Szukając punktu wyjścia do tego artykułu, wpadłam na pomysł, że byłoby dobrze najpierw sprawdzić formalne definicje tych pojęć w języku angielskim, z którego wszakże oba pochodzą. Tu spotkała mnie niespodzianka, ponieważ Słownik Oksfordzki w ogóle nie uwzględnia pojęcia „van life”, znajdziemy w nim tylko „caravanning”, w dodatku zgodnie z zasadami brytyjskiej pisowni pisany przez dwa „n” (pozostaniemy jednak z przyzwyczajenia przy pisaniu przez jedno „n”, skoro już się tak w języku polskim przyjęło). Dopiero Słownik Cambridge uwzględnia oba interesujące nas zjawiska. Oczywiście sprawdziłam też, co do powiedzenia na ten temat ma Wikipedia i okazało się, że zaskakująco niewiele. Van life możemy tu znaleźć pod hasłem „van-dwelling”, które ukazuje bardziej amerykańskie spojrzenie na to zjawisko, o czym informuje nas dodana przez weryfikatorów pomarańczowa ramka.
Niby więc wszyscy wiedzą, o co chodzi, lecz konkretnych definicji za wiele nie ma. Te zaś, które są, od razu zarysowują wyraźne różnice, między tymi określeniami, które wszyscy z nas intuicyjnie wyczuwają. Przechodząc do konkretów. Caravanning wg słowników poprawnej angielszczyzny to po prostu spędzanie urlopu w pojeździe mieszkalnym, zaś van life to „doświadczenie życia, zwykle mające charakter stały, w pojeździe mieszkalnym lub innym posiadającym miejsce do spania, wyposażenie do gotowania a czasem także toaletę”. Ciekawostką jest także rozróżnienie przez Słownik Oksfordzki słów „caravan” i „camper” ze względu na pochodzenie, gdzie „caravan” przypisywany jest British English, a słowo „camper” powiązane jest z północnoamerykańską odmianą języka angielskiego.
Norwid ubolewał, że Polacy tego nie potrafią, w naszej branży jednak podział między życiem na czterech kołach a okazjonalnym spędzaniem czasu rysuje się dość wyraźnie i jest to całkiem naturalne, gdyż zmiana stylu życia na vanlife’owy nie jest łatwa ani nie jest dla każdego.
Najwyraźniej ten podział widać na targach, gdzie kupującymi najczęściej są adepci caravaningu i to głównie do nich kierowana jest oferta firm produkujących kampery i przyczepy, vanliferzy zaś są atrakcją, bohaterami paneli dyskusyjnych, a wręcz celebrytami, którzy opowiadają o swoich podróżach, budowie kamperów i innych przygodach, niebędących zwykle udziałem osób spędzających urlop na kempingach. Te targowe spotkania są szalenie interesującym dla obu stron zderzeniem dwóch światów. Z jednej strony mamy tu do czynienia z klasyczną relacją obserwator – influencer, z drugiej jest to świetna okazja do tego, by instagramowe bóstwa zstąpiły z online’u do realnego życia i poznały osobiście swoich fanów. To poznanie jest szalenie wzbogacające dla obu stron, bo widzowie mogą doświadczyć tego, że życie ich idoli dzieje się naprawdę, nie tylko w internecie, inspirują się ich opowieściami z paneli dyskusyjnych i często dodaje im to odwagi do podjęcia walki o swoje marzenia. Bohaterowie zaś mogą przekonać się, że dzielenie się swoimi przeżyciami jest nie tylko ciekawe dla innych, ale może im też w czymś pomóc. Taka informacja zwrotna zawsze uskrzydla wszelakich twórców, bo pokazuje, że to, co robią, ma sens i jest komuś potrzebne.
Kasia i Arek. Od lat podróżują vanem, ale od czasu do czasu wynajmują lokum i cumują gdzieś na dłużej
Koniec końców drogi vanliferów i caravaningowców rozjeżdżają się. Zwykle ci pierwsi jadą na długo i na dziko, ci drudzy na krócej i częściej na kemping. Czasem można odnieść wrażenie, że w ogólnym odczuciu to życie w drodze i na dziko jest wyżej cenione niż trzy tygodnie na kempingu w Chorwacji. Czy słusznie? Absolutnie nie! Nic dziwnego w tym, że człowiek pracujący na etacie ma chęć odpocząć w komfortowych i cywilizowanych warunkach w obiekcie z infrastrukturą, zamiast stać w kurzu parkingu i brać kąpiel za pomocą mokrych chusteczek lub półtoralitrowej butelki z wodą. Widoki na dziko na pewno są piękniejsze niż na kempingu, gdzie mamy półtora tysiąca sąsiadów. Jednak to jest często pułapka, w którą wpadamy, przeglądając media społecznościowe. Klasyczny przypadek zwany „Instagram vs. rzeczywistość”. W internecie widzimy bowiem np. piękny widok krwistoczerwonego zachodu słońca w górach Sardynii, nie widzimy już, że za osobą robiącą zdjęcie stoi w metrowych odstępach 20 kampervanów, za nimi w krzakach walają się worki ze śmieciami, pojawiają się papierzaki, a atmosfera ogólnie daleka jest od pustelniczego odosobnienia na łonie natury. Z powyższych powodów coraz więcej mamy znaków zakazu zabraniających kamperom postoju w godzinach nocnych lub zezwalających na postój, ale z zakazem biwakowania, czyli wystawiania stolików i rozkładania markiz.
Marta Chodorowska godzi karierę aktorską z rodzinnymi podróżami vanem, którymi chętnie dzieli się na swoim profilu
Niechęć niektórych vanliferów do płatnej infrastruktury wynika czasami z przyczyn ekonomicznych, ale często odnieść można wrażenie, że opłaty za usługi niezbędne do przeżycia w drodze są traktowane jako dopust boży, unikanie ich staje się rodzajem ideologii, a chodzenie cały czas w czapce udaje cool stylówkę, choć w rzeczywistości skrywa nieumyte włosy, bo od czterech dni nie było warunków do kąpieli. Oczywiście ta ortodoksja nie dotyczy wszystkich, są też vanliferzy doceniający basen, przyłącze do prądu oraz ciepłą wodę pod prysznicem bez ograniczeń i nie mają problemów z tym, żeby co jakiś czas zapłacić za te luksusy. Mieszkanie w kamperze generuje zawsze koszty, za to dużo bardziej utrudnione jest pozyskiwanie funduszy na ten wciąż ekscentryczny tryb życia, choć w dzisiejszych czasach opcja pracy zdalnej znacznie zwiększyła możliwości zarabiania na życie. W erze hipisów samochodowi nomadzi dorabiali głównie pracami dorywczymi, najczęściej w rolnictwie lub sprzedażą rękodzieła, dziś mogą pracować na dobrze płatnych stanowiskach, jeżeli tylko nie wymagają one fizycznej obecności w biurze. Przeniesienie się do kampera to na pewno odważna decyzja, wymagająca dobrego planowania w zakresie finansów. Pytanie jednak, jak długo można tak żyć?
Rodzinne wycieczki – kolorowa rodzinka, która połączyła pasję do podróży z pracą i zapewnia najmłodszym caravaningowcom rozrywki na wielu zlotach i targach
Świat według Bandich – Ksenia i Łukasz znani są w środowisku caravaningowym. Zaczęli swoją przygodę jako normalni ludzie wyjeżdżający w wolnym czasie, jednak coraz bardziej ich życie podporządkowane jest wyjazdom przyczepą lub kamperem
Nasz Karawaning – podróżująca rodzina, dzieląca się doświadczeniem w podróży i poradami technicznymi. Stworzyli już kilkaset filmów i mają potężną rzeszę fanów.
Mieszkanie na tak niedużej przestrzeni jest trochę jak zabawa w dom w dzieciństwie. I jak każda zabawa może się po jakimś czasie zacząć nudzić. To duży skrót myślowy. Z czasem może nas znużyć brak przestrzeni, duża zależność od pogody, niedostatek wygód czy brak stabilizacji lub po prostu coraz częściej pojawiające się usterki nękające nasz dom na kółkach w miarę jego zużycia. Tak zwani zwykli ludzie zazdroszczą vanliferom wolności, a oni paradoksalnie po kilku latach zaczynają tęsknić za stabilizacją. Zdrada ideałów? Niekoniecznie, często po prostu zmieniające się potrzeby. Zmienia się nasz wiek, sytuacja rodzinna i wymagania bytowe, pojawia się potrzeba zapuszczenia korzeni. Jedni marzą, by rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, inni kupują kawałek ziemi w ciepłych krajach i zaczynają budować dom. Innym rodzą się dzieci i choć podróże kształcą, a z maluchami podróżuje się znakomicie, to w przypadku starszych dzieci dochodzi nie tylko obowiązek szkolny, bo ten da się ogarnąć nauczaniem domowym, ale przede wszystkim potrzeba socjalizacji i nawiązywania więzi rówieśniczych. A o to już ciężko, będąc wciąż w drodze.
…dla pracowników etatowych pozostaje caravaning, urlop i majówka” – chciałoby się sparafrazować klasyczny mem. Oczywiście wszyscy chcielibyśmy podróżować dalej i więcej, ale planowanie kolejnych wypadów sprawia, że zasuwamy grzecznie do roboty, by na to jakoś zarobić. I to jest OK. Jak już nam to naświetliły słowniki, caravaning to styl spędzania czasu wolnego. Ktoś jedzie do pensjonatu, ktoś leci na Malediwy, a my jeździmy kamperami lub ciągamy przyczepy. Jedni na dziko, inni na wypasione kempingi, jeszcze inni w trybie mieszanym. Caravaning to przecież wolność, a liczba jego form pozwala każdemu spełniać marzenia na miarę potrzeb i możliwości.
Branża caravaningowa i kempingi żyją przede wszystkim dzięki zwykłym, okazjonalnym podróżnikom, którzy wydają swoje ciężko zarobione pieniądze na pojazdy i ich wyposażenie, a potem na wszelkie opłaty za pobyt i usługi. To ich marzenia napędzają cały ten biznes. Zainteresowanie „zwykłymi” ludźmi widać też w rosnącej popularności blogów i vlogów pokazujących wyjazdy weekendowe, krótkie wycieczki i opcje podróży dostępne dla osób prowadzących konwencjonalny tryb życia. Caravaning zawsze będzie się różnił od vanlife, bo pierwsze jest stylem wypoczynku, a drugie – życia.
Marzi i Tomi to marzyciele, którzy wyrywają z życia kilkutygodniowe epizody życia na dziko. Aktualnie budują nowego vana, do którego chcą przenieść się na stałe ze swoimi dwoma psami
Sama na początku zastanawiałam się, co tak naprawdę sprawia, że tak wypoczywam w naszym niewielkim kamperze, gdzie przecież jest ciasno i muszę mieć mało rzeczy, a przeżycie na tej przestrzeni, szczególnie zimą, wymaga od mojej rodziny wyższej logistyki i planowania większości czynności. A jednak jest fajnie i wciąż dobrze się bawimy. Po wielu przemyśleniach nasunęła mi się analogia… do dziecięcej zabawy w dom! Kamper to mój domek dla lalek, to się składa, tam rozkłada, mam małe garnki i inne naczynia, wszystko w skali mini, by pomieścić to, co jest potrzebne. To po prostu jest rodzaj zabawy i frajda, że tym domem mogę podróżować, co uwielbiam od zawsze.
Motywacje fanów caravaningu mogą być podobne, takie same lub całkiem różne, czy to ważne? Łączy nas pasja. Ta sama pasja, choć wdrożona na większą skalę, manifestuje się w życiu vanliferów.
Może pora zorganizować wydarzenie, które pozwoli bardziej zintegrować się obu środowiskom? Dotąd strefy Vanlife na targach są organizowane w wydzielonej przestrzeni, gdzie zaproszeni prelegenci integrują się wieczorami ze sobą, za dnia będąc atrakcją dla odwiedzających. No trochę to pachnie zoo. A może by tak wymieszać wszystkich razem na jednym zlocie? Nie robić stref, tylko porządną integrację z prawdziwego zdarzenia, gdzie pan Darek słynący z najlepszego grilla w towarzystwie mógłby pogadać z influencerem mającym 50 tys. obserwatorów. Taka obustronna wymiana doświadczeń mogłaby być ciekawym pomostem łączącym dwa bieguny naszej wspólnej pasji do podróży własnym lokum.
Manuela Warzybok
Artykuł pochodzi z numeru 1 (121) 2025 r. magazynu „Polski Caravaning”.
Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.