artykuły

oblicza-caravaninguOBLICZA CARAVANINGU
ReklamaBilbord Ubezpieczenia

Złamana noga i koniec Dakaru Rafała Sonika

Czas czytania 5 minut
Złamana noga i koniec Dakaru Rafała Sonika

Peruwiańska pustynia nie oszczędza ani faworytów i najbardziej doświadczonych zawodników. W środę na własnej skórze odczuł to Rafał Sonik, kiedy spadł z wydmy razem z quadem i doznał złamania, które wykluczyło go z dalszej rywalizacji w Rajdzie Dakar.

Jubileuszowy, dziesiąty w karierze start Rafała Sonika w Rajdzie Dakar znalazł swój finał na mecie piątego etapu. Polak walcząc z potężnym bólem dotarł na biwak w Arequipie, ale badanie lekarskie wykazało złamanie dwóch kości podudzia i zamiast na kolejny odcinek specjalny, jeszcze tej samej nocy rajdowiec został przetransportowany samolotem do specjalistycznego szpitala w Limie. W najbliższych dniach wróci do Polski, by poddać się operacji.

- Ból był ogromny. Wywoływał go każdy ruch. Nie byłem w stanie nawet przesunąć stopy, nie mówiąc już o tym, żeby wstać i przenieść na nią ciężar. Jadąc dojazdówką musiałem zmieniać biegi ręką, więc domyślałem się, że niestety nie jest to tylko mocniejsze stłuczenie – przyznał quadowiec. 

Kontuzjowany, ale nie jest załamany

Lewe kolano krakowianina, to samo, które ucierpiało podczas wypadku na Rajdzie Sardynii, tym razem okazało się złamane. Lekarze w rajdowym ambulatorium stwierdzili uszkodzenie dwóch kości podudzia – piszczelowej i strzałkowej. Tego samego wieczoru, samolot zabrał sześciokrotnego zdobywcę Pucharu Świata do Limy, gdzie diagnoza została potwierdzona.

- Organizatorzy Rajdu Dakar zawsze pomagają wrócić do domu uczestnikom, którzy nie ukończyli zmagań z powodu kontuzji. Jestem już w kontakcie z lekarzami w kraju i za kilka dni wrócę by poddać się operacji. Dopiero wtedy dowiemy się, jak długo potrwa rehabilitacja, ale ze wstępnej oceny wynika, że wcześniej czy później wrócę na quada – zakończył z uśmiechem. 

ReklamaZłamana noga i koniec Dakaru Rafała Sonika 1
Sonik Team nie ustępuje

Tymczasem, pod nieobecność swojego lidera, Sonik Team ruszył w dalszą drogę. Kamil Wiśniewski na trasie z Arequipy do La Paz uzyskał 15. czas, tracąc do zwycięzcy Jeremiasa Gonzaleza Ferioli 14 minut. To oznacza, że podczas dnia przerwy w najwyżej położonej stolicy świata, Kamil wygodnie rozsiądzie się na 21. miejscu – u wrót drugiej „dziesiątki”. Liderem pozostaje Ignacio Casale. 

Piątek to w tegorocznym Dakarze dzień przerwy – odpoczynek dla zawodników i wytężony dzień pracy mechaników, którzy muszą przygotować pojazdy na etap maratoński i drugą część rywalizacji.  

Wyniki 6. etapu:

1. Jeremias Gonzalez Ferioli (ARG) 2:29.06

2. Pablo Copetti (ARG) +1.50

3. Nelson Sanabria (PAR) + 2.18

15. Kamil Wiśniewski (POL) +13.38

Klasyfikacja generalna:

1. Ignacio Casale (CHL) 19:47.09

2. Alexis Hernandez (PER) +41.30

3. Pablo Copetti (ARG) +57.16

21. Kamil Wiśniewski (POL) +6:48.34

Polak dojechał do mety z 10. czasem, ale badania w ambulatorium na biwaku wykazały złamanie kości strzałkowej i piszczelowej. Samolot medyczny przetransportował rajdowca do szpitala w Limie.

Piąty etap wiódł częściowo po najtrudniejszej sekcji trasy z dnia wcześniejszego, ale zawodnicy pokonywali ją w przeciwnym kierunku. Na starcie zabrakło Sama Sunderlanda, zwycięzcy w klasie motocykli z ubiegłego roku, który uległ wypadkowi i doznał urazu kręgosłupa. Po zaledwie 44 km środowego oesu, z rywalizacją pożegnał się również zdobywca Beduina w klasie quadów. Siergiej Kariakin wywrócił się i złamał rękę. W końcówce etapu los nie oszczędził również Rafała Sonika. 

ReklamaŚT2 - biholiday 06.03-31.05 Sebastian
Polak początkowo utrzymywał doskonałą trzecią pozycję. Potem przesunął się na 5. lokatę, ale miał wciąż niewielką stratę do zwycięzcy etapu, argentyńskiego debiutanta, Nicolasa Cavigliasso. – Czułem się bardzo dobrze. Jechałem spokojnie, ale dobrym tempem, mimo że miałem problem ze skrzynią i co jakiś czas wypadał mi bieg – relacjonował Rafał Sonik.  

- Po neutralizacji zaczął się 58-kilometrowy fragment oesu, który pokonały wcześniej samochody i ciężarówki – kontynuował opowieść. – Tam gdzie znajdowały się waypointy, piasek był mocno rozjeżdżony i grząski. Wspinając się na garb wydmy zredukowałem bieg, ale po drugiej stronie zobaczyłem około dwumetrową dziurę. Dodałem gazu żeby ją ominąć i wtedy znów wypadł mi bieg… Quad spadł. Nie miał napędu, więc wbił się w piach. Nie wypadłem, nie przerolowałem, ale cała siła uderzenia skupiła się w lewym kolanie. Tym, które uszkodziłem podczas wypadku na ostatnim Rajdzie Sardynii…

Ostatnie 30 km odcinka specjalnego Sonik pokonywał znacznie wolniej. Walczył z bólem, który uniemożliwiał balansowanie oraz jazdę w pozycji stojącej. Niewiele przyjemniejsza była dojazdówka do miasta Arequipa, licząca aż 470 km. Tam quadowiec udał się prosto do rajdowego ambulatorium na badania. Rentgen wykazał złamanie głowy kości strzałkowej i piszczelowej. Lekarze zadecydowali o przetransportowaniu krakowianina samolotem medycznym do szpitala w Limie.


Rafał Dobrowolski12.01.2018
Obserwuj nas na Google News Obserwuj nas na Google News