artykuły

oblicza-caravaninguOBLICZA CARAVANINGU
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Nie lubię jeździć do hoteli

Czas czytania 9 minut
Nie lubię jeździć do hoteli

Wojciech „Malina” Kowalewski – znakomity muzyk, perkusista, założyciel zespołu Malina Band. Możemy go posłuchać na ponad trzystu płytach! Nagrywał ze wszystkimi najważniejszymi artystami w Polsce. Jako muzyk instrumentalista i solista współpracował z Orkiestrą Polskiego Radia i Telewizji oraz Big-Bandem PRiTV. Jako bandleader i musical director opłynął kilka razy świat na statkach pasażerskich linii „Royal Viking Line”, „Norvegian Cruise Line” i „Renaissance Cruise”. Brał udział w festiwalach piosenki, m.in. w Opolu, Sopocie, Wrocławiu oraz Jazz Jamborees i Warszawskiej Jesieni. Szerokiej publiczności znany jest z programu „Śpiewające fortepiany”, w którym występuje wraz z zespołem. Mało kto jednak wie, że oprócz muzyki, pasją Wojciecha Kowalewskiego jest caravaning.

Nie lubię jeździć do hoteli 1



Na spotkanie umówiliśmy się w Warszawie, gdzie pan Wojciech mieszka i gdzie stoją w garażach dwa niezwykłe pojazdy – pojazdy, które mają duszę. Są to dwa kampery Volkswagena, które osiągnęły już słuszny wiek ponad trzydziestu lat. Obydwa jeżdżą jednak na oryginalnych częściach, przede wszystkim dzięki ich właścicielowi, który potrafi przy nich zrobić praktycznie wszystko i zdobyć części nawet po kilkuletnich poszukiwaniach! Oto opowieść pana Wojciecha o caravaningu.

Nie lubię jeździć do hoteli 2


Nie lubię jeździć do hoteli 3




Co lubię
Nie lubię jeździć do hoteli, lubię turystykę bardziej niezależną. Jak można naprawdę zwiedzić Barcelonę, Paryż, Londyn? Trzeba pojechać takim kamperem, znaleźć kemping pod miastem i na rowerze czy motorowerze zwiedzać miasto. W większych miastach Europy Zachodniej są na ulicach specjalne miejsca, gdzie jednoślady można zostawić. Taki typ zwiedzania preferuję.

ReklamaNie lubię jeździć do hoteli 4

Jak powstał kamper Volkswagena
Jak głosi legenda, Transportera wymyślił Ben Pon - holenderski importer samochodów marki Volkswagen. W 1947 roku, podczas rozmowy z przedstawicielami administracji brytyjskiej (fabryka w Wolfsburgu była wtedy jeszcze pod angielskim zarządem), narysował w swoim notesie odręczny szkic samochodu dostawczego: silnik z tyłu, kierowca z przodu, a między nimi miejsce na 750 kg ładunku! Plan tego busika był oparty na płycie podłogowej popularnego „Garbusa”. W przeciągu roku stworzono projekt pierwszego busa. Nazywany był potocznie (z racji wyglądu) Bulli i nie miał jeszcze rozsuwanych drzwi bocznych, lecz otwierane. Na nim powstał pierwszy kamper, jakbyśmy to dziś powiedzieli, w którym było łóżko, kuchenka gazowa, zlew. Ja, mając szesnaście lat, jeździłem takim samochodem w latach sześćdziesiątych, ponieważ ojciec kolegi takiego miał. Volkswagen był w zasadzie pierwszym takim samochodem w Europie.

Nie lubię jeździć do hoteli 5



Potem w tym kamperze dodano jeszcze otwierany dach – i taki samochód właśnie mam, choć mój jest już z last edition, z roku 1977. To już nie jest Bulli, tylko tzw. ogórek. Jest zrobiony przez Westfalia Verke, która zamawiała w Volkswagenie gotowe karoserie z dziurą w dachu... Kupiłem go w Warszawie, a szukałem go przez dziesięć lat. Wcześniej również miałem takiego, wyprodukowanego w 1969 roku, którego kupiłem w Niemczech w 1976 roku. Jeździliśmy nim prawie trzydzieści lat i nigdy mnie nie zawiódł. Zresztą mam go do dziś.

ReklamaŚT2 - biholiday 06.03-31.05 Sebastian

Mój kamper
Ten kamper Westfalia robiła do 1979 roku, mój jest z 1977 – to model o nazwie Berlin. Kupiłem go w 1994 roku w ciekawy sposób. Zobaczyłem go w warsztacie w naprawie. Okazało się, że jego właścicielem jest radca konsularny ambasady Australii, który kupił go wcześniej z ambasady niemieckiej... Radca wracał właśnie do Australii. Był on więc wcześniej w rękach osób, którzy wiedzieli do czego służy i używali go zgodnie z przeznaczeniem, czyli do kempingowania, a nie wożenia jakichś desek, węgla czy cementu. W związku z tym, wszystko było w dość dobrym stanie. Jeździmy nim już wiele lat.

Nie lubię jeździć do hoteli 7




Jak to się zaczęło
Pierwszy nasz wspólny wypad z żoną był „Garbusem” na Suwalszczyznę. Żona mnie zaraziła tą okolicą. Nie chciałbym mówić dokładnie gdzie, żeby zbyt nie reklamować tego miejsca. Potem dokupiliśmy przyczepę niewiadowską i jeździliśmy już z dziećmi. Potem już Westfalia, którą jeździmy do dzisiaj. Jesteśmy już w sile wieku, ale w tym samochodzie czujemy się młodzi. Choć znajomi mówią: jak wy możecie tak jeździć, jak Cyganie! Jednak, jak przyjeżdżamy na kemping i wyjmujemy sprzęty z samochodu, to ludzie nie mogę się nadziwić, ile tam się może zmieścić!

Dziś
W zeszłym roku zainstalowałem z tyłu taką metalową półkę-bagażnik na motorower, przyspawaną przy haku holowniczym. Motorower jest Jawy z silnikiem Hondy (czterosuwowy), waży osiemdziesiąt kilogramów i jak się go tam postawi i przywiąże, to wygląda to niesamowicie. Wcześniej nie mieliśmy tego bagażnika i motorower był w środku! Wożę też ze sobą podstawowe części: prądnice, uszczelki itp. W garażu mam cztery silniki do tego samochodu (!): trzy silniki o mocy 2000 cm3 i jeden 1600. Teraz mam włożony ten o większej mocy. Byliśmy już tym samochodem w Norwegii, w Anglii, we Francji, dwa razy w Hiszpanii i Holandii, kilka razy w Niemczech – nigdy nas nie zawiódł. Nie musiałem naprawiać żadnego kabelka, choć wożę ze sobą prawie wszystkie narzędzia. Jestem hobbystą, choć przydaje mi się to, że jako muzyk, perkusista buduję różne zestawy perkusyjne, podstawki itd. Tu też mogę się wykazać mechanicznie. Zresztą na kempingu ludzie do mnie przychodzą i ja wszystko naprawiam... Jak jeździliśmy na koncerty, to miałem w środku cały sprzęt nagłaśniający, perkusję, dwoje dzieci, żonę – i dojechaliśmy tym samochodem prawie do Barcelony! Ostatnio kupiłem baterię słoneczną, średnią, 18-watową. Jest wielkości jakieś 35 na 35 cm. Jeżeli leży na dachu samochodu, np. podczas dwutygodniowego pobytu na kempingu i używamy prądu do telewizora, maszynki do golenia, prysznic – to ta bateria w zupełności wystarczy, żeby doładować akumulator. Mam też oryginalne światła i wyłącznik świateł przeciwmgielnych – szukałem go pięć lat! Zakładano go od 1977 roku. Oryginalne są też reflektory Hella (na zdjęciu – DW).

Nie lubię jeździć do hoteli 8




Ile się zmieniło...
W ciągu wielu lat podróżowania mieliśmy mnóstwo przygód i zdarzeń. Przez ten czas świat się bardzo zmienił, nasz kraj i nasza mentalność również. Pamiętam takie zdarzenie z 1976 roku, które pokazuje, że dziś jest zupełnie inaczej. Jechaliśmy naszym pierwszym kamperem do Londynu. Oczywiście, mieliśmy benzynę ze sobą, by nie kupować o wiele drożej za granicą. W NRD, na środku pewnej drogi szybkiego ruchu, ktoś nas zatrzymuje. Okazało się, że to ludzie, którzy potrzebują benzyny. Daliśmy im ją w ramach bezinteresownej pomocy – jak caravaningowiec caravaningowcowi. Oni chcieli jednak koniecznie zapłacić i wcisnęli nam pieniądze. Dopiero następnego dnia zobaczyliśmy, że są to marki zachodnioniemieckie! A różnica między nimi a tymi wschodnimi była ogromna. Nigdy nie zapomnę, jak potem następnego dnia w zamku pod Wartburgiem zjedliśmy śniadanie. Rozstawiliśmy krzesełka i jedliśmy szynkę niemiecką, jajka na bekonie, kiełbaski, dwa rodzaje sera, jajeczko ze szczypiorkiem...
Dziś już można zjeść za granicą za kilka euro i nie ma w tym niczego niezwykłego. Stać już teraz Polaków, by pojechać za granicę i zatrzymać się na kempingu.

Caravaning to też przemysł
Na tym samochodzie Volkswagena zbudowano w zasadzie potęgę zachodniej Europy, potęgę Niemiec. U nas mówi się o pomocy drobnym przedsiębiorcom, a to właśnie takie pojazdy pomagają rozwijać mały biznes. Gdyby taki samochód wprowadzono dzisiaj, to bardzo by pomógł rozwijać biznes w Polsce, stwarzać nowe miejsca pracy. Jest on niezawodny: leje się w niego benzynę i jeździ 200 tysięcy kilometrów, bez potrzeby napraw, przeglądów.

Nie lubię jeździć do hoteli 9



Rozumiem, że np. na używane samochody osobowe są wprowadzone pewne ograniczenia przy ich przywozie do kraju. Choć z drugiej strony, używany dziesięcioletni samochód niemiecki jest moim zdaniem o wiele lepszy niż nowy kupowany z salonu - naszpikowany elektroniką. Zwykłego człowieka nie stać, by kupić za pięćdziesiąt tysięcy samochód i co roku wkładać w niego kolejne pięć czy osiem. Nie wiem czy nie lepiej kupić dziesięcioletniego volkswagena Passata czy Opla i nim jeździć. Natomiast nie rozumiem, dlaczego są nałożone obostrzenia (akcyza, cła) na samochody kempingowe. Przecież u nas się ich nie produkuje. Nie powinniśmy hamować rozwoju caravaningu w Polsce. Mamy w Polsce duże bezrobocie, a caravaning to przecież cały przemysł, cały system produkcji, konserwacji, dystrybucji, napraw i usług. Mnóstwo ludzi mogłoby przy tym znaleźć zatrudnienie, tym bardziej, że u nas ciągle siła robocza jest tańsza niż na zachodzie Europy. I jeszcze długo będzie. A mamy bardzo zdolnych i pracowitych ludzi, którzy wyjeżdżają zatrudniać się za granicę. Holendrzy i Niemcy naprawiają swoje kampery w Hiszpanii, bo tam jest taniej. Gdyby u nas była możliwość napraw i przeglądów kamperów, to przy odpowiedniej reklamie Niemcy przyjeżdżaliby do Polski! Tyle osób mogłoby znaleźć zajecie w tym przemyśle! Mogłyby powstać też takie miejsca jak np. w Niemczech, do których mogą przyjechać kampery i stać przez 24 godziny. Nie są to kempingi, ale miejsca, gdzie można się zatrzymywać. To pewien rodzaj agroturystyki. W takim miejscu można nabrać wody, spuścić ścieki. Jak jeszcze okaże się, że będzie można zjeść ludowe, miejscowe specjały – to przecież każdy chętnie skorzysta i je zakupi! I wszyscy będą zadowoleni! To ogromna możliwość powiększenia rynku pracy w Polsce. A mamy przecież piękne tereny turystyczne i rekreacyjne, czy to na Mazurach, czy na Podlasiu. Caravaning to też biznes, na którym wielu Polaków może zarobić. Nie budujmy dużych hoteli (na brzegach jezior), nie wpuszczajmy obcego kapitału. Ochrońmy nasz kraj przed źle pojętą cywilizacją, zróbmy kraj przyjazny caravaningowcom. Niech Polska stanie się stolicą europejskiego kempingowania! Każda pora roku w Polsce jest przecież piękna. Powinniśmy ideę kempingu mocno propagować.

Nie lubię jeździć do hoteli 10




Caravaning
Dlatego bardzo dobrze, że powstał „Polski Caravaning”, który promuje ten sposób wypoczynku i pokazuje na czym caravaning polega. Ciągle wielu ludzi myśli, że to mieszkanie w przyczepie, w której jest zimno i że jak ktoś jest bogaty, to jedzie do hotelu, a jak ktoś jest biedny, to mieszka właśnie w takiej przyczepie. Nic bardziej błędnego! Przecież mieszkanie w dobrej przyczepie jest lepsze od mieszkania w niejednym hotelu. Czymś wspaniałym jest mieszkać np. zimą w przyczepie czy samochodzie kempingowym. Caravaning to sposób na życie! Wspaniały, aktywny sposób spędzania wolnego czasu.

Opracowanie i zdjęcia:
Dariusz Wołodźko


Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News