70 procent ofiar zostaje zaskoczonych przez pożar w nocy, a czujniki dymu zmniejszają liczbę ofiar o połowę – wynika z danych Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. Zapalona świeca, pracująca bez nadzoru kuchenka gazowa, zwarcie czy przeciążona instalacja elektryczna – każda z tych sytuacji może szybko rozwinąć się w pożar zagrażający życiu.
Kempingi są szczególnie ruchliwe w miesiącach letnich. I przyznajmy, to właśnie rozleniwienie i żywiołowy nastrój sprawia, że niektórzy z nas stają lekkomyślni. Pożar w mobilnym domu, niezależnie od tego, czy jest to przyczepa kempingowa, czy też kamper, właściwie zawsze ma katastrofalne skutki. Przyczyną może być nieszczelność w instalacji gazowej, pożar tłuszczu w kuchni, a nawet pożar silnika. Nowym, często niedocenianym zagrożeniem pożarowym jest stosowanie baterii litowo-jonowych. Niezaprzeczalnym zaletom tej technologii towarzyszy pewne ryzyko pożarowe (np. w wyniku przeładowania, uszkodzeń mechanicznych, wad fabrycznych itp.)
Niezależnie od wydajności gaśnicy lub rozmiarów źródła pożaru - zasadniczo na własną rękę należy zwalczać jedynie powstające pożary.
Trudnopalne, niepalne? Niestety nie
Od razu przyznajmy. Elementy konstrukcyjne wielu pojazdów kempingowych składają się w dużej mierze z drewna, tekstyliów i różnych pianek – z których większość jest palna. Pod względem ochrony przeciwpożarowej z pewnością nie jest to idealne rozwiązanie, ale trudno o materiały niepalne o odpowiednich właściwościach, zwłaszcza w odniesieniu do ich wagi i ceny.
W przypadku pożaru ręczne gaśnice są zazwyczaj bezużyteczne, ponieważ ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko i cały pojazd staje w płomieniach. Ponadto, jak dowodzą statystyki straży pożarnej, wybuch pożaru często może nas zaskoczyć w czasie snu. Zimą? Zwłaszcza, jeśli rozpocznie się on od instalacji grzewczej, która często znajduje się bezpośrednio pod pomieszczeniem sypialnym. Latem? Wystarczy zwarcie w instalacji elektrycznej.
Brak wentylacji może spowodować śmierć i dlatego absolutnym minimum jest drożność otworów odpowiadających za wentylację pracujących urządzeń. Zwłaszcza zasilanych gazem. Wszak najlepszą ochroną są pewne środki ostrożności i zasady postępowania, jak np. modernizowanie komponentów elektronicznych przez specjalistę czy test szczelności instalacji gazowej. I inwestycja w czułe urządzenia, które w odpowiednim czasie ostrzegą o niebezpieczeństwie pożaru – nawet, a zwłaszcza w nocy, kiedy nasza załoga pogrążona jest we śnie.
Czujniki dymu
Aby uniknąć zagrożenia ogniem warto pomyśleć o odpowiednim zabezpieczeniu na wypadek pożaru. W miarę możliwości należy wyposażyć swój dom na kołach w detektory dymu i ognia powiadamiające o zaistnieniu niebezpiecznej sytuacji. Inwestycja w takie okaże się znikomym wydatkiem, gdy pomyśleć o ryzyku stratach w mieniu.
Dziś można wykorzystać nowoczesne rozwiązania typu smart home. Inteligentne czujniki dymu są niewielkimi urządzeniami przeznaczonymi do wykrywania tlącego się ognia. Po zarejestrowaniu zagrożenia uruchamiają alarm oraz niezwłocznie wysyłają użytkownikowi powiadomienie (np. przez SMS). Nowoczesne czujniki dymu są w stanie wykryć zagrożenie bardzo wcześnie, jeszcze na etapie bezpłomiennym. To pewne i skuteczne zabezpieczenie, chroniące nas 24 h na dobę.
Zapobieganie to jedno. A co, gdy chcieć zdusić pożar w zarodku? Ciekawym rozwiązaniem mogą być mniej czy bardziej zaawansowane systemy gaśnicze do przyczep kempingowych i kamperów.
Aerozolowe systemy gaśnicze dla fanów caravaningu
W ścisłej współpracy z uznanymi producentami dwie niemieckie firmy - RSL Fire i WETRAX - opracowały aerozolowe systemy gaśnicze do wszystkich zastosowań mobilnych. Rozwiązanie to godne uwagi, skoro dzięki szerokiej gamie różnych i w pełni zautomatyzowanych gaśnic, jesteśmy w stanie skutecznie zabezpieczyć każde pomieszczenie. Przykładowo, najmniejsza taka „puszka” (RSL-08) skrywa tylko 20g środka gaśniczego i powinna poradzić sobie ze zdławieniem ognia w pomieszczeniu o objętości do 200 litrów, więc np. tam, gdzie wozimy akumulator postojowy. 50g środka gaśniczego wystarczy dla pomieszczeń do 0,5 m³ objętości. Wyzwalanie środka gaśniczego odbywa się automatycznie, a dzięki kompaktowym rozmiarom takie generatory aerozolu są idealne do doposażenia pojazdów kempingowych.
Jak to działa? Głównym środkiem gaśniczym jest tutaj wodorowęglan potasu, który od temperatury ok. 50 °C rozkłada się bardzo szybko, wydzielając wodę i dwutlenek węgla. W ten sposób powstaje węglan potasu (K2CO3), który jest klasyfikowany jako całkowicie nieszkodliwy. Producent zapewnia, że jego środki gaśnicze są całkowicie nietoksyczne i nie pozostawiają żadnych uszkodzeń. Raz zakupione i zamontowane? Są praktycznie bezobsługowe (brak zbiornika ciśnieniowego), a ich żywotność to ponad 15 lat.
A może czeska „żmija”?
Swego czasu pisaliśmy o rozwiązaniu z dziedziny ochrony przeciwpożarowej, które ma postać dwumetrowej elastycznej rury z poliamidu. Swego czasu, bo w roku 2013 uznano jest za bardzo innowacyjne. Automat gaśniczy nazwano Viper, co z łaciny oznacza „żmija”. Jest dziełem czeskiej firmy Cervinka. Jak to działa? W przeciągu ok. 7 sekund od inicjacji pożaru temperatura rośnie na tyle, że ścianki poliamidowe się degradują, w następstwie czego następuje uwolnienie 500 gramów środka gaśniczego, co w zupełności wystarcza do ugaszenia np. komory silnikowej przeciętnego pojazdu osobowego. Nad niepożądaną aktywacją automatycznej gaśnicy czuwa manometr.
Prosta w instalacji (wystarczą np. samozaciskowe opaski) elastyczna rurka o średnicy 18 mm równie dobrze stłumi ogień w rozdzielnicach elektrycznych, na pokładzie jachtów, przyczep, kamperów itp. W zamkniętej rurze zmagazynowany jest FE-36 (heksafluoropropan – przyp. red.), skuteczny środek gaśniczy stosowany do gaszenia ciał stałych, cieczy łatwopalnych w urządzeniach pod napięciem. Co ważne dla bezpieczeństwa ludzi, po ugaszeniu pożaru, odparowuje i nie czyni żadnej szkody instalacji elektrycznej czy tworzywom sztucznym.
Fot. Cervinka, Dometic, WETRAX