W naszej redakcji dzwoni telefon.
- Dzień dobry! Chciałbym zamówić prenumeratę i archiwalne numery Polskiego Caravaningu, który czytam jak biblię dla caravaningowców. Cieszę się, że wreszcie ktoś o nas pomyślał. Poruszacie państwo bardzo ciekawy temat przeróbki przyczep – sam taką przerabiałem!
- Świetnie, jak będę w pobliżu spotkamy się i opowie Pan całą historię naszym Czytelnikom!
Mam cygańska naturę. Tak naprawdę wszystko zaczęło się od harcerstwa, obozów, namiotów. Chodziłem po Tatrach, raz nawet uratowałem życie człowiekowi, który miał zawał na Giewoncie, przetransportowałem go na plecach... Ciągle mnie nosiło. W końcu postanowiłem spróbować z przyczepą. Chodziłem, oglądałem, aż trafiłem na taką, która mi się spodobała. Cena była śmiesznie niska. Kupiłem ją. Cieszyłem się jak dziecko. Po wielu perypetiach w urzędzie wreszcie była moja – moja mała dziewczynka! Ja, chłop blisko dwa metry wzrostu i sto kilo wagi, a ona taka malutka!
Nie mogłem w niej stanąć wyprostowany, jeśli nie otworzyłem dachu, więc usiadłem w niej i zacząłem się rozglądać. To bym zmienił, tamto pomalował, ale najbardziej denerwowały mnie naklejki, zwłaszcza, że odstawały im rogi. Pociągnąłem za jeden i zobaczyłem świat po drugiej stronie przyczepy... O, teraz to już była stara dziewczynka... Co było robić?! Odkręciłem śruby, zdjąłem skorupę, wyrzuciłem stare meble, zerwałem wykładzinę... Przyjaciele pukali się w głowę: -Po co to robisz? Kup sobie nową!
Ale uparłem się. Zacząłem od czyszczenia ramy, wymieniłem półośki, dałem nowe koła i opony, wymieniłem okna i szyby, uszczelniłem je pianką poliuretanową. Tydzień w tydzień, przez dwa lata, w każdą sobotę razem z synem, Kubą, pracowałem nad nią. Sprowadziłem z Bielska specjalną farbę do malowania plastiku i pistolet. Malować pomagał mi kolega. Potem pokryłem ją akrylem. Do drzwi kupiłem nowe zawiasy, wymieniłem uszczelki. Meble zamówiłem w Niewiadowie, pomyślałem też o tapicerce. Materiał kupiłem od Rosjan, dużo i za grosze.
-No - pomyślałem sobie - teraz kolej na żonę, niech mi uszyje pokrowce i zasłonki.
-A rób sobie, co chcesz z tą przyczepą, tylko nie wciągaj mnie w to wariactwo!
Ale... od czego są sąsiadki! Ta była szczególnie cenna, bo krawcowa. Wszystko pięknie odszyła, odprasowała! Przyszła kolej na wyposażenie. Od kogoś odkupiłem lodówkę, która stała kilka lat, zupełnie nowa nie używana. Można ją zasilać z sieci, na gaz i z akumulatora. Kupiłem kuchenkę, telewizor z anteną, do którego sam zrobiłem maszt – odbiera wszędzie i wszystko. Mam system głośnomówiący do telefonu, zlewozmywak i automatyczne urządzenie do regulowania temperatury wody, włoską farelkę do ogrzewania i przenośną toaletę. Według mojego pomysłu zainstalowałem euro-gniazdo i euro-wtyk (trzynastostykowy) z homologacją. Każde urządzenie jest osobno zasilane – i to ważne ze względu na bezpieczeństwo.
Wielką przyjemność sprawił mi kolega, który widząc, jak się cieszę swoją przyczepą podarował mi przedsionek. Dokupiłem cztery krzesła i stolik. W końcu i żona mnie doceniła. Teraz czuję się wolny jeżdżąc, gdzie oczy poniosą i wypoczywając jak chcę!
Kocham moją małą dziewczynkę, jak kapitan swój okręt, jak pilot swój samolot, jak cygan swój wóz...
Oprac. Dorota Nowak