiliśmy do 12. Cała uroczystość odbyła się na parkingu pod hotelem Mercury w Jeleniej Górze. Pan ochroniarz, który pilnował parkingu, został ugoszczony barszczem więc jakby płacić za postój w ten świąteczny dzień nie musieliśmy. Wigilia się udała, ojciec nie ukrywał wzruszenia widząc, że oprócz jego dzieci, partnerki i mamy, przyjechał z nami pies (to przecież to też rodzina). Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że spędzę Wigilię w kamperze, to puknąłbym się mocno w czoło. 24 grudnia 2016 przeżyliśmy coś takiego i było naprawdę wspaniale, bo jako rodzina, bez względu na wszystko, mogliśmy być razem. Powolnemu powrotowi do domu towarzyszyły kolędy oraz lampki choinkowe, które specjalnie na ten dzień znalazły się w aucie.
Zachęcamy innych do tego, aby również przysyłali swoje historie związane z podróżami kamperem. Wysyłajcie nam swoje zdjęcia, teksty, filmy, opowieści albo poprzez Wiadomości Prywatne na Facebooku albo poprzez email bartlomiej.rys@warsztat.pl. Wszystkie opublikujemy, najlepsze ukażą się w naszym czasopiśmie :)