artykuły

oblicza-caravaninguOBLICZA CARAVANINGU
ReklamaBilbord Ubezpieczenia
Młodzi miłośnicy kamperów

Młodzi miłośnicy kamperów

Czas czytania 14 minut

czyli o pożytkach i wyzwaniach w drodze z dziećmi

Caravaning to „sport” grupowy. Jeżeli tylko nie jesteśmy osobą żyjącą w pojedynkę, to siłą rzeczy podróżuje z nami nasze stado, czy to mąż, czy partner, a z czasem – co za tym idzie – także dzieci. Psy i inne zwierzaki też, ale o tym pisaliśmy kilka numerów temu. 

Może zdarzają się takie rodziny, których jedna część jedzie do hotelu, druga na kemping, jednak ośmielę się postawić tezę, że są one w znakomitej mniejszości. Najczęściej wygląda to tak, że jeżeli bakcylem caravaningu zarażą się rodzice, to automatycznie – przynajmniej do jakiegoś czasu –towarzyszą im dzieci. 
Z biegiem czasu sposób podróżowania wymaga modyfikacji ze względu na wiek potomstwa, zmianę zainteresowań członków rodziny, nowe możliwości i potrzeby całego stada. Bywa też zwyczajnie tak, że nastolatki zaczynają przedkładać obozy z rówieśnikami nad caravaning ze „starymi”. Życie. 
Ogólnie wszyscy mamy jakieś podróżnicze cele i marzenia oraz powody, dla których postanawiamy ciągać nasze potomstwo po świecie. Bez względu na to, jakie zamiary nam przyświecają, małoletni podróżnicy na pewno wynoszą wiele z takich doświadczeń. Sama mam dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym i już widzę, jaki wpływ mają na nie nasze wyjazdy. 
Pomysł na ten artykuł podsunęła mi Zuzia Szewczyk, więc siłą rzeczy została współautorką tego zbioru naszych przemyśleń. Tym bardziej że moje dzieci mają dopiero po kilka lat, a Zuzia i jej siostra Julia są już dorosłe, więc ich doświadczenie przerasta moje i mojej całej rodziny razem wziętej! 

Młodzi miłośnicy kamperów 1

ReklamaMłodzi miłośnicy kamperów 2
16 lat na karku, 15 lat doświadczenia

Młodzi miłośnicy kamperów 3
Dzieciaki na pokładzie

Co powie mama?

Ania, mama dziewczyn, od początku miała jasną wizję tego, co podróże mogły wnieść w życie jej córek. Warto wspomnieć, że jest pedagogiem, więc jej podejście może być dobrą inspiracją dla rodziców rozpoczynających swoją caravaningową drogę z dziećmi. Głowa teamu Obieżyświaty4 tak opowiada o swoich wyobrażeniach, planach i efektach, które przyniosło podróżnicze wychowanie jej córek: 

Kiedy nasze córki przyszły na świat, pragnęliśmy rozbudzić w nich niegasnącą ciekawość otaczającej ich rzeczywistości. Dlatego gdy jeszcze były malutkie, zabraliśmy je w ich pierwszą podróż. Chcieliśmy, aby nasze córki miały okazję spróbować nowych rzeczy, rozwijać zainteresowania i znaleźć coś, co będzie sprawiać im radość, stanie się ich sposobem na relaks oraz odskocznią od codzienności. Zależało nam, by miały własne pasje – coś, co będzie dla nich źródłem satysfakcji i do czego chętnie będą wracać w trudniejszych momentach. Równie ważne były dla nas wspólne przeżycia, które zacieśniają rodzinne więzi i sprawiają, że nigdy nie brakuje nam tematów do rozmowy.
Pragnęliśmy, aby nie obawiały się nowych wyzwań, odważnie mierzyły się z przeciwnościami i problemami, były otwarte na ludzi oraz potrafiły współpracować, bo wiele rzeczy trudno osiągnąć w pojedynkę. Niektórzy uważają, że podróże z małymi dziećmi są zbyt uciążliwe i niewarte zachodu, bo maluchy i tak niczego nie zapamiętają. Z perspektywy czasu możemy jednak z pełnym przekonaniem stwierdzić, że nasze wyjazdy były jedną z najlepszych decyzji, jakie podjęliśmy jako rodzice. Lepszego prezentu nie mogliśmy im sprawić.

ReklamaMłodzi miłośnicy kamperów 4
Nasze wyprawy bywały wymagające, przemieszczanie się po Europie z namiotem i małymi dziećmi nie zawsze należało do najłatwiejszych. Dziś jednak wiemy, że wysiłek się opłacił. Dziewczynki świetnie radzą sobie w nauce, zawsze miały świadectwa z wyróżnieniem i chętnie angażowały się w konkursy.
Ich osiągnięcia można by długo wymieniać, ale jedno jest pewne – są odważne, ambitne i gotowe podejmować wyzwania. Niezależnie od okoliczności wiemy, że poradzą sobie w życiu, a każdą trudność prędzej czy później przekują w sukces. Rozumieją, że nie warto bać się świata, lecz czerpać z niego garściami, próbować, odkrywać i żyć w pełni.

Młodzi miłośnicy kamperów 5
Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko

Młodzi miłośnicy kamperów 6
Posiłki na świeżym powietrzu

Zuzanna po drugiej stronie lustra

Zależało mi, by Zuzia, lat 17, tegoroczna maturzystka, autorka tekstów do „Polskiego Caravaningu”, współautorka imponującego archiwum podróżniczego rodziny Obieżyswiatów4, opisała ze swojej perspektywy odczucia i przemyślenia osoby dorosłej, od dziecka wychowywanej poprzez doświadczanie świata w podróży. Oto jej relacja: 

Ku przygodzie

Jako dziecko wyjazdy traktowałam jak przygody. Każda wycieczka niosła za sobą szansę na doświadczenie czegoś nowego, poznanie nowych znajomych, a przy tym stanowiła idealne oderwanie od rzeczywistości. Nie wyjeżdżaliśmy na długo – wystarczały nam weekendy, majówki/czerwcówki, wakacje. Bo widzicie, nigdy nie jest za mało czasu na podróż. 
Całe dzieciństwo spędziłam na kempingach, plącząc się między jednym namiotem a drugim, między przyczepą kolegi (poznanego 10 minut wcześniej podczas zabawy) a kamperem koleżanki (której imienia do końca nie znałam, ale z którą spędziłam już całe popołudnie). Socjalizacja na kempingach przebiegała sprawnie, należało się jedynie zorientować, kto tu jest z Polski. Oczywiście bariera językowa była ot, małą fidrygałką – kiedy spotkało się kolegę z zagranicy, wszystkie konwersacje były w „migowym”. Nawet jak każdy mówił w swoim języku, główny sens można było wyłapać – plac zabaw, zabawa w chowanego, berka czy w piłkę nożną. Dopiero z biegiem lat zaczęłam zauważać różnice i trudności w komunikacji – wtedy popołudnia pełne śmiechu i biegania pod nogami rodziców zmieniały się w spokojne spacery czy pogaduszki przy ognisku do drugiej nad ranem. 
Ale żeby było jasne – bez pracy nie ma kołaczy, więc nie było przyjemności, jeśli najpierw nie pomogłam rodzicom. Albowiem poza tym, że każdy kolejny rok w podróży uczył mnie czegoś nowego, to jeszcze dokładał mi coraz to nowsze obowiązki. O ile za dzieciaka moim głównym zadaniem była pomoc rodzicom w rozkładaniu namiotu, pompowaniu materaca i rozkładaniu na nim śpiworów, o tyle w późniejszych latach byłam już odpowiedzialna za gotowanie, zmywanie, utrzymywanie porządku w namiocie czy pranie ubrań w przypadku dłuższych wyjazdów (oczywiście często z pomocą rodziców i do podziału z siostrą). Nauczyło mnie to odpowiedzialności, samodzielności i poczucia, że moje działania też się liczą. A przy tym i pracy zespołowej – w końcu jedna osoba myje garnki, a druga je płucze i wyciera!

Młodzi miłośnicy kamperów 7
Toż to prawdziwa willa

Młodzi miłośnicy kamperów 8
Socjalizacja na całego. Bariera językowa w tym wieku nie działa

Krok w nieznane

Wszelkie wyjazdy – nieważne, czy dalsze, czy bliższe – testowały różne aspekty mojej osobowości i popychały mnie do przodu w coraz ciekawsze, bardziej ryzykowne i ekscytujące przygody. Przykład? Długi most wiszący, chwiejący się przy każdym kroku: w roku 2013 – strach, trzymanie się ręki taty i ostrożne stawianie kolejnych kroków, w roku 2015 – bieganie w tę i z powrotem, skakanie i tym samym irytowanie mamy, która po dziś dzień pewności co do owych mostów nie nabyła. 

Jednocześnie, gdyby nie wyjazdy, nie wiedziałabym, jak wygląda obóz koncentracyjny, nie odwiedziłabym cmentarzy polskich żołnierzy za granicą, nie zobaczyłabym też na własne oczy uchodźców na granicach. Tak samo nie miałabym okazji zobaczyć reniferów (i to jeszcze w czasie, gdy wierzyłam w Świętego Mikołaja!), nie cieszyłabym się jak głupia na widok śniegu w środku lata czy nie poznałabym już w tak młodym wieku zjawiska dni polarnych. Podróże dały mi okazję na zobaczenie czegoś więcej niż kawałek własnego podwórka, otworzyły oczy na problemy na świecie i nauczyły zauważania piękna w najdrobniejszych szczegółach.

Młodzi miłośnicy kamperów 9
Nie jesteśmy z cukru

Młodzi miłośnicy kamperów 10
Wikingowie na wakacjach

Młodzi miłośnicy kamperów 11
Na podbój antycznych kultur

Młodzi miłośnicy kamperów 12
Pizza własnej roboty

Nauka poszła w las… dosłownie

Oczywiście warto też wspomnieć o bardziej praktycznych naukach – jak planować podróż, szukać atrakcji, noclegów i wszystkim zarządzać. A przy tym by mieć zawsze plan awaryjny, nie panikować w trudnych chwilach i umieć przeanalizować sytuację. W końcu kiedy w trakcie jazdy z przyczepą pęka wam opona, podczas przygotowywania śniadania zapala wam się zasilana gazem kuchenka czy przychodzi wichura i jedyne, o czym się myśli, to jak utrzymać namiot w pionie, wiedza i nauka same się przyswajają. Sto razy szybciej niż ta sama wiedza przyjęta w teorii.

Podobnie jest z nauką języka. Na przełomie życia dziecięcego i nastoletniego mój angielski stawał się coraz lepszy, a i ja sama chciałam być jak mama (anglistka), która oczywiście język zna śpiewająco. Cóż więc wyrabiałam? Od małego chodziłam z mamą na recepcję kempingową i słuchałam, jak załatwia nam nocleg, wybiera miejsce czy radzi sobie w klasycznych kempingowych sprawach. Aż w końcu wznosiłam się na wyżyny swojej odwagi i dukałam do recepcjonistów „Hello, two adults and two children, for three nights with a tent, please”, stopniowo wydłużając i urozmaicając moje wypowiedzi. Czasem nawet brałam od rodziców pieniądze i sama, jak dorosły i niezależny człowiek płaciłam za nasz pobyt. Cóż za doświadczenie! Schody zaczynały się, gdy musiałam zapłacić w kunach, frankach, koronach czy forintach i nie za bardzo potrafiłam oddzielić „złotówki” od „groszy”. Ale w nagrodę zawsze dostawałam pobłażliwy uśmiech pracowników, a czasem i cukierka za odwagę! 

Szkoła życia

Może i ja od urodzenia byłam nieokrzesaną dzikuską, ale fakt, że dziecko z początku jest nieśmiałe i strachliwe, nie oznacza, że nie stanie się duszą towarzystwa! Powiedziałabym wręcz, że na podstawie moich obserwacji i waszych głosów mogę wysnuć wniosek, że spora grupa dzieciaków w trakcie wyjazdów nabiera pewności siebie, umacnia swoje charaktery i coraz chętniej wyrusza ku przygodzie. A jeśli wciąż nie jesteście przekonani – na kolejnej wyprawie spróbujcie przyjrzeć się dzieciakom na kempingach. Tam nie ma miejsca na podziały czy niepewność, liczy się dobra zabawa i wspólnie spędzony czas.
Może i nie zawsze jako dziecko byłam zachwycona. Często nie chciało mi się rozkładać namiotu w deszczu, myć się pod zimną wodą czy walczyć z komarami. Ale widzicie, myślę, że właśnie to mnie ukształtowało. Nie zawsze było łatwo. Ale po latach widzę, że było warto. I za nic w świecie bym się nie zamieniła.

Wspomnienia i refleksje Zuzki są chyba najlepszą rekomendacją tego stylu życia. Myślę, że większość z czytelników, bez względu na to, w jakim wieku ma dzieci i jak długo z nimi podróżuje, ma nadzieję, że właśnie taki posag w dorosłe życie ich pociechy wniosą po dzieciństwie spędzonym w podróży. 

Młodzi miłośnicy kamperów 13
Poznawanie lokalnych smaków

Młodzi miłośnicy kamperów 14
Zdobywanie wiedzy

Młodzi miłośnicy kamperów 15
Frajda na promie

Ja, dziecko

Choć onieśmiela mnie doświadczenie Obieżyświatów4, to dodam tu parę słów od siebie, bo mimo nieporównywalnie krótszego stażu też mamy już swoje obserwacje, a i w dzieciństwie zaznałam co nieco podróży, choć z caravaningiem miało to tyle wspólnego, że byliśmy na kempingu w Bułgarii, pod namiotem. Jednak podróżowanie w poprzedniej epoce historycznej wymagało od moich rodziców karkołomnych kombinacji przy zdobywaniu walut, talonów na paliwo i otrzymaniu paszportów. Miałam wtedy sześć lat i co dziś pamiętam z tego wyjazdu? Słodkie brzoskwinie, nieznane wówczas w Polsce napoje gazowane Schweppes, które już nigdy nie smakowały tak jak tam, zabawy z dziećmi mówiącymi po niemiecku – i tak nie było sensu próbować rozmawiać, więc zaniechaliśmy konwersacji i pozostaliśmy przy zabawach – oraz słońce, cudną plażę i cieplusieńkie Morze Czarne. 
Po zmianie systemu rodzice zaczęli się wypuszczać na mityczny Zachód. Tu niestety głównym wyzwaniem było zdobycie funduszy, bo przepaść ekonomiczna między Polską a Europą Zachodnią na początku lat 90. była tak wielka, że wciąż dobrym pomysłem było zabranie kanistrów z paliwem, choćby dwóch. Te pierwsze podróże w kierunku zachodnim pokryły się z moim zainteresowaniem językiem angielskim, który bardzo szybko, nawet w najbardziej podstawowej na początku wersji, szalenie ułatwił nam wojaże. Moi rodzice z języków obcych znali tylko trochę rosyjski, co charakterystyczne dla ich pokolenia, jednak ta umiejętność przydawała się tylko na terenie tzw. bloku wschodniego. 
Te kilkanaście wyjazdów dało mi silną motywację do nauki języków obcych, choć paru słów w zależności od kraju pobytu, oraz poczucie sprawczości. W dorosłym życiu szybko się okazało, że jestem w stanie wydać ostatnie pieniądze na wyjazd, zwłaszcza w nowe miejsce lub w dobrym towarzystwie. Niczego nie żałuję! 

Ja, mama małych podróżników

Jak się po latach okazało, podobne doświadczenia były również udziałem mojego męża. Kiedy więc po pięciu latach małżeństwa zaczął mnie namawiać na zakup jego wymarzonego Volkswagena Californii, nie zajęło mu to szczególnie wiele czasu. Nasze dzieci miały wtedy odpowiednio dwa i cztery latka. Tak oto nasze zamiłowanie do podróży zyskało kształt caravaningu. 

Nasze cele jako rodziców są zbieżne z założeniami Ani: chcemy, aby nasze dzieci były otwarte na nowości, ciekawe świata, tolerancyjne i miały szerokie horyzonty. Sami czujemy się obywatelami świata i mamy nadzieję, że przejdzie to na nasze dzieciaki. To wielka radość pokazywać im miejsca i rzeczy, zarówno te, które sami już znamy, jak i te całkiem nowe. Czasami jest to również spełnianie „zaległych” marzeń z własnego dzieciństwa, które z różnych powodów w przeszłości nie miały szansy być zrealizowane, np. nasze wewnętrzne dzieci były przeszczęśliwe w Legolandzie! 

Bardzo duży nacisk kładziemy też na rozwój samodzielności naszych pociech – wdrażamy je do wspólnych obowiązków i zachęcamy do podejmowania autonomicznych decyzji, oczywiście w stopniu adekwatnym do ich wieku. 
Socjalizacja w podróży robi się niejako sama i zaprzestanę tu rozwijania wątku, bo w 100% zgadzam się tu z tym, co napisała powyżej Zuzia. 

Dodam tylko, że kempingowe dzieci super się ze sobą bawią i zajmują sobą bez względu na wiek. Często te starsze „ogarniają” maluchy, gdy coś im się przytrafi, zanim rodzice zdążą się zorientować, że coś się dzieje. Serce rośnie, gdy obserwuje się tę dziecięcą komunę, harcującą na kempingu! 
Kolejną wartością dodaną jest liczba godzin spędzana przez dzieci na świeżym powietrzu. W czasach dominacji ekranów i otwartych podwórek nie do przecenienia jest fakt, że caravaningowe dzieciaki biegają po dworzu od rana do wieczora i to w bardzo różnych warunkach atmosferycznych. Samo zdrowie!
Moje dzieci bardzo lubią wyjeżdżać i zbyt długa przerwa w wyjazdach (np. trzy tygodnie) powoduje upominanie się o wycieczkę. Ich afekt najlepiej pokazuje miłość, z jaką traktują naszego kampervana – jest on ich drugim domem. Gdy były młodsze, regularnie przytulały się do jego błotników, dbają o niego i z dumą oprowadzają po nim inne dzieci na kempingu. Ma on też, a właściwie ona – swoje imię – Cali, a nawet zdrobnienie – Kalutka. Można więc uznać, że jest pełnoprawnym członkiem naszej rodziny. 

Młodzi miłośnicy kamperów 16
Kontakt z naturą

Sztuka odpuszczania

Podróże z maluchami to jednak nie tylko radości – zdarzają się choroby, zmęczenie, ząbkowanie i inne drobne trudności. Najważniejsze to dostosować plan do możliwości małego człowieka i być gotowym na zmiany. Czasami jest tak, że dojeżdżamy na miejsce, a dziecko właśnie odpadło w najlepsze i śpi, bo uznało, że pora na drzemkę. Lepiej go za szybko nie budzić, bo reszta dnia może okazać się katastrofą. Pamiętajmy o rytmie dobowym i pozwólmy dzieciom na odpoczynek. Czasem nagły głód wymusza niespodziewany postój – sama gotowałam kiedyś na szybko gnocchi na poboczu drogi w Toskanii. 

Jedyną pewną rzeczą w wojażach z małymi dziećmi jest zmiana, dlatego powinniśmy być elastyczni i gotowi na wszystko. Warto mieć alternatywny plan, gdy sprawy idą nie tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Nie warto jednak zamartwiać się na zapas – choroby przyplątują się wszędzie, ale służba zdrowia za granicą istnieje i ma się dobrze. Zwykła karta EKUZ w Europie wystarczy, żeby czuć się bezpiecznie i być zaopiekowanym w razie potrzeby, zaś dodatkowe ubezpieczenie podróżne daje poczucie komfortu i zapewnia doskonałą opiekę w każdym miejscu. 

„Ależ wy jesteście odważni” 

Często słyszę takie zdanie z ust innych rodziców. Najczęściej tych, którzy sami dopiero myślą o wyjazdach lub są przekonani, że to bardzo trudne, a podróżowanie z dziećmi, zwłaszcza tymi maleńkimi, wymaga szczególnej odwagi. 
Nie zgadzam się z nimi i odpowiadam, że nie trzeba odwagi, wystarczy dobre przygotowanie, nie śrubowanie oczekiwań i radość z tego, co uda się zrealizować. Podróże wzbogacają nas i nasze dzieci pod tak wieloma względami, że warto się na nie decydować. Dodatkowym bonusem jest wspólny czas spędzany razem i masa wspomnień, których nikt nam nie zabierze. Bywa, że z czasem nawet to, co było dla nas trudne lub stresujące, wspominamy później z uśmiechem. A kto raz spróbuje i przekona się o dobrodziejstwach wyjazdów z dziećmi, na pewno zapragnie więcej! 

Manuela Warzybok
Zuzanna Szewczyk'

Artykuł pochodzi z numeru 2 (122) 2025 r. magazynu „Polski Caravaning”.

Chcesz być na bieżąco? Zamów prenumeratę – teraz jeszcze taniej i szybciej.


Administrator03.06.2025
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News